W roku AS1111, gdy jednocześnie w kilku miastach na Wschodzie wybuchła zaraza, rozszerzając się nieubłaganie na Zachód, nadszedł dzień sądu dla pogrążonego w dekadencji i zepsuciu Imperium. Najbardziej wysunięte na wschód ziemie Talabecklandu i Ostlandu zostały całkowicie wyjałowione i musiały zostać porzucone. Najmocniej ucierpiały zatłoczone miasta, a zdesperowani władcy podpalali całe dzielnice przy pierwszym przypadku zarazy. Podróżni podejrzani o przenoszenie choroby byli wieszani, a ich ciała palone przez bezlitosnych strażników dróg. Modlitwy do bogów pozostawały bez odpowiedzi, kapłani umierali na swych ołtarzach, podczas gdy szlachta i bogacze opuszczali obszary miejskie, udając się do stosunkowo bezpiecznych majątków na wsi.
Panujący wówczas Imperator Borys Nieudolny nie dbał o los mieszkańców Lenna Sigmara w najmniejszym stopniu. Ukrył się w pałacu w Carroburg i dopuszczał do siebie tylko najbardziej majętnych i urodziwych ze swoich poddanych. Wszelkie myśli o pladze i pokrytych czarnymi wrzodami wieśniaków były daleko stąd. Dworzanie Imperatora śmiali się, pili i czekali na wygaśnięcie ognisk zarazy.
W tym czasie ludność Imperium dziesiątkowała plaga czarnych wrzodów, a stosy trupów piętrzyły się na ulicach miast i osad. Kiedy na północy wydawało się, że sytuacja nie może być już gorsza, stolicę Nordlandu zaatakowali plugawi Zwierzoludzie. Mieszkańcy Salzenmund, którzy zdążyli opuścić oblegane mury miasta ruszyli wówczas ku położonemu w pobliżu klasztorowi Shallyi, by błagać Panią Miłosierdzia o pomoc. Jednak Shallya milczał, śmierć czyhała na każdym kroku i nikt, biedny czy bogaty, nie miał pewności czy następnego dnia nie wyzionie ducha w okropnych męczarniach.
Wśród uciekających z Salzenmund była grupa podróżujących konno arystokratów, rycerzy i duchownych, którzy znacznie wysforowali się do przodu, a następnie porzucili poddanych i zabarykadowali się w klasztorze, licząc na to, że grube mury i opieka Pani Miłosierdzia ochronią ich przed szalejącym dookoła Chaosem. Gdy Zwierzoludzie grabili i palili wsie położone na otaczających klasztor wzgórzach, grupa przerażonych chłopów i mieszczan zaczęła dobijać się do bram świątyni. Wystraszeni arystokraci w towarzystwie duchownych i zbrojnych rycerzy zeszli do podziemi, gdzie w rozległych piwnicach i spichlerzach mniszki zgromadziły zapasy wystarczające do wykarmienia chorych i pielgrzymów przez kilka tygodni. Ledwie zamknęli prowadzące do podziemi masywne drzwi, ukryte w jednym z budynków gospodarczych, uciekający przed hordą Zwierzoludzi tłum rozbił bramę i wtargnął na teren klasztoru nadaremno szukając schronienia przed uzbrojoną w kły, pazury i pordzewiały oręż cuchnącą mokrym futrem śmiercią. Jednak duchowni i arystokraci dobrze zabezpieczyli ukryte wejście do podziemi, schronieni za grubymi kamiennymi murami nasłuchiwali krzyków mordowanych chłopów, zarzynanych chorych i gwałconych mniszek. Bowiem stado Zwierzoludzi wdarło się w szturmujący klasztor tłum biedaków, powalając i zabijając każdego, kto stanął im na drodze. Krzyki mordowanych i katowanych odbijały się od klasztornych murów przez wiele długich godzin...
Arystokraci, możni rycerze i duchowni spędzili w ukryciu kilka długich dni, umilając sobie niedolę łapczywą konsumpcją zgromadzonych w piwnicach wędlin, konfitur i serów, które popijali przednimi winami i warzonym przez mniszki piwem. Nie brakowało im także wody, bowiem klasztor miał swoje własne studnie, a nawet fontannę zasilaną świętym źródłem. Powiadają zresztą, że moc wody z cudownego źródła z łaski Shallyi chroniła Siostry Pani Miłosierdzia oraz przebywających na terenie klasztoru chorych i pielgrzymów przed czarną plagą. Gdy pełne bólu i cierpienia okrzyki porzuconych na pastwę losu śmiertelnie rannych ucichły na dobre, ocaleni nie bez żalu postanowili opuścić bezpieczne schronienie i nie oglądając się za siebie wrócić do Salzenmund. Jednak otwierające się na zewnątrz drzwi nie chciały ustąpić, a te które otwierały się do wewnątrz po uchyleniu ukazywały nieprzebyty mur złożony z rozbitych kamiennych bloków, połamanych belek i posieczonych ciał...
Prowadzące do podziemi drzwi zostały zatarasowane przez gruz zburzonych murów budynków, strzaskane belki i dziesiątki rozczłonkowanych ciał posieczonych chłopów, chorych i mniszek. I tak bezpieczne dotąd schronienie zmieniło się w więzienie, hladomornę, komorę śmierci głodowej. Ukrytych w podziemiach było zbyt mało, by gołymi rękami rozbić masywne wrota i usunąć blokujący korytarz gruz. I choć z początku uwięzieni próbowali solidarnie utorować sobie drogę, to dzień po dniu zamknięci w lochach, wystawieni na podszepty Mrocznych Bogów arystokraci, duchowni oraz zbrojni rycerze zmieniali się w głodne polujące na siebie nawzajem bestie...
Zapasy jedzenia, wino i piwo wkrótce się skończyło, studnie wyschły i tylko święte źródło biło jak wcześniej... Jednak aura otaczająca zrujnowany klasztor Pani Miłosierdzia mało miała z tym ostatnim wspólnego. Strach, głód, ból i nienawiść były tak mocne, że zasłona Immaterium nie wytrzymała i rzeczywistość została skażona dotykiem Potęg Chaosu. Święte niegdyś źródło zostało skalane, spaczone i zepsute. Woda tryskająca z położonej na dziedzińcu fontanny miast ukojenia zaczęła nieść otępienie i prowadzący do śmierci pełen bluźnierczych wizji sen…
Wiele setek lat później z klasztoru Shallyi pozostała jedynie ozdobiona szkieletami fontanna i choć bijąca ze źródła woda podobno utraciła swe właściwości, to mieszkańcy wzniesionego na wzgórzu Oldenlitz pozostawili wodotrysk jako pamiątkę koszmarnej plagi z roku AS1111 nie domyślając się jednak, prawdziwego horroru który rozegrał się w zapomnianej świątyni Pani Miłosierdzia i skaził to miejsce na wieki...
Panujący wówczas Imperator Borys Nieudolny nie dbał o los mieszkańców Lenna Sigmara w najmniejszym stopniu. Ukrył się w pałacu w Carroburg i dopuszczał do siebie tylko najbardziej majętnych i urodziwych ze swoich poddanych. Wszelkie myśli o pladze i pokrytych czarnymi wrzodami wieśniaków były daleko stąd. Dworzanie Imperatora śmiali się, pili i czekali na wygaśnięcie ognisk zarazy.
W tym czasie ludność Imperium dziesiątkowała plaga czarnych wrzodów, a stosy trupów piętrzyły się na ulicach miast i osad. Kiedy na północy wydawało się, że sytuacja nie może być już gorsza, stolicę Nordlandu zaatakowali plugawi Zwierzoludzie. Mieszkańcy Salzenmund, którzy zdążyli opuścić oblegane mury miasta ruszyli wówczas ku położonemu w pobliżu klasztorowi Shallyi, by błagać Panią Miłosierdzia o pomoc. Jednak Shallya milczał, śmierć czyhała na każdym kroku i nikt, biedny czy bogaty, nie miał pewności czy następnego dnia nie wyzionie ducha w okropnych męczarniach.
Wśród uciekających z Salzenmund była grupa podróżujących konno arystokratów, rycerzy i duchownych, którzy znacznie wysforowali się do przodu, a następnie porzucili poddanych i zabarykadowali się w klasztorze, licząc na to, że grube mury i opieka Pani Miłosierdzia ochronią ich przed szalejącym dookoła Chaosem. Gdy Zwierzoludzie grabili i palili wsie położone na otaczających klasztor wzgórzach, grupa przerażonych chłopów i mieszczan zaczęła dobijać się do bram świątyni. Wystraszeni arystokraci w towarzystwie duchownych i zbrojnych rycerzy zeszli do podziemi, gdzie w rozległych piwnicach i spichlerzach mniszki zgromadziły zapasy wystarczające do wykarmienia chorych i pielgrzymów przez kilka tygodni. Ledwie zamknęli prowadzące do podziemi masywne drzwi, ukryte w jednym z budynków gospodarczych, uciekający przed hordą Zwierzoludzi tłum rozbił bramę i wtargnął na teren klasztoru nadaremno szukając schronienia przed uzbrojoną w kły, pazury i pordzewiały oręż cuchnącą mokrym futrem śmiercią. Jednak duchowni i arystokraci dobrze zabezpieczyli ukryte wejście do podziemi, schronieni za grubymi kamiennymi murami nasłuchiwali krzyków mordowanych chłopów, zarzynanych chorych i gwałconych mniszek. Bowiem stado Zwierzoludzi wdarło się w szturmujący klasztor tłum biedaków, powalając i zabijając każdego, kto stanął im na drodze. Krzyki mordowanych i katowanych odbijały się od klasztornych murów przez wiele długich godzin...
Arystokraci, możni rycerze i duchowni spędzili w ukryciu kilka długich dni, umilając sobie niedolę łapczywą konsumpcją zgromadzonych w piwnicach wędlin, konfitur i serów, które popijali przednimi winami i warzonym przez mniszki piwem. Nie brakowało im także wody, bowiem klasztor miał swoje własne studnie, a nawet fontannę zasilaną świętym źródłem. Powiadają zresztą, że moc wody z cudownego źródła z łaski Shallyi chroniła Siostry Pani Miłosierdzia oraz przebywających na terenie klasztoru chorych i pielgrzymów przed czarną plagą. Gdy pełne bólu i cierpienia okrzyki porzuconych na pastwę losu śmiertelnie rannych ucichły na dobre, ocaleni nie bez żalu postanowili opuścić bezpieczne schronienie i nie oglądając się za siebie wrócić do Salzenmund. Jednak otwierające się na zewnątrz drzwi nie chciały ustąpić, a te które otwierały się do wewnątrz po uchyleniu ukazywały nieprzebyty mur złożony z rozbitych kamiennych bloków, połamanych belek i posieczonych ciał...
Prowadzące do podziemi drzwi zostały zatarasowane przez gruz zburzonych murów budynków, strzaskane belki i dziesiątki rozczłonkowanych ciał posieczonych chłopów, chorych i mniszek. I tak bezpieczne dotąd schronienie zmieniło się w więzienie, hladomornę, komorę śmierci głodowej. Ukrytych w podziemiach było zbyt mało, by gołymi rękami rozbić masywne wrota i usunąć blokujący korytarz gruz. I choć z początku uwięzieni próbowali solidarnie utorować sobie drogę, to dzień po dniu zamknięci w lochach, wystawieni na podszepty Mrocznych Bogów arystokraci, duchowni oraz zbrojni rycerze zmieniali się w głodne polujące na siebie nawzajem bestie...
Zapasy jedzenia, wino i piwo wkrótce się skończyło, studnie wyschły i tylko święte źródło biło jak wcześniej... Jednak aura otaczająca zrujnowany klasztor Pani Miłosierdzia mało miała z tym ostatnim wspólnego. Strach, głód, ból i nienawiść były tak mocne, że zasłona Immaterium nie wytrzymała i rzeczywistość została skażona dotykiem Potęg Chaosu. Święte niegdyś źródło zostało skalane, spaczone i zepsute. Woda tryskająca z położonej na dziedzińcu fontanny miast ukojenia zaczęła nieść otępienie i prowadzący do śmierci pełen bluźnierczych wizji sen…
Wiele setek lat później z klasztoru Shallyi pozostała jedynie ozdobiona szkieletami fontanna i choć bijąca ze źródła woda podobno utraciła swe właściwości, to mieszkańcy wzniesionego na wzgórzu Oldenlitz pozostawili wodotrysk jako pamiątkę koszmarnej plagi z roku AS1111 nie domyślając się jednak, prawdziwego horroru który rozegrał się w zapomnianej świątyni Pani Miłosierdzia i skaził to miejsce na wieki...
***
Dziś mam dla szanownego państwa-draństwa zdjęcia Fontanny Drętwej Wody. Jest to drugi ukończony moduł, który wejdzie w skład makiet do miejskiego stołu do Warheim FS.
Krótką historię powstania targowiska możecie przeczyta powyżej, a
więcej informacji na temat powstawania targowiska znajdziecie na łamach
bloga DansE MacabrE.
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz