wtorek, 7 października 2025

Królestwa Ogrów, cześć 10. Kultura Ogrów.

Jest jedna rzecz, która łączy ogry rozsiane po świecie. Jedno przekonanie, które wynoszą z dzieciństwa, a które towarzyszy im aż do śmierci: silniejszy ma rację. Stworzenie silniejsze może odebrać słabszemu co zechce, w tym jego ciało i życie. Cała kultura Królestw Ogrów bazuje na tym właśnie przekonaniu i jest ono zakodowane w umyśle każdego mieszkańca, począwszy od najmizerniejszego gnoblara, a na najpotężniejszym Tyranie skończywszy.
O statusie ogra świadczą jego fizyczne rozmiary i wielkość brzucha. Mimo to, prześcigają się w ciągłym udowadnianiu swojej siły. Lubują się w noszeniu trofeów ściągniętych z jaskiniowych bestii i malowaniu na gołej skórze barw wojennych, określających ich przynależność plemienną. Przyjmują też imiona, które mają podkreślić ich siłę i samookaleczają się w rytuałach, by pokazać, że nie odczuwają bólu. Dorosły Byk ruszający do walki budzi słuszny lęk; przywódcy tacy jak Pięściarze czy Tyrani wyglądają wręcz przerażająco.

Cała ta otoczka nie jest zwykłym pozerstwem. Ogry często stają do rywalizacji, która ma potwierdzić ich fizyczną siłę na forum plemienia. Pojedynki towarzyszą najczęściej wielodniowym ucztom lub są częścią specjalnych zawodów. Decydują również o przywództwie. Najczęściej są to stosunkowo niegroźne pojedynki na pięści, w których pokonany ogr naraża się jedynie na obrzucenie zaślinionymi i niedojedzonymi resztkami jedzenia. Jednak równie często bywa to śmiertelna, krwawa walka w trzewiodole. Ta forma pojedynku zdobywa coraz więcej zwolenników w Starym Świecie. Podczas walki w dole dopuszcza się, a właściwie oczekuje, że walczący będą używać jakiegoś rodzaju broni: żelaznych pięści, ciężkich łańcuchów, szponów czy ćwiekowanych hełmów. Nie należy chyba wyjaśniać, że walki w dole urządzane przez ludzi wypadają przy Ogrzych zmaganiach nader blado: są łagodne i bezkrwawe w porównaniu z przepełnionymi okrucieństwem pojedynkami ogrów.

Ulubioną rozrywką ogrów pozostaje walka na brzuchy. Cieszy się ona większą estymą, niż mordobicie czy walki pięściarskie. Dzieje się tak dlatego, że o zwycięstwie decyduje tu zwykle obwód i wielkość brzucha. Ogry łapią się za pasy i starają się zepchnąć przeciwnika z areny przy użyciu kombinacji siły i wagi, oczywiście z pomocą własnego brzuszyska. Przeciwnicy nie ustępują na krok, prężą muskuły i napinają ścięgna, aż w końcu przy wtórze beknięć, splunięć, ryków i pogróżek (większość pada ze strony publiczności), jeden z ogrów ugina się pod naporem i zostaje zepchnięty na gołą ziemię.

Jeśli obaj rywale przeżyją ogrze zawody, zwycięzca ma prawo zjeść kawałek przegranego. O ile pojedynek był formą rozrywki tudzież miał ustalić, kto rozpocznie ucztę na zabitym wrogu, kończy się na pożarciu ucha, nosa czy kilku palców pokonanego.

Sprawy mają się inaczej, jeśli pojedynek dotyczy przywództwa, sporu o ziemię, czy urazę osobistą. Rywale zdejmują przed walką swoje nabrzuszniki, na znak, że jej stawką będzie czyjeś życie. Walka gołych brzuchów kończy się zawsze śmiercią jednego z przeciwników, a zwycięzca zjada jego skrwawione zwłoki na oczach wiwatującej gawiedzi. W ten sposób ogr posiądzie siłę pokonanego i zyska szacunek swojego plemienia.

Większość pojedynków i zawodów ma miejsce podczas lub na zakończenie uczty. Plemię jest najedzona i istnieje szansa, że rywalizacja nie przerodzi się w ogólną bijatykę. Uczty mają dla ogrów wymiar wręcz religijny i, jeśli tylko starcza mięsa, każda okazja jest dobra, by rozpocząć świętowanie. Podczas uczt goście honorowi zasiadają po prawicy Tyrana i przysługuje im prawo do drugiego kawałka podanego mięsa. W praktyce gościem honorowym jest najczęściej myśliwy, który przyniósł plemieniu zdobycz.

Charakterystycznymi cechami Ogrzych uczt są ruszty wielkości obory i masywne koryta ustawione na kozłach wokół trzewiodołu. Tę śmierdzącą dziurę w ziemi wypełniają skrawki gnijącego mięsa, części ciał i pordzewiała broń, która służy ogrom w ich okrutnych pojedynkach. Uczty innych ras uprzyjemniają minstrele. Cóż, ogry nie znają pojęcia muzyki i wyżej śpiewu przy delikatnych brzmieniach lutni cenią sobie hałas. Osobnik, który potrafi przekrzyczeć pozostałych, uzyska status utalentowanego wykonawcy. Ucztą towarzyszą ryki, przekleństwa i beknięcia, a także wszechobecny trzask łamanych kości i ciągłe mlaskanie. Główną i jedyną potrawą pozostaje świeże mięso. Jednakże Rzeźnicy zdają sobie doskonale sprawę z zalet urozmaiconej diety. Gdy na sali króluje muzyka pełnego obżarstwa, podkreślają dzikim czosnkiem smak pieczonej bestii jaskiniowej, podawanej z surową bretonniną, serwują twardą krasnoludzinę w gromrilowych skrzyniach, nadziewają grube kiełbachy najprzedniejszym mięsem żołnierzy Imperium tudzież przygotowują - uważaną za przysmak - elfią gicz duszoną w końskiej krwi. Za napitek służy najczęściej ogrze piwo - podły, ciężki i mętny trunek, do którego wrzuca się plastry miodu i szerszenie. Ogrze piwo bez trudu powaliłoby najtęższego krasnoluda. Pije się je z rogów bestii, które pijący osobiście zabił.

Największe uczty urządza się po udanym ograbieniu wielkich, ciągnących się na mile karawan, zmierzających przez Złe Ziemie i Ogrze Królestwa do Kitaju. Te uzbrojone konwoje są zwykle dobrze strzeżone (często przez ogry z innych plemion), lecz jeśli krwiożerczy szczep ogrów zdoła złupić jeden z nich, to obłowi się złotem, drewnem na opał i innymi drogocennymi przedmiotami. Ogry potrafią zasadzić się i wypatrywać wielkiej karawany miesiącami. Uczta po grabieży trwa bezustannie przez cały tydzień i jest orgią jedzenia i picia, a towarzyszące jej dźwięki słyszane są z kilku mil. Niestety takie święta są coraz rzadsze. Rządzący żelazną ręką Wszech-Tyran Tłuścisz Ząb, Pan Handlu, zmusza plemiona do najemnej służby i współpracy z ludźmi. Powoli, ale stale, rośnie w Królestwach Ogrów świadomość, że złoto jest równie cenne jak mięso i równie dobrze pomaga w przetrwaniu kolejnej zimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz