Jak napisałem w poprzednim wpisie po wakacyjnej przerwie wróciliśmy do rozgrywek Warhammer FRP, a jako że niedawno nakładem wydawnictwa Copernicus Corporation ukazał się dodatek do 2ed WFRP zatytułowany Pokusa Arcylicza, postanowiłem skorzystać z okazji i przenieść fabułę do Księstw Granicznych.
Jak być może pamiętacie w czasie ostatniej sesji bohaterowie graczy zinfiltrowali obóz Zielonoskórych, a następnie skradli gobliński rydwan zaprzężony w Wielkie Wilki i zbiegli w Czarne Góry w kierunku skalne fortecy położonej na przełęczy.
Domen Prevc oraz Ingwar Egonsson po kilku godzinnym bezskutecznym poszukiwaniu zaginionego Waltera Neun wrócili na trakt i ruszyli na północ. Wkrótce napotkali uwięzionego w klatce błaznów człowieka. Nieszczęśnikiem okazał się Bernhard Bart, który jak oświadczył wędrowcom został skazany na głodową śmierć przez zawistnego sierżanta z pobliskiego fortu, którego uczciwie ograł w kości. Niestety sierżant i jego ludzie nie umieli pogodzić się z losem i wzięli sprawy w swoje ręce.
Gdyby awanturnicy mogli przewidzieć przyszłość prawdopodobnie pozostawiliby nieszczęśnika w klatce błaznów, by poniósł zasłużoną karę. Jednak Bernhard znał drogę do fortecy, a bohaterowie graczy byli zmęczeni, głodni i brudni, ponadto łotr całkiem nieźle radził sobie w dziczy, czego żyjący całe lata w mieście wojownik i uczony nie mogli powiedzieć o sobie.
Wieczorem rozpętała się kolejna gwałtowna letnia burza, która w ciągu kilku pacierzy zamieniła trakt w rwący potok. Wśród huku błyskawic i szumu wody awanturnicy usłyszeli przerażający ryk, łopot skrzydeł, rżenie umierających koni i krzyki ginących ludzi.
Ryzykując życiem bohaterowie graczy ruszyli w górę traktu, gdzie dostrzeli wyvernę, która masakrowała zaskoczonych niespodziewanym atakiem rycerzy zakonnych. Konni próbujący opanować spłoszone wierzchowce zajeżdżali sobie nawzajem drogę, tratowali się i przewracali.
Na widok rozszarpującego ludzi i zwierzęta skrzydlatego potwora Ingwar Egonsson i Bernhard Bart stanęli jak wryci, natomiast Domen Prevc skoczył na wyvernę. Cichy jak śmierć, pośród huku uderzających piorunów natarł na delektującego się krwawą rzeźnią potwora. Moc Wiatrów Magii zamknięta w skomplikowanym wzorze tatuażu pokrywającym ramię wojownika przebudziła się i skoncentrowała w masywnym ostrzu półtoraręcznego miecza. Siła uderzenia była tak wielka, że Domen Prevc dzierżący wykute przez krasnoludzkich kowali ostrze jednym cięciem oddzielił szkaradny łeb wyverny od plugawego cielska.
Jak się okazało wojownik zaatakował w ostatniej chwili, bowiem ostatnim żywym rycerzem był Kurt Helborg, który powiadomiony przez Waltera Neun wyruszył na poszukiwanie zaginionych Domena Prevca i Ingwara Egonssona. I tak ten który miał nieść pomoc, sam został uratowany.
Zdrożeni wędrówką bohaterowie graczy wzięli na swe barki kolejny ciężar. Sporządzili nosze na których wlekli nieprzytomnego, rannego Kurta Helborga. Na szczęście fort do którego zmierzali nie znajdował się daleko.
Uzupełniwszy zapasy kompanii wyruszyli konno przełęczą Zimowe Kły w kierunku Traktu Khypryjskiego. Dzięki wyjątkowej biegłości w sztuce przetrwania jaką objawił Bernhard Bart wędrowcy dość bezpiecznie i względnie komfortowo pokonywali kolejne mile. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.
Gdy Domen Prevc i Bernhard Bart wrócili z polowania do obozu rozbitego w pobliżu skrzyżowania z Traktem Khypryjskim w obozie oprócz skrępowanego Ingwara Egonssona znajdowali się także zbrojni, na czele których stał nieprzyjemny typ przedstawiający się jako Johann Schmidt.
Herszt banitów powołując się z jednej strony na wspólnych znajomych z Berhardem Bartem, a z drugiej na służbę jaką niby wraz ze swoimi kamratami dla Artilli Levrelliana, a tym samym na wspólny interes, przekonał bohaterów graczy do swojego planu.
A plan był następujący.
Traktem Khypryjskim w stronę Przełęczy Wściekłego Psa wędruje karawana złożona z tuzina wozów, którą chroni i powozi cztery tuziny zbrojnych Tileańczyków. Wyładowana orężem i spyżą karawana ma podążać do księstwa Fatandiry, która zbiera siły do walki z księstwem Levrellian.
Herszt banitów oświadczył także, że Tileańczycy spodziewają się przewodników wysłanych przez Fatandirę i nie będą zaskoczeni widokiem bohaterów graczy. Awanturnicy przyłączą się do karawany i gdy uznają za stosowne zatrują jedzenie Tileańczyków. Gdy trucizna zacznie działać podążający za karawaną banici obezwładnią zbrojnych i przejmą wozy, które doprowadzą do księstwa Levrellian.
Awanturnicy spierali się. Bernhard Bart długo przekonywał Domena Prevca i Ingwara Egonssona do pomysłu. Wojownik i uczony w końcu ulegli namowom łotra i zrealizowali plan banitów.
Tileańczycy choć z początku ostrożni, to w końcu dali dali się zwieść. W końcu spodziewali się gości, poza tym zbrojni słabo posługiwali się reikspielem, a bohaterowie graczy potrafili wzbudzić zaufanie.
Gdy nadszedł umówiony dzień banici wręczyli Bernhardowi Bartowi truciznę, a ten nie namyślając się długo wlał całą zawartość do środka kotła aplikując zbrojnym śmiertelną dawkę toksyny, której działanie wzmocnił dodany do mikstury Upioryt. Tileańczycy przez kilka kwadransów konali w konwulsjach, by w końcu znieruchomieć na zrytej paznokciami ziemi wśród własnych odchodów i krwi.
Nim zbrojni skonali banici zgodnie z umową przejęli powozy od awanturników i ruszyli na wschód w kierunku osady Vitrolle.
Domen Prevc i Bernhard Bart oraz Ingwar Egonsson, którzy przez wiele pacierzy stali przerażeni mordem, którego dokonali, pozostali samotnie na trakcie z 250 zk zapłaty, co jak można szybko wykalkulować daje 5 zk za życie jednego zabitego Tileańczyka.
***
W czasie wędrówki nad górami przeszła gwałtowna burza. Silne opady deszczu, które zaskoczyły nieobytych z dziczą wędrowców, a następnie gęsta mgła sprawiła, że awanturnicy rozdzielili się i zagubili.Domen Prevc oraz Ingwar Egonsson po kilku godzinnym bezskutecznym poszukiwaniu zaginionego Waltera Neun wrócili na trakt i ruszyli na północ. Wkrótce napotkali uwięzionego w klatce błaznów człowieka. Nieszczęśnikiem okazał się Bernhard Bart, który jak oświadczył wędrowcom został skazany na głodową śmierć przez zawistnego sierżanta z pobliskiego fortu, którego uczciwie ograł w kości. Niestety sierżant i jego ludzie nie umieli pogodzić się z losem i wzięli sprawy w swoje ręce.
Gdyby awanturnicy mogli przewidzieć przyszłość prawdopodobnie pozostawiliby nieszczęśnika w klatce błaznów, by poniósł zasłużoną karę. Jednak Bernhard znał drogę do fortecy, a bohaterowie graczy byli zmęczeni, głodni i brudni, ponadto łotr całkiem nieźle radził sobie w dziczy, czego żyjący całe lata w mieście wojownik i uczony nie mogli powiedzieć o sobie.
Wieczorem rozpętała się kolejna gwałtowna letnia burza, która w ciągu kilku pacierzy zamieniła trakt w rwący potok. Wśród huku błyskawic i szumu wody awanturnicy usłyszeli przerażający ryk, łopot skrzydeł, rżenie umierających koni i krzyki ginących ludzi.
Ryzykując życiem bohaterowie graczy ruszyli w górę traktu, gdzie dostrzeli wyvernę, która masakrowała zaskoczonych niespodziewanym atakiem rycerzy zakonnych. Konni próbujący opanować spłoszone wierzchowce zajeżdżali sobie nawzajem drogę, tratowali się i przewracali.
Na widok rozszarpującego ludzi i zwierzęta skrzydlatego potwora Ingwar Egonsson i Bernhard Bart stanęli jak wryci, natomiast Domen Prevc skoczył na wyvernę. Cichy jak śmierć, pośród huku uderzających piorunów natarł na delektującego się krwawą rzeźnią potwora. Moc Wiatrów Magii zamknięta w skomplikowanym wzorze tatuażu pokrywającym ramię wojownika przebudziła się i skoncentrowała w masywnym ostrzu półtoraręcznego miecza. Siła uderzenia była tak wielka, że Domen Prevc dzierżący wykute przez krasnoludzkich kowali ostrze jednym cięciem oddzielił szkaradny łeb wyverny od plugawego cielska.
Jak się okazało wojownik zaatakował w ostatniej chwili, bowiem ostatnim żywym rycerzem był Kurt Helborg, który powiadomiony przez Waltera Neun wyruszył na poszukiwanie zaginionych Domena Prevca i Ingwara Egonssona. I tak ten który miał nieść pomoc, sam został uratowany.
Zdrożeni wędrówką bohaterowie graczy wzięli na swe barki kolejny ciężar. Sporządzili nosze na których wlekli nieprzytomnego, rannego Kurta Helborga. Na szczęście fort do którego zmierzali nie znajdował się daleko.
***
W forcie wędrowcy wykąpali się, napili i zjedli. Niestety nie było im dane odpocząć i zregenerować sił. Wiadomości, które przekazali zostały przesłane dalej, a oni otrzymali pozostawiony przez Waltera Neun rozkaz, który polecił im udać się jego śladem do miasta Zenres w Księstwie Granicznym Levrellian, gdzie mieli się spotkać i razem udać na dwór Artilli Levrellian.Uzupełniwszy zapasy kompanii wyruszyli konno przełęczą Zimowe Kły w kierunku Traktu Khypryjskiego. Dzięki wyjątkowej biegłości w sztuce przetrwania jaką objawił Bernhard Bart wędrowcy dość bezpiecznie i względnie komfortowo pokonywali kolejne mile. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.
Gdy Domen Prevc i Bernhard Bart wrócili z polowania do obozu rozbitego w pobliżu skrzyżowania z Traktem Khypryjskim w obozie oprócz skrępowanego Ingwara Egonssona znajdowali się także zbrojni, na czele których stał nieprzyjemny typ przedstawiający się jako Johann Schmidt.
Herszt banitów powołując się z jednej strony na wspólnych znajomych z Berhardem Bartem, a z drugiej na służbę jaką niby wraz ze swoimi kamratami dla Artilli Levrelliana, a tym samym na wspólny interes, przekonał bohaterów graczy do swojego planu.
A plan był następujący.
Traktem Khypryjskim w stronę Przełęczy Wściekłego Psa wędruje karawana złożona z tuzina wozów, którą chroni i powozi cztery tuziny zbrojnych Tileańczyków. Wyładowana orężem i spyżą karawana ma podążać do księstwa Fatandiry, która zbiera siły do walki z księstwem Levrellian.
Herszt banitów oświadczył także, że Tileańczycy spodziewają się przewodników wysłanych przez Fatandirę i nie będą zaskoczeni widokiem bohaterów graczy. Awanturnicy przyłączą się do karawany i gdy uznają za stosowne zatrują jedzenie Tileańczyków. Gdy trucizna zacznie działać podążający za karawaną banici obezwładnią zbrojnych i przejmą wozy, które doprowadzą do księstwa Levrellian.
Awanturnicy spierali się. Bernhard Bart długo przekonywał Domena Prevca i Ingwara Egonssona do pomysłu. Wojownik i uczony w końcu ulegli namowom łotra i zrealizowali plan banitów.
Tileańczycy choć z początku ostrożni, to w końcu dali dali się zwieść. W końcu spodziewali się gości, poza tym zbrojni słabo posługiwali się reikspielem, a bohaterowie graczy potrafili wzbudzić zaufanie.
Gdy nadszedł umówiony dzień banici wręczyli Bernhardowi Bartowi truciznę, a ten nie namyślając się długo wlał całą zawartość do środka kotła aplikując zbrojnym śmiertelną dawkę toksyny, której działanie wzmocnił dodany do mikstury Upioryt. Tileańczycy przez kilka kwadransów konali w konwulsjach, by w końcu znieruchomieć na zrytej paznokciami ziemi wśród własnych odchodów i krwi.
Nim zbrojni skonali banici zgodnie z umową przejęli powozy od awanturników i ruszyli na wschód w kierunku osady Vitrolle.
Domen Prevc i Bernhard Bart oraz Ingwar Egonsson, którzy przez wiele pacierzy stali przerażeni mordem, którego dokonali, pozostali samotnie na trakcie z 250 zk zapłaty, co jak można szybko wykalkulować daje 5 zk za życie jednego zabitego Tileańczyka.
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz