W sercu pradawnych wzgórz, gdzie cisza gęstnieje jak krew, a wiatr niesie zawodzenia nieistniejących już języków, leży uśpione zło. Dwór Króla kurhanów nie został powołany do życia – on nigdy nie umarł naprawdę. Od tysięcy lat dryfuje na granicy światów, między snem a śmiercią, między pamięcią a zapomnieniem.
Gdy zaklęcia ochronne słabną, gdy ofiary przestają płonąć na kamiennych ołtarzach, gdy ludzka stopa ośmiela się spocząć na świętym kopcu – z wnętrza ziemi wypełzają duchy, cienie i upiory, niosąc zgubę każdemu, kto zakłócił ciszę ich snu. Zanim jednak cień padnie na ludzką duszę, pada najpierw na jej echo – i to ono krzyczy pierwsze.
Eteryczny dwór nie zna litości ani spoczynku. Na jego czele stoi Król Kurhanów – władca, którego imienia nie odważają się szeptać ani żywi, ani martwi. On jeden ocalał z pierwszej wojny ludzi i bogów, spętany w zaklętych kryptach, gdzie jego ciało rozsypało się w proch, lecz duch przetrwał, złakniony panowania nad światem, który go zapomniał.
To on budzi dusze pradawnych wojowników, przywołując je z otchłani cienia. To jego wola spaja rozproszone wspomnienia bitwy i śmierci w oddziały widm, maszerujących bezgłośnie przez gaje, cmentarzyska i spowite mgłą wrzosowiska.
Umarli przed wiekami wojownicy, pochowani w omszałych kurhanach, zbudzili się podczas Burzy Chaosu. Nie po to, by stanąć po stronie ludzi – nie z lojalności wobec śmiertelnych – lecz dlatego, że nienawiść sięga dalej niż śmierć. W ich oczach wszelkie życie było winne. Nie czynili różnic między żołnierzem, berserkerem czy demonem. Wszystko, co oddychało, zasługiwało na chłód grobowego dotyku.
Ich szarże przeorały wzgórza Ostlandu, ścinając zarówno Niewolników Ciemności, jak i potomków Sigmara. Dla upiorów nie ma stron. Jest tylko zemsta. Gdy ruszają na wojnę, ich marsz nie powoduje echa – tylko śmiertelną ciszę. Nie śpiewają pieśni – ich hymnem jest skowyt potępionych, niosący się pośród zamglonych wzgórz jak wycie umarłego świata.
Ich siedzibą są kurhany – prastare grobowce wzniesione na długo przed powstaniem Imperium. Budowane przez plemiona czczące zmarłych wodzów, dziś porosłe mchem i przeklęte. Tam, gdzie śmiertelnicy widzą tylko porzucone wzgórze, pod powierzchnią drzemie podziemne miasto – labirynt krypt, komnat i rytualnych sal.
Wejścia do nich strzegą runiczne znaki i talizmany, które pękają, gdy nadchodzi wezwanie króla. Mówi się, że każda dusza zabita przez wojownika Dworu zostaje na zawsze uwięziona w kurhanie, z którego powstał jej oprawca. Zbroje z brązu, skrzydlate hełmy, ceremonialne ostrza i ciała, które nigdy nie zgniją – to ich dziedzictwo. Szamani, którzy naśladowali rytuały Królów Grobowców z Nehekhary, pogrążyli się w zakazanej nekromancji i przekazali Królowi kurhanów klucze do mrocznej magii.
W mrokach tych katakumb trwa odwieczny dwór. Szamani sprzed wieków, duchy dzieci pogrzebanych żywcem, zabójcy z przeklętym ostrzem w duszy. Ich istnienie to cierpienie – wieczne, niespełnione, wiecznie głodne. Król kurhanów nie zna współczucia. Jest imperatorem śmierci, tyranem zaświatów, panem tego, co nie powinno istnieć.
Ciała poległych z ich ręki odnajdywane są z przemarzniętą skórą i twarzami zastygłymi w wiecznym przerażeniu. Ich obecność wypacza ziemię – rośliny więdną, dzieci rodzą się z oczami martwymi jak popiół. Kompania Króla Kurhanów to nie armia – to przekleństwo. Ich dotyk niesie chłód grobu. Zjawy o wypalonych oczach, banshee, upiory – ich obecność zapowiada burze i zapach mokrej ziemi z trumny.
Czasami, w zimne noce, nad kopcami unosi się zielonkawa poświata. Wieśniacy szepczą, że to duchy patrolują granice dawnego królestwa. Mówi się, że dusze są związane z pamięcią – i że każda samotna wieża, każda kaplica, każdy las może kryć grobowce Króla kurhanów. Stare mapy znaczone są przeklętymi symbolami, a podziemne echa niosą szepty w języku, który nigdy nie był ludzki.
Eteryczny dwór Króla kurhanów można uwięzić – lecz nie zniszczyć. On istnieje, by przypominać, że śmierć nie jest końcem. Że dawne grzechy nigdy nie pozostają pogrzebane. I że groby nie będą zamknięte na zawsze.