Strony

poniedziałek, 29 lutego 2016

Geografia świata. Imperium, część 36. Karl Franz - Hermenegilda.

Zagrzmiały moździerze oblężnicze, w lesie stukały siekiery, inżynierowie pochylali się nad planami, część dokonywała przeglądu obu złożonych na wozach trebuszy. Zatoczono pierwsze szańce, kilofy i łopaty wgryzły się w stok wzgórza, saperzy zameldowali o szybkim postępie prac. Nazajutrz jednak okazało się, że ogień moździerzy niewiele wskórał przeciw gładkim murom twierdzy, zaperzy zaś trafili na litą i niezwykle twardą skałę. Wewnątrz murów obronnych fortecy jęknęły katapulty, sypiąc kosze kamieni na oblegających. W tym czasie inżynierowie brali się już do konstruowania onagerów. Dwa rusztowania znaczyły miejsca, w których montowano obrotowe podstawy Hermenegildy i Poborcy. Na razie oblężenie nie przyniosło Twierdzy Dziesięciu żadnego widocznego uszczerbku. W ciągu następnych trzech dni pięć kolejnych szturmów zostało odpartych. Na pochyłym, wspinającym się pod mury twierdzy stoku wieże oblężnicze były bezużyteczne, drabin szturmowych Armia Imperialna ze sobą nie miała, trzeba było używać improwizowanych, zrobionych na miejscu. Grunt wysechł już całkowicie i mimo lekkiej mżawki, która siąpiła od czasu do czasu, ciężka jazda mogła znów polegać na swoich wierzchowcach. Oczywiste jednak, że były one bezużyteczne w czasie oblężenia.

26 Sommerzeita onagery były już gotowe i razem z moździerzami nulnijskimi zaczęły nękać twierdzę. Te drugie milkły jednak na długo - rezerwy prochu nie były niewyczerpane i trzeba było je szanować. Okazało się niestety, iż ramię jednego z trebuszy - Poborcy - było uszkodzone. Inżynierowie nie wiedzieli czy będą w stanie coś na to poradzić, Hermenegilda była już jednak niemal ustawiona. Wszystkie części, które trzeba było dorobić na miejscu, zostały dorobione, montowano je teraz. Kosze kamieni czekały na załadowanie do skrzyni przeciwwagi, przywiezione na wozach, okrągłe, stupięćdziesięciokilogramowe głazy leżały rzędem obok trebusza, żołnierze zaś ryli na nich obsceniczne rysunki. Na razie jednak oblężenie nie przynosiło większych efektów. Tego wieczora z murów twierdzy doleciała do linii oblegających strzała z przywiązaną buńczuczną wiadomością lżącą Imperatora. Żołnierzy ogarnęła wściekłość, domagali się natychmiastowego szturmu, jednak Karl-Franz wiedział, że o to właśnie przeciwnikowi chodziło i rozkazu tego nie wydał. W nocy z twierdzy wyszła silna wycieczka, została jednak błyskawicznie odparta. Rankiem inżynierowie stanęli w bezpiecznej odległości od Hermenegildy. Pozostał przy niej jeden, który miał przeciąć linę. Byli tu też kapłani wszystkich ważnych wyznań - po jednym z każdego. Razem położyli dłonie na leżącym w obejmie trebusza głazie i razem wymówili błogosławieństwo. Gdy odeszli na bok, inżynier uczynił znak młota na piersi, uniósł krótki miecz i przeciął linę. Rozległ się jęk, przeciwwaga poszła gwałtownie w dół, ramię wygięło się i z głuchym stęknięciem Hermenegilda cisnęła pierwszym pociskiem w oblężoną twierdzę. Nie doleciał. Inżynierowie skorygowali nastawy, ponownie naciągnięto i załadowano trebusz, ponownie kapłani wypowiedzieli błogosławieństwo… głaz wylądował u podstaw muru. Całą procedurę powtórzono po raz trzeci. Rozległ się potężny huk, gdy pocisk trafił w nasadę jednej ze smukłych wież, uniosła się tam chmura kurzawy, ze środka buchnęły kamienie, w dymie mignął chylący się w upadku, wciąż powiewający proporcem czubek dachu, znów łoskot i rozszerzająca się powoli chmura kurzu. Żołnierze krzyczeli z radości i złorzeczyli oblężonym, Hermenegilda uderzyła ponownie, pokrywając mur siatką pęknięć…

Dwa kolejne dni bił trebusz w mury twierdzy. Kolejne szturmy spotykały się z coraz mniejszym oporem. Wreszcie trzeciego dnia, gdy inżynierowie kończyli montowanie nowego ramienia dla Poborcy, wrota twierdzy otworzyły się i z środka zaczęło wysypywać się wojsko Dziesięciu. Z ziemi powstał siny opar, powietrze zafalowało, rozległo się dziwne zawodzenie. Żołnierze zaczęli się niepokoić, lecz wówczas wszyscy kapłani, śpiewając głośno wznieśli w górę symbole swych religii, woda święcona wsiąkła w ziemię i moce mrocznych bogów zawiodły, powietrze oczyściło się, dziwne dźwięki ucichły. Zagrzmiały werble i rogi, trąbki sygnałowe ustawiały wojska Imperatora i krasnoludy w szyk, gońcy przebiegali szeregi, wykrzykując rozkazy, w górę uniosły się proporce z symbolami strzał, cięciwy zawyły i z pociemniałego nagle nieba spadł pierwszy deszcz strzał.

Ta bitwa nie była nawet w połowie tak wyrównana, jak poprzednia, armia Dziesięciu była wyczerpana, jej żywa część zdemoralizowana (część wojsk uciekła z pola bitwy przy pierwszej okazji), przyszło jej przy tym szturmować umocnione pozycje piechoty, cały czas pod huraganowym ogniem artylerii, rusznic, łuków i kusz. Tylko raz rozległ się triumfalny okrzyk żołnierzy wroga - gdy piechota Armii Imperialnej cofnęła się ze wzgórza, oddając pola. Wojska Dziesięciu rzuciły się w pościg. Renegaci swój błąd zrozumieli dopiero, gdy ziemia zadrżała znanym każdemu żołnierzowi werblem. Szarża ciężkiej kawalerii była mordercza i na dobrą sprawę zakończyła bitwę, zamieniając ją w pogrom rozproszonej i zdemoralizowanej żywej części armii przeciwnika i obojętnych na przegraną, walczących do końca ożywieńców. Część żołnierzy Imperatora wtargnęła w tym czasie do twierdzy, musieli się jednak natychmiast wycofać - w twarze buchnął im ogień. Twierdza rozbłysła pożarem, czerwony i błękitny płomień przepalał śnieżnobiały niegdyś mur, wieże padały z hukiem. Dwa dni płonęła Twierdza Dziesięciu. Wypalony szkielet stoi tam do dziś, ciesząc się wśród miejscowej ludności złą sławą.
- Imperium za panowania Karla Franza, fragment artykułu
 Piotra Nurglitcha Smolańskiego pochodzi z dwumiesięcznika Portal


ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).

Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz