Strony

wtorek, 2 kwietnia 2019

Imperium, część 146 - Prowincje. Wielkie Księstwo Talabecklandu, część 8 - Znaczące miejsca.

Lieske

Znajduje się tu największy ufortyfikowany zajazd w Talabecklandzie, poza samym Schloss. Lieske jest także nieoficjalną kwaterą główną dużego kontyngentu strażników dróg, którzy patrolują trakt od Schloss do Stiru, utrzymując bezpieczeństwo na Starej Leśnej Drodze. Zajazd Alkowa Taala jest wyposażony w pół tuzina cel więziennych w stodole oraz szubienicę w ogrodzie, która umożliwia wykonywanie wyroków na miejscu. Kapitan strażników dróg, Jorg Schmidt, przeprowadza procesy w sali wspólnej, w razie potrzeby wyznaczając gości zajazdu na ławników. Nie cofa się przed jasnym wskazywaniem podczas procesu, jaki werdykt i karę uważa za słuszne.


Priestlicheim

Leżąca w cieniu murów Kortlheim, osada Priestlicheim to siedziba dużego sigmaryckiego klasztoru i świątyni pod wezwaniem Leopolda Młota Wiary. Mieszkający się tu templariusze poświęcają się studiowaniu ksiąg i oczyszczaniu Jałowych Wzgórz ze wszelkich przekleństw, jakie na nie spadły. Chociaż zwykle sami badają wzgórza, wynajmują także poszukiwaczy przygód, jeśli inne sprawy wymagają ich uwagi. Templariusze polują także na mutantów, którzy zapuszczają się na północ od wzgórz.




Dawno, dawno temu żył człowiek, który był kimś więcej niż tylko człowiekiem. I nie tylko ze względu na to, że nikt nie dorównywał mu wzrostem, a jego skóra miała kolor liści i kory drzewnej. Pewnego dnia najzwyczajniej wyszedł z lasu, z najmroczniejszej kniei, gdzie wśród cieni zawsze drzemie skrawek nocy. Wynurzył się wprost z zielonej gęstwiny, jakby puszcza była jego matką, a wszystkie drzewa braćmi i siostrami.
Ludzie z wioski wybiegli mu na spotkanie.
- Bądźże pozdrowiony, przybyszu! - zawołał naczelnik, unosząc z dumą dębowy kostur, oznakę piastowanej godności. - Jakiej gościny od nas oczekujesz?
Olbrzym popatrzył na nich z uśmiechem, a kiedy otworzył usta, głos jego rozbrzmiał w dolinie.
- Co to za miejsce zrobione z drzewa, które już nie rośnie? - zapytał gromadzących się wokół ludzi.
Wieśniacy wyjaśnili, że to ich wioska, gdzie żyją i gospodarzą, a drzewo chroni ich przed deszczem, wiatrem i chłodem.
Olbrzym medytował przez chwilę, a na koniec stwierdził:
- Wprawdzie zabieracie drzewo, ale z dobrym zamiarem.
Postanowił zamieszkać na jakiś czas w wiosce, żeby poznać zwyczaje swoich ludzkich pobratymców, podobnie jak dotąd poznawał zwyczaje lasu. Upływały tak dni, tygodnie i miesiące. Malcy ze wsi towarzyszyli mu wszędzie niby żołędzie przy potężnym dębie. To one nazwały go Olbrzymem. Jak inaczej można nazwać kogoś tak wielkiego i dziwacznego?
Olbrzym poznawał ludzkie sposoby siania ziarna, zbierania zboża oraz mozolnej budowy z wykorzystaniem drewna, kamienia i gliny.
- Dajecie też coś ziemi - rzekł wielkolud, widząc, jak wieśniacy obsiewają pola i grzebią swoich zmarłych. - Uważam, że tak się godzi.
Ludzie czuli się swobodnie w towarzystwie Olbrzyma, który poruszał się wolno i z gracją, jak na swoje rozmiary, niczym rozłożysty klon kiwający się na wietrze.
Wieś cieszyła się spokojem, dopóki nie odwiedził jej jeszcze jeden gość: człowiek będący w nieustannym ruchu, jakby pożądał wszystkiego, co mu wpadało w oko. Jego twarz była tak jasna, że kto nie chciał zostać oślepiony, musiał odwrócić wzrok. Mieszkańcy wioski ponownie wylegli przed domostwa na spotkanie z obcym, dając wyraz zdumienia, że dwóch tak zadziwiających gości zawitało w ich strony.
- Bądźże pozdrowiony, przybyszu! - zawołał naczelnik, znów unosząc z dumą dębowy kostur, oznakę piastowanej godności. - Jakiej gościny od nas oczekujesz?
- Sam sobie wezmę, co zechcę - odrzekł nieznajomy.
Dotknął kostura naczelnika, a wtedy laska rozbłysła i drewno obróciło się w popiół.
Wszyscy odsunęli się od nowego gościa - wszyscy z wyjątkiem Olbrzyma, który najwyraźniej nie znał strachu.
Brązowo-zielony wielkolud popatrzył posępnie na popiół.
- Tak się nie godzi - zawyrokował. Wbił spojrzenie w nowo przybyłego. - Jesteś człowiekiem czy może czymś innym?
Uśmiech przybysza był przeraźliwie płomienny. Odpowiedział:
- O nie, nie jestem tym godnym pożałowania stworzeniem. Jestem Ogniem.
Olbrzym pokiwał głową, albowiem spotkał już wcześniej mniejszych ziomków tej istoty, którzy pomagali ludziom gotować strawę, a w chłodne noce użyczali im ciepła.
- Witaj, Ogniu - rzekł łagodnie. - Także dla ciebie znajdzie się miejsce w wiosce.
- Nie potrzebuję gościny - Ogień na to. - Chodzę tam, gdzie mi się podoba, i biorę to, co zechcę! - Co powiedziawszy, podszedł do pierwszej z dwunastu chat, jakie stały we wsi, i musnął jedną ścianę. W mgnieniu oka stanęła w płomieniach.
Wieśniacy krzyczeli w panice, lecz Olbrzym postąpił krok do przodu.
- Zrobiłeś, co musiałeś! - zawołał. - Teraz idź sobie dalej, żeby ludzie mogli żyć jak dawniej.
Świetlista postać tylko potrząsnęła głową i wyszczerzyła zęby w okrutnym uśmiechu.
- Ogień tylko rośnie. Gdy zjadam kostur, łaknę zaraz ściany. Zjadam ścianę i łaknę chaty. Zjadam chatę i pragnę całej wioski. Im więcej jem, tym większy czuję głód.
- Tutaj nie znajdziesz żadnych nowych początków, tylko końce. - Olbrzym stanął pomiędzy Ogniem a resztą wioski. - Muszę ci się sprzeciwić.
Olbrzym zaklaskał w dłonie, a wtedy nagięły się konary najbliższych drzew, żeby pochwycić ognistą istotę. Ale gdy tylko gałęzie dotykały jej ramion, natychmiast stawały w płomieniach i zamieniały się w zwęglone kikuty.
- Mało mnie obchodzi, czy mój pokarm jest żywy, czy martwy - rzekł Ogień. Po tych słowach wielkie płomienie wystrzeliły mu z palców i objęły Olbrzyma, po którym pozostała jedynie kupka popiołu.
Zapadła noc. Wieśniacy, którzy nie zginęli w pożodze, uciekli. Ogień pożerał jedną chatę po drugiej, aż strawił pół wioski.
Kiedy jednak zaświtał poranek, wśród popiołów coś się poruszyło i oto wysoki człowiek o zielono-brązowej skórze znów stanął na nogi.
- Wciąż tu jestem - oznajmił Olbrzym, cedząc sylaby tubalnym głosem. - Jak wszystko rośnie, tak wszystko musi umrzeć.
Ogień zaśmiał się.
- Masz czelność mnie wyzywać? Nawet twoja wielka siła nie sprosta komuś takiemu jak ja!
- Pochłaniasz, ale się nie uczysz - odparł Olbrzym. - Ja widziałem, jak niszczysz ludzi i domy, doświadczyłem bólu i cierpienia.
- I co ci to pomoże? - zarechotał Ogień, gotów ponownie spalić Olbrzyma.
Jednak Olbrzym pomyślał o bólu, przypomniał sobie cierpienie i zaczął płakać.
Wówczas Ogień wrzasnął, gdyż łzy Olbrzyma leciały prosto z nieba. Nadeszła gwałtowna ulewa, która zabiła płomień jasnej istoty.
Gdzie przedtem był ogień, teraz nie było nic, ale gdzie dawniej stały chaty i rosły drzewa, z popiołów strzelały nowe pędy.
- I tak się godzi - stwierdził wielkolud.
A potem wrócił do lasu.

-fragment Legend i Mitów Talabecklandu. Pióra doktora Balthasara von Schreibera.
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).

Będzie mi miło jeśli pozostawicie po sobie komentarz i udostępnicie ten post. Jeśli chcecie postawić mi kawę przycisk DONATE znajduje się poniżej.
I will be happy if you leave comments and share this post with friends. If you want to put me a coffee DONATE button is below.

 

Możecie także zostać Patronami DansE MacabrE i wesprzeć projekt za pośrednictwem strony patronite.pl.

A więcej o moim udziale na patronite.pl znajdziecie TUTAJ.
You can also become Patrons of DansE MacabrE and support the project through the patronite.pl website.

And more about my participation at patronite.pl can be found HERE.


Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz