Zimno, późno i pusto. Za oknem radiowozu tylko porywisty wiatr gania śmieci po dziurawym asfalcie.
Kilometry mijają leniwie, a na drodze nie ma żywej duszy. No to zatrzymuję radiowóz w miejscu bezpiecznym, tak by paliwa kupionego za pieniądze podatników nie marnować bezproduktywnie i obserwuje z dysponentem okolicę, bo akurat na tej ulicy amatorzy cudzej własności lubią robić sobie promocje w kioskach, uwalniając sklepowe półki od ciężaru papierosów.
...ale tylko ten wiatr gania te śmieci w te i nazad, w te i nazad. Nawet radiostacja milczy...
Po kilku długich minutach ciszę przerywa odgłos kroków i coraz głośniejszy świszczący oddech. Hałas po chwili przybiera postać zniszczonego życiem, zgarbionego człowieka. Mężczyzna na widok radiowozu przyspiesza kroku, zbliżając się szybko do samochodu.
- Przepraszam. - zaczyna rozmowę bez zbędnych ceregieli ale później już nie idzie mu tak łatwo. - Wy pewnie mi nie uwierzycie... Ale... Czy ja... Czy możecie mnie zamknąć w radiowozie?
- Po co? - pytam spokojnie, w końcu już nie raz słyszałem takie propozycje, inne zresztą też. - Radiowóz to nie taksówka, a na przyjemności trzeba sobie zasłużyć. W czym możemy pomóc?
- Ja... Yyy... Goni mnie trzech mężczyzn... - facet podnosi głowę, którą miał do tej pory opuszczoną i patrzy na mnie tymi swoimi oczami zaszczutego psa. W życiu nie widziałem tyle strachu i przerażenia w oczach jednego człowieka. - Wy ich nie zobaczycie... Ja wiem, że... Yyy... Oni nie mogą wejść do radiowozu. W środku będę przez chwilę bezpieczny. Oni cały czas do mnie mówią, chcą zabrać mi ciało...
Szybka kontrola osobista pod kątem niebezpiecznych narzędzi i wpuszczam gościa na tylną kanapę limuzyny.
- Stoją na zewnątrz? - pytam spokojnie.
- Stoją. - odpowiada ale jakby z ulgą.
- Nie wejdą do środka?
- Nie mogą. Nie mogą wejść do radiowozu i do karetki.
- Pojedziesz do szpitala?
- Pojadę. - odpowiada. - Ja wiem, że jestem chory. Ja wiem, że potrzebuję pomocy i leków. Ale oni stoją na zewnątrz i są tak samo prawdziwi jak Wy. Tylko oni nie żyją.
Sięgam po radiostację i wzywam pogotowie. A było tak spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz