Szanowne państwo-draństwo pozwoli, że w imieniu swoim, czyli QC, oraz Maniexa i Dhila Morgana z Abiger Industry przedstawię wam kolejny wywiad przeprowadzony w ramach cyklu Między Młotem, a Kowadłem!
Listę opublikowanych do tej pory wywiadów znajdziecie TUTAJ.
Założeniem serii jest przeprowadzenie wywiadów z blogerami skupionymi wokół założonego przez FireAnta serwisu Wrota - polska sieć blogów bitewnych.
Bohaterem dzisiejszego odcinka jest Gonzo, który od czerwca 2007 roku prowadzi blog Black Grom Studio.
Kwestionariusz osobowy...
...osoby rozpytywanej.
Wywiad...
...czyli między młotem a kowadłem.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z figurkami? W którym to było roku?
Gonzo: Jeśli myślimy o grach bitewnych to od 1994 roku, gdy na Lecie z RPG odbyła się pokazowa bitwa w Warhammera Fantasy Battle`a pomiędzy Arturem Marciniakiem i Arturem Szyndlerem. Wcześniej zbierałem figurki jedynie jako postaci do gier fabularnych. Więcej o początkach napisałem w pierwszej odsłonie FKB.Od kiedy prowadzisz bloga i co skłoniło cię do takiej aktywności w sieci?
Gonzo: W okolicach roku 2000 pracowałem jako grafik w agencji reklamowej zajmującej się, między innymi, tworzeniem WWW. W dobrym tonie było posiadanie swojej witryny internetowej lub kilku jeśli zainteresowania były szersze. Nie mogłem być gorszy, tak powstała pierwsza poświęcona Squatom. Drugą była Adeptus Moronicus, serwis mojej starej ekipa ludzi związanych z "Księgarnią u Izy". Każdy miał coś do pokazania, powstała galeria z fotografiami, jakieś tłumaczenia tekstów z Realm of Chaos, homerulesy np zasady rykoszetów itp. Chwilę żyło ale z czasem ludzie się wykruszali, każdy zajął czymś innym i temat w ciągu roku czy dwóch zdechł. Kilku ostatnich kumpli zostało w Hobby, ciągle wymienialiśmy się linkami do rzeczy wygrzebanych w Sieci, używaliśmy do tego Gadu-Gadu i maili. Po prostu przeklejaliśmy sobie linki z jakimś lakonicznym komentarzem ale było to irytujące bo często je gubiliśmy. W styczniu 2007 wpadłem na pomysł by je wrzucać na jedną www. Stronka sprawdzała się, ale dłubanie w htmlu zjadało mi masę czasu. Cały czas szukałem jakiejś prostej darmowej platformy z wygodnym CMS`em, bo klepanie kodu doprowadzało mnie do furii. Przetestowałem jakieś blogowe wynalazki na różnych serwisach, aż w końcu jeden z kumpli polecił mi blogspota. Link do archiwum pierwszej wersji strony, da się tam znaleźć różne ciekawostki sprzed lat. Ostatni wpis zapowiada przenosiny na bloga, gdzie formuła w zasadzie się nie zmieniła, ludzie nadal podsyłali linki, stąd różne awatary przy wpisach, jakoś to się kręciło. Przez parę lat ciągnąłem formę przeklejania co ciekawszych wieści z sieci, w tym czasie odnotowywałem największą liczbę wejść. W połowie 2010 przeprowadzam się. Zmieniam też trochę formułę bloga, zaczynam dodawać więcej własnych treści a mniej informacji ze świata. Ma to na pewno związek z moim zbliżeniem się do MaxMini i Kromlecha, więcej bitsów pozwala na szaleńcze konwersje. Posty są dłuższe i bardziej wnikliwe, lepiej dla mnie, ale chyba gorzej dla czytelników, bo spada oglądalność. Poważne zmniejszenie liczby wpisów łączę z powstaniem grup dyskusyjnych na facebooku, to tu przeniósł się ciężar dyskusji, masa ludu w jednym miejscu, komentarze i plotki są na żywo, znak czasu. Trochę teraz tego żałuję, bo można było częściej na bloga coś wrzucić. Od grudnia 2014 zaczynam z drugim blogiem, BA-Banzai który jest poświęcony Cesarskiej Armii Japonii do Bolt Action. Ostatnio wracam do blogowania, mam nadzieję że z korzyścią dla wszystkich.
Gonzo: Blogspot pozwalał na szybkie dodawanie wpisów bez dłubania w kodzie. Rozważałem inne platformy ale ta wydała mi się najprzyjaźniejsza.Jak często sprawdzasz licznik odwiedzin? Czy popularność bloga ma dla ciebie znaczenie, jeśli tak to jak promujesz swój blog w sieci?
Gonzo: Kiedyś parę razy dziennie, obecnie raz na tydzień albo i rzadziej. Promocja bloga ogranicza się do paru postów na facebooku, z tego co widzę generuje to jakiś zauważalny ruch i zwiększa liczbę odwiedzin. Wolałbym by komentarze pojawiały się pod wpisami na blogu a nie ograniczały do pustych lajków na fb. Podoba mi się inicjatywa Figurkowego Karnawału Blogowego i Wrót, trochę mnie to rozruszało.
Gonzo: Staram się podglądać co robią inni. Ostatnio więcej dłubię przy ludkach, czasem na blogach szukam inspiracji czy nawet gotowych rozwiązań. Niestety sporo mojej uwagi nadal pochłaniają grupy na facebooku. Staram się zawsze przeczytać pełen zestaw wpisów odnośnie każdej odsłony FKB, nawet jeśli sam nie biorę w niej udziału.Swojego bloga prowadzisz od wielu lat, jak oceniasz poziom komentarzy publikowanych przez internautów? Jak zmieniało się to na przestrzeni lat?
Gonzo: Niektóre wpisy, choćby te o elektrycznych grach Games Workshop część pierwsza i druga zostały odebrane lepiej, po prostu są ciekawsze, swoją drogą czas na kolejną aktualizację. Dobry wpis to więcej komentarzy, nie należy też oczekiwać jakieś burzy pod byle wpisem. Chyba że celowo wrzucimy coś kontrowersyjnego np o przewadze 9ery nad AoS. Cały czas wisi nad nami nieszczęsny facebook, niestety to tam się teraz komentuje.
Gonzo: Chyba nie specjalnie. Czasem pojawiają się koreańskie spam-boty, które zapraszają na randki, dlatego muszę moderować komentarze.
Czy masz jakieś ulubione blogi, które regularnie odwiedzasz? Jeśli tak to które?
Gonzo: Kiedyś Polskie Figurki po ich zamknięciu, najczęściej odwiedzam Wojnę w miniaturze.Jak dużo czasu poświęcasz na hobby? Masz swój warsztat?
Gonzo: Staram się wygospodarować choćby z godzinę dziennie by coś podłubać, ale mam też przerwy trwające tygodniami gdy nic nie robię. Mam osobny pokój tzw wspólny, w nim trzymam figurki, stół do gry, książki tematyczne, tu też mam kąt modelarski. Ostatnio częściej siadam do malowania bo zrobiłem gruntowne porządki.
Jesteś bardziej modelarzem, kolekcjonerem czy graczem?Gonzo: Malowanie figurek zaczynałem od Humbrola, kolorowanie jednego krasnala w czasach przed akrylowych zajmowało kilkanaście godzin, tyle czasu to cholerstwo potrafiło schnąć, ale to była norma i nikt specjalnie nie narzekał. Siadałem do akryli z dość sceptycznym nastawieniem. Pierwszego wieczora pomalowałem pięciu krasnali, prędkość z jaką dawało się malować szokowała i Humbrol poszedł w odstawkę. Przez lata chemia modelarska rozwijała się gdzieś na granicy mojego postrzegania, ale z czasem nawet Games Workshop wprowadziło "farby techniczne". Ostatnio lubię eksperymentować, wprowadziłem pigmenty i odkrywam świat farb firmy AK.
Gonzo: Lubię robić coś z niczego, konwertować, budować, to jest to co mnie najbardziej kręci w hobby. Nigdy nie mogę pojąć postawy typowych modelarzy, siedzą dziesiątki godzin nad czymś co kończy w gablocie jako zbiornik na kurz. Mam trochę za dużo figurek i wiele z nich nie opuszcza szuflad czy walizek od lat. Tak się stało z moim Mid-Norem do Confrontation, trochę szkoda, ludki są po to by nimi grać.
Gonzo: Mam sklep na eBay`u. Zacząłem od modeli które robiłem dla siebie, podobały się znajomym, postanowiłem popchnąć temat i jakoś się kręci. Ostatnio rozwijam linię domów XVIIIw pod okres napoleoński.
Gonzo: To zależy, jeśli robię model fantasy zdaję się na wyobraźnię i niczego wcześniej jakoś specjalnie nie planuję. Wygarniam graty z pudeł, jakieś bitsy i szaleję. Tak powstała pancerfura z resztek landraidera, platicardu i czegoś się dało. Przy ludkach historycznych jest dokładnie odwrotnie, zanim zacznę malować muszę przeczytać jak najwięcej i obejrzeć (jeśli są) ile się da fotografii z epoki.
Gonzo: Nie przepadam za ponownym malowaniem tego samego modelu. Cierpię katusze malując space marines czy inne powtarzalności w postaci jednolicie wyglądających Tau czy żołnierzy do Bolt Action. Na szczęście można to trochę zautomatyzować.Jakiej figurki nie chciałbyś pomalować ponownie?
Gonzo: Plastikowych beastmanów z 4ed WHFB. Pomalowałem ich kiedyś pięćdziesięciu na zlecenie. To był koszmar .
Gonzo: Nie wiem ile mam figurek i ilu firm, jest tego już za dużo bym był w stanie to spamiętać. Kiedyś za punkt honoru stawiałem sobie kupienie jakiegoś ludka przy każdej wizycie w sklepach, a że robiłem regularne objazdy, nazbierało się dziwaczności sporo. Krasnoludzka kobieta z D and D stała się czempionką w oddziale clansmenów, jakiś pokręcony ptaszowaty gość z Wargod of Aegiptus został magiem w bandzie Tzeentcha itp. Kupowałem to co mi się podobało, nawet z gier w które nie grałem. Kolekcje, które uważam za zamknięte to Mid-Nor, brakuje mi dwóch czy trzech skrajnie rzadkich figurek i Squaty, do których podobnie, nie mam kilkunastu wzorów. Niestety ich ceny lewitują gdzieś pod sufitem sali wykładanej pikowanym płótnem w Bedlam. Mam dużo za dużo do pomalowania tego co się nazbierało przez lata.Gdzie najczęściej kupujesz modele i akcesoria modelarskie? Masz swój ulubiony sklep internetowy lub portal aukcyjny?
Gonzo: Figurki ostatnio kupowałem w Wargamerze na Wilczej albo bezpośrednio od Warlorda. Dodatki modelarskie kupuję w Jadarze. W pojedyncze farby GW zaopatruję się w Casualgaming albo na Wilczej.
Gonzo: Warhammer 40000 jest najciekawszym i najpojemniejszym uniwersum. Bardzo krytycznie podchodzę do pewnych nowych pomysłów. Kręcę się w czasach gdy Stary Świat był oficjalnie częścią Wh40k, to gdzieś w okolicach pierwszej edycji Wh40k i trzeciej Warhammera Battle`a. Wtedy powstały najważniejsze książki, dwa tomy Realm of Chaos i Siege.Figurka, którą najchętniej dodałbyś do swojej kolekcji, ale którą ciężko zdobyć?
Gonzo: Jabberwock Boba Olleya.
Gonzo: HeroQuest, chciałbym w to jeszcze kiedyś zagrać. Nowej edycji raczej się nie doczekam, próba reaktywacji zakończyła się na KickStarterze porażką, i nie chodzi o kasę bo tę zebrano i to ponad pół miliona dolarów, a prawa do nazwy. Chyba, że upoluję w dobrym stanie oryginał.W jaką grę nie chciałbyś zagrać ponownie?
Gonzo: W Chronopię, miała koszmarne ludki. Wychodzę z założenia że dobra gra musi mieć trzy spójne fajne składowe. Uniwersum, zasady i ludki. Ludki jeśli są fajne, mogę zaadaptować do czegoś innego. Fluffowe gęganie chętnie przeczytam, jeśli zapowiada coś oryginalnego, zasady mogą posłużyć jako inspiracja dla stworzenia własnych. Jeśli jeden z tych elementów nie pasuje, nie wchodzę w grę. W Chronopii, moim zdaniem, leżało wszystko.Jak twoi najbliżsi reagują na hobby?
Gonzo: Tolerują drobne szaleństwa, i niech tak zostanie.
Gonzo: W scenie turniejowej nie uczestniczę, bo nie rozumiem sportowego grania w ludki. Dobrze za to wspominam imprezy organizowane przez Warchimerę, tzw Warchimera Games Day, to doroczne spotkania poświęcone grze Bolt Action. Gra na takiej imprezie różni się od turnieju tym, że gramy połączone fabularnie bitwy. Gracze na "małych" bitwach zdobywają określone przewagi, które mogą być użyte w finałowej wielkiej bitwie drugiego dnia. Fajna sprawa.Jakie masz plany malarskie na najbliższą przyszłość?
Gonzo: Skończyć japońską piechotę morską, to około sześćdziesięciu figurek z dedykowanym wsparciem w postaci czołgów pływających, własnych karabinów maszynowych, transportu. Zbieram w tym celu fotografie i czytam co się da. By nie oszaleć, dla przeciwwagi robię Chinditów już się ich trochę nazbierało. W dalszych planach Armię Kwantuńską a w zasadzie dwie, wczesną i późną. Chciałbym też zrealizować wstępny zamysł japońskich spadochroniarzy i jakieś oddziały zimowe. Po drodze pojedyncze drobiazgi do Umbra Turris czy innych skirmiszy. Squaty, krasnoludy i orkowy wyrzut sumienia... Gdzieś tam w dali majaczą Brytyjczycy do Napoleona.
Gonzo: Pięć lat to bardzo krótki okres, myślę że wiele się nie zmieni. Dokupię z tysiąc nowych ludków i może parę pomaluję.Gdybyś miał taką możliwość - jaką książkę lub film chciałbyś zobaczyć w wydaniu figurkowym?
Gonzo: Stargate Sg-1 to bardzo niedocenione uniwersum. Idealnie nadawałoby się na taktycznego skirmisza. Sporo różnych dziwnych frakcji, moce psioniczne, praktycznie dowolne teatry działań, dziwaczne technologie obcych. Piękna sprawa!
Gonzo: Chyba typowe czyli o początki: Jak zaczynał i co go najbardziej kręci w hobby.I który z wyWrotowców powinien być bohaterem następnego wywiadu?
Gonzo: quidamcorvus.
Gonzo: Nie sprzedawajcie swoich ludków! Jeśli nie kręcą was w tej chwili, zapakujcie je do skrzynki i schowajcie w suche i bezpieczne miejsce. Wrócicie do nich za lat pięć czy dziesięć i będziesz zadowoleni ze starych wzorów. Parę razy sprzedałem trochę ludków między innymi Necromundę i żałuję jak cholera...
Mamy też dla Ciebie kilka pytań, które przygotował Dhil Morgan z Abiger Industry.
Dhil Morgan: Jestem łasy na wszelkie ciekawe wspominki z "lat zamierzchłych", ze szczególnym uwzględnieniem szeroko pojętego wprowadzania bitewniaków w tym Warhammera do Polski.
Jednym z takich szczególnych miejsc, które kształtowało moją młodą świadomość miłośnika fantastyki była warszawska księgarnia „U Izy” gdzie nabywałem najpierw gry planszowe z firmy Sfera (Robin Hood i chyba pierwsze k10 dostępne szerzej na polskim rynku), gry RPG wydawane przez MAG-a oraz swoje pierwsze figurki z serii Metal Magic. To tam po raz pierwszy zobaczyłem na żywo figurki do Warhammera. Widoku podręcznika Warhammer Siege nie zapomnę do końca życia. Ponieważ mieszkałem poza Warszawą bywałem nie częściej niż raz na 2-3 miesiące i zawsze było to niesamowitym wydarzeniem. Było w moim życiu kilka magicznych momentów związanych z hobby, jednym z nich jest na pewno pierwsza wizyta w tej księgarni.
Po tym przydługim wstępie (mam nadzieję, że Cię nie zanudziłem) – chciałbym się dowiedzieć jak najwięcej o księgarni „U Izy”.
Kto był właścicielem i dlaczego księgarnia „U Izy” padła?
Czy dawna załoga trzyma się hobby czy porzuciła figurki/erpegi/fanatsykę?
Pamiętasz jakies ciekawe anegdoty z księgarskiej społeczności. O ile dobrze pamiętam kiedyś wspomniałeś o koledze (Morglum?), który cudownie malował, ale porzucił figurki dla saksofonu?
Dziękujemy za wywiad. Życzymy Ci wielu kolejnych sukcesów, udanych projektów i wszystkiego tego czego potrzebujesz!
Dhil Morgan: Jestem łasy na wszelkie ciekawe wspominki z "lat zamierzchłych", ze szczególnym uwzględnieniem szeroko pojętego wprowadzania bitewniaków w tym Warhammera do Polski.
Jednym z takich szczególnych miejsc, które kształtowało moją młodą świadomość miłośnika fantastyki była warszawska księgarnia „U Izy” gdzie nabywałem najpierw gry planszowe z firmy Sfera (Robin Hood i chyba pierwsze k10 dostępne szerzej na polskim rynku), gry RPG wydawane przez MAG-a oraz swoje pierwsze figurki z serii Metal Magic. To tam po raz pierwszy zobaczyłem na żywo figurki do Warhammera. Widoku podręcznika Warhammer Siege nie zapomnę do końca życia. Ponieważ mieszkałem poza Warszawą bywałem nie częściej niż raz na 2-3 miesiące i zawsze było to niesamowitym wydarzeniem. Było w moim życiu kilka magicznych momentów związanych z hobby, jednym z nich jest na pewno pierwsza wizyta w tej księgarni.
Po tym przydługim wstępie (mam nadzieję, że Cię nie zanudziłem) – chciałbym się dowiedzieć jak najwięcej o księgarni „U Izy”.
Kto był właścicielem i dlaczego księgarnia „U Izy” padła?
Gonzo: Księgarnia była własnością Izy, stąd nazwa, Księgarnia u Izy. Sklep zaczyna działalność jako salon Młodzieżowej Agencji Wydawniczej, jakoś w okolicach 1983r (albo wcześniej) jeszcze pod adresem Wilcza 62 (dokładnie ten sam lokal dziś zajmuje Wargamer). Przeniesienie na róg z Emili Plater, pod adres Wilcza 71 to 1989r. Ja się pojawiam od wiosny 1994 do zimy 1998 i o tym okresie mogę mówić, bo to pamiętam. Mamy z byłym szefostwem plan by zebrać wspomnienia z Księgarni w jakiejś spisanej formie. Będzie też parę słów o powodach zamknięcia.Jak się zaczęła przygoda księgarni z figurkami (kiedy, kto itd.)?
Gonzo: Klony Metal Magica pojawiły się w sprzedaży chyba wcześniej niż pierwszy numer "Magii i Miecza" w założeniu miały być pionkami do planszowej Magii i Miecz, ale wątpię by ktoś ich tak używał. Sama "Magia i Miecz" miała być pomostem do gier fabularnych, które MAG planował wydawać. Pierwsze dostawy figurek do Warhammera, realizowane jeszcze w dość pokątny sposób zaczęliśmy organizować od września 1994. Sprzedawało się na pniu, dostawa schodziła w parę godzin. Do Świąt Bożego Narodzenia, mieliśmy już stały kontakt i dostawy bezpośrednio z Games Workshop.
Gonzo: Odpowiedź będzie typowa, część siedzi i nadal jest głęboko wkręcona, część odpłynęła na inne wody. Większość załogi i stałych klientów jest do znalezienia na facebooku.Czy księgarnia miała coś wspólnego z powstaniem polskich figurek z serii Metal Magic, które były tam sprzedawane jeszcze zanim pojawiły się figurki do Warhammera. Chętnie też bym się dowiedział więcej o tych figurkach – kiedy zakończyła się produkcja, jak i gdzie je robiono (ostatnio Inkub wspomniał gdzieś, że odlewano je w zakładzie gdzie robiono klamki do drzwi i z tego samego stopu – ja pamiętam, że piłowanie nadlewek to była masakra)?
Gonzo: Księgarnia jedynie je sprzedawała. Figurki powstawały w innej firmie. Faktycznie były to klony modeli niemieckiej firmy Metal Magic i trochę starszych wzorów z GW. Odlewane w ZNALu, stopie cynku i aluminium miały twardość. Jakiś czas temu wygrzebałem starego smoka by go oczyścić, nawet z użyciem dremela i nowych frezów to nadal dramatycznie ciężkie zadanie.
Gonzo: O tym co się działo w Księgarni można gadać godzinami. Morglum odszedł z hobby, z dużą stratą dla świata malarskiego. Jako pierwszy malował "na mokro" stosując laserunki i gładkie przejścia, gdy reszta świata męczyła dry-brush a szczytem zaawansowania było zalewanie wszystkiego washem. Dziś zajmuje się modelarstwem w skali 1:1 tzn buduje domy metodami tradycyjnymi.Czy po upadku księgarni „U Izy” miałeś coś wspólnego z wydawnictwem Mag i jego sklepami figurkowymi (Estel i chyba Goblin w Warszawie)?
Gonzo: Nigdy nie pracowałem w MAGu. Estel nawiedziłem parę razy między innymi by kupować pierwsze karty do L5R, czy ludki przy okazji promocji. W Goblinie byłem raz czy dwa.
Zakończenie...
...czyli do następnego razu.
...a szanownemu państwu-draństwu dziękujemy za lekturę.
Jeśli podoba się Wam ten cykl dajcie znać w komentarzach oraz udostępnijcie wpis na portalach społecznościowych.
Ach, zapomniałbym! Który z wyWrotowców zgodnie z życzeniem szanownego państwa-draństwa miałby być bohaterem kolejnego wywiadu?
Jeśli podoba się Wam ten cykl dajcie znać w komentarzach oraz udostępnijcie wpis na portalach społecznościowych.
Ach, zapomniałbym! Który z wyWrotowców zgodnie z życzeniem szanownego państwa-draństwa miałby być bohaterem kolejnego wywiadu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz