Dobry ork, to martwy ork.
Ork, kurwa, nie Krasnolud.
Jeżeli któryś z was bęcwały, postawi czub na durnym łbie i pójdzie z siekierą do rąbania drzewa w góry, osobiście nasram na groby wszystkich jego przodków.
Zrozumiano?
- Hildegarda Mertezun
Na wschodzie nie było tak wesoło. Hildegard Mertezun zdecydowała się opuścić swoje królestwo, gdy tylko otrzymała posiłki w postaci owych czterystu strzelców i ich szczątkowego taboru. Wojska Krasnoludów i ludzie poszli natychmiast ostrym marszem na wschód, starając się zbierać po drodze wozy do taboru i prowiant. Tymczasem w siedem dni później, 15 Nachgeheim, wojska Imperatora zaczęły lądować w Bechafen i w okolicach. Doszły tu tylko płaskodenne barki, dużą część wojska trzeba było wysadzić po drodze, konnica od początku miała iść lądem. Reorganizowanie sił trwało ponad półtora tygodnia. W rezultacie w granice krasnoludzkiej enklawy wkroczyła Armia Imperialna dopiero 32 Nachgeheim. Ślad przemarszu Hildegardy Mertezun był już zupełnie zimny. Marszałek Hambirg zdecydował się w tej sytuacji na utworzenie dwóch oddzielnych grup wojska. Jego wysoko mobilna część, a więc lekka piechota i konnica, miała pójść przodem z minimalnym taborem, za cel mając połączenie się z armią Hildegardy. Ciężka piechota, w tym także ognista, artyleria, machiny wojenne miały pójść jako drugie, z resztą taboru, próbując dołączyć do połączonych armii, gdy tylko będzie to możliwe.
Początkowo Hildegarda nie miała większych problemów - Gobliny były rozproszone, pozbawione jednolitego dowództwa, znoszenie ich band nie było trudne. Sytuacja zmieniła się 17 Nachgeheim, gdy naprzeciw niej stanęła trzytysięczna armia, składająca się przeważnie z Czarnych Orków. Zażarta bitwa (zwana Bitwą o Mokre Pola) trwała od południa do późnej nocy, kiedy to Hildegardzie udało się oderwać od przeciwników. Zauważalnie uszczuplona armia Krasnoludów (straty: 70 regularnego żołnierza, 130 wśród poborowych, 112 wśród sprzymierzonych oddziałów Armii Imperialnej - jeden z regimentów został rozbity niemal doszczętnie), odchodziła na zachód, nękana atakami Zielonoskórych. Bandy łupieżcze dowiedziały się już o istnieniu armii przeciwnika i skupiły się teraz w większą siłę, zachęcone niedawnych zwycięstwem. W tej to sytuacji 23 Nachgeheim Hildegarda Mertezun dotarła do istniejących dziś jedynie w formie ruin twierdzy Adlersburg. Nie miała wielkiego wyjścia - wespół z dość szczupłą i wystraszoną załogą przyjęła oblężenie.
Pierwsza grupa Armii Imperialnej, pod samym Habmirgiem (1300 piechoty i 200 lekkiej jazdy) dotarła w okolice oblężonej twierdzy 10 Erntezeita. Krasnoludowie prowadzili tytaniczny bój, postradawszy już niemal czwartą część wojska. Co zadziwiające - Orkom udało się zmontować machinę, bardzo przypominającą trebusz: zawaliła ona już dwie wieże w północnym murze i znacznie osłabiła samą konstrukcję. W tej sytuacji Marszałek Hambirg zdecydował się na próbę przebicia się do twierdzy. Jego atak nastąpił od strony obozu Orków - Hambirg liczył na wywołanie paniki, która pozwoli przedrzeć się do oblężonych. Kalkulacja ta okazała się mylną - jego wojska ugrzęzły już w obozie, z każdą chwilą pojawiało się coraz więcej Orków. Sytuacji nie polepszyło w niczym wyjście wycieczki z twierdzy - połączenie się wojsk było niemożliwe, lekka piechota zaczęła się chwiać, ludziom groziło okrążenie. W tej sytuacji po godzinie walk, Hambirg wydał rozkaz odwrotu. W jakiś sposób udało mu się odejść nie tracąc integralności armii, pościg Orków nie przyniósł pomyślnych dla Zielonoskórych rezultatów, ludzie wycofali się w dobrym ordynku. Marszałek nie miał przed sobą innej opcji, jak czekać na przybycie drugiej grupy. Próbował w tym czasie przyjąć taktykę nękania tyłów Orków - akcje te odbywały się raz z mniejszym, raz z większym powodzeniem. Tym czasem sytuacja twierdzy stawała się dramatyczna. Nie było jedzenia, skończył się proch, powoli zaczęło brakować wody. Krasnoludów ogarniał coraz większy fanatyzm, sprawowanie nad nimi dowodzenia było niezwykle trudne, udzieliło się to ludziom, straty rosły. 14 Erntezeita odpieranie kolejnego szturmu przekształciło się w samowolną wycieczkę, blisko trzydziestu krasnoludów zbiegło po orkowych drabinach. Zostali bardziej wymordowani niż wybici, zielona fala wdarła się na niemal opuszczony mur, doszło do rozpaczliwych walk na blankach. W kierunku drabin pędziły już całe zastępy Orków, sytuacja groziła klęską. Wtedy to na parapet wyszła sama Hildegarda Mertezun. Opanowawszy chaos i sformowawszy swoją ciężką piechotę w równy szyk, przeszła wzdłuż blanek, szlachtując Orków. Równe wymiatanie przyniosło dobre rezultaty, choć łucznicy z dołu, szyjąc w bok formacji spowodowali znaczne szkody. Orkowie zostali zepchnięci z blanek, zalewająca drabiny masa powstrzymana (jedna z drabin sama załamała się pod masą nacierających), mur obsadzony. Ten szturm odparto, ale obrońcy nie mieli chwili wytchnienia - niemal natychmiast rozpoczął się następny.
Powszechnie wiadomym jest fakt, że Orkowie nie są mistrzami planowania strategicznego. Twierdza miała wokół siebie rozległą polanę, od północy opierała się o niedostępną skałę, opadającą w las. Ten kierunek został przez Orków niemal całkowicie zignorowany. Tam to 16 Erntezeita pojawili się dwaj łucznicy. Wystrzeliwszy w kierunku twierdzy pięć tępo zakończonych strzał z przywiązanymi wiadomościami, wycofali się do lasu. Wiadomość od Hambirga dotarła w sam czas. Hildegarda Mertezun przekonana była wtedy, iż wojska, usiłujące się kilka dni temu przedrzeć do twierdzy, stanowiły wszystkie siły Imperium w okolicy. Planowała jeszcze tego samego wieczoru wyprowadzić całe wojska z twierdzy a wtedy wola Przodków. Hambirg powiadomił ją tymczasem, iż nawiązał już kontakt z cięższą częścią armii.
Marszałek nie tracił czasu. W jego obozie była jak dotąd tylko daleko wysunięta przednia straż drugiej grupy. Wysławszy natychmiast posłańców z rozkazami, pozostawiając cały tabor, ruszył ostrym marszem w kierunku twierdzy. Na polaną wyszedł późnym popołudniem, jego wojska od razu rozwinęły się w równy szyk. Podziałało to na Orków jak płachta na byka. Bezładne kupy rzuciły się na ludzi, w pierwszym szturmie spychając ich o dobre sto kroków w kierunku lasu. Na lewym skrzydle rozpaczliwie walczyła lekka jazda, nie oddając pola aż do chwili, w której zagroziło jej otoczenie. Łoskot broni urósł na sile, śmignęły strzały łuczników. W tym czasie jedyny regiment ciężkiej piechoty Hambirga - VI Regiment Pancerny Stirlandu - parł w kierunku twierdzy, wybijając w Orkach szeroki korytarz. Sprawdzała się stara zasada - Orkowie są morderczym i straszliwie trudnym do pokonania przeciwnikiem, niemal zagładą dla lekkiej piechoty, jednak ciężka infanteria, uszykowana w równym ordynku jest dla Zielonoskórych przeciwnikiem nie do pokonania, dopóki sami nie ustawią szyku, co zdarza się bardzo rzadko.
Tymczasem regiment pancerny znalazł się już niemal w okrążeniu, tempo jego marszu spadło, lekka piechota cofała się nadal, ich halabardy i włócznie śmigały, tworząc obronnego jeża, strzelcy stali z tyłu, bezużyteczni, ledwie raz mając okazję do palby.
Wrota twierdzy otwarły się i tym razem już wszystkie wojska Hildegardy wyrwały się ze środka, żelaznym klinem napierając na Zielonoskórych. Udało się tym razem - Krasnoludowie połączyli się z trzema setkami ciężkiej piechoty, sytuacja zmieniła się nagle, flanka Orków była mocno zagrożona. Ostateczny cios nadszedł dwie klepsydry później. Z lasu wymaszerowała w równym ordynku ciężka piechota, zluzowała lekką, naparła na Orków, pod osłoną drzew huknęło, zachichotały w powietrzu kule bombard.
Dopiero drugi raz mieli Orkowie do czynienia z większym zgrupowaniem artylerii Imperium. Efekt był podobny jak na Łąkach Weissmarktu - dzika panika wśród ostrzelanych band. Hambirg szybko zwinął szyki - część Orków już pierzchała, hałas wzmógł się… godzinę później bitwa była skończona, część ludzkiej armii ścigała w lesie Orków, Krasnoludowie i ludzie, którzy przeżyli oblężenie jedli jak wściekli, nie zdjąwszy nawet pancerzy.
Z pola bitwy znoszono Hildegardę Mertezun. Została ranna w głupi sposób, coś takiego jakoś nigdy nie zdarza się w zmyślonych balladach o bitwach. Prowadząc swoją straż przyboczną kończyła wycinać jakąś spanikowaną grupę, gdy uderzyła w nich większa banda uciekających Orków. Kilkunastosekundowa, chaotyczna rąbanina, jakiś dzik bojowy, przewalający się przez Khazadów - wszystko minęło, Orkowie uciekli. A Królowa leżała na ziemi z rozrąbanym lewym naramiennikiem i sporym kawałkiem naplecznika - pierwszy cios trafił w bark, drugi w plecy. Marszałek Hambirg szedł obok noszy, zdając sobie świetnie sprawę z tego, co widzi - lewa część twarzy Hildegardy była bezwładna, głos miała zniekształcony, nie czuła rany. Nie mdlała. Wydawała adiutantom dyspozycje, następnie kazała uważnie słuchać swojej straży przybocznej i owym charakterystycznym głosem kogoś, kto nie do końca ma kontrolę nad swoim językiem, powiedziała: Dobry ork, to martwy ork. Ork, kurwa, nie Krasnolud. Jeżeli któryś z was bęcwały, postawi czub na durnym łbie i pójdzie z siekierą do rąbania drzewa w góry, osobiście nasram na groby wszystkich jego przodków. Zrozumiano?
Straż przyboczna potwierdziła, z ich min widać było, iż to właśnie mieli zamiar zrobić. Ale skoro Królowa zabrania… a większość Krasnoludów nawet nie wiedziała o jej ranie. Niech będzie. Zasłużyli sobie. Potem mogą zapłakać nad starą babą.
Z 500 ciężkiej piechoty krasnoludzkiej poległo 97 (wraz ze zmarłymi z ran). Z tysiąca poborowych - 412. Z czterystu strzelców, broniących się w twierdzy… przeżyło 72. Straty wojsk Hambirga zamknęły się sumą 513 poległych. Trwało wymiatanie Ligi Ostermarku z niedobitków najeźdźców. Zbliżała się zima. Imperator klęczał przy łożu Hildegardy. Władzę w jej imieniu sprawował jej syn, Gerhim Mertezunson.
- Imperium za panowania Karla Franza, fragment artykułu
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).
Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz