poniedziałek, 12 stycznia 2015

Historia magii. Część 28. Tradycja Śmierci.

Śmierć ze swą kosą kroczy wraz z nami
Podążając Ametystu szlakami.
Mroczne i posępne są życia drogi,
Na końcu zalśni Fiolet złowrogi.
Tradycja Śmierci to magia przemijania i ludzkiej śmiertelności. Opiera się na manipulacji Shyish - fioletowym Wiatrem Magii. Magistrowie tej tradycji zwani są ametystowymi czarodziejami (Carpe Vita) i budzą powszechny strach, w pełni zresztą uzasadniony. Mimo, że często bywają utożsamiani z nekromantami, całkiem się od nich różnią. Ametystowi czarodzieje akceptują naturalny koniec wszystkich rzeczy, podczas gdy nekromanci starają się pokonać śmierć za pomocą mrocznych zaklęć.

Wraz ze wzrostem mocy ametystowi czarodzieje stają się coraz bardziej milczący, choć wcale nie ponurzy. Unosi się nad nimi cień śmierci. Z czasem chudną i bledną, choć do końca zachowują szacunek dla wszelkiego życia i swoisty, wisielczy humor.
  • Kolegium: Ametystu
  • Nazwa własna: Kapituła Ametystu
  • Popularne tytuły Magistrów Shyish: Ametystowi Czarodzieje, Czarodzieje Śmierci
  • Kolor: fioletowy
  • Symbole: Kosa, Klepsydra, Ametystowa Czaszka, Ciernista Róża
  • Wiatr Magii: Shyish
Shyish
Shyish to Eteryczna manifestacja upływającego czasu, śmierci oraz nieuchronnego końca wszelkiego istnienia. Można ją utożsamiać z obawami w obliczu nieznanego, strachem, jaki odczuwają wszystkie istoty żywe w chwili zagrożenia, a w szczególności wobec własnej śmierci. Shyish to jednak również szacunek i cześć - aura, którą śmiertelnicy otaczają rzeczy uznawane za święte lub wyjątkowe.

Shyish formuje się, gdy ktoś zdaje sobie sprawę z ulotności życia, wspomina dawno minione dzieje, akceptuje swoje życie w danym jego momencie lub tęskni za wydarzeniami, jakie mają dopiero nadejść. Mówi się też, że Shyish to wiara, że istnieje coś większego, wspanialszego i znacznie trwalszego niż ludzkie życie - a mianowicie świat, w którym to życie rodzi się i umiera. Wiatr Shyish to dziwna substancja, w której wszystkie chwile tworzące ciągłość czasu współistnieją w jednym jego fragmencie.

Fioletowy Wiatr często opisywany jest jako Wiatr Czasu, gdyż wieje z przeszłości, która już przeminęła, przez teraźniejszość, która wiedzie do wszelkich zakończeń, tych nieodłącznych składowych każdego śmiertelnego żywota, w kierunku przyszłości, która doprowadza do nieuchronnej śmierci. Niektórzy przekonują, że Shyish to przeznaczenie, gdyż nie kontroluje wydarzeń przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, lecz jest ich wiernym odbiciem.

Wiatr Shyish wieje silniej, gdy ktoś stawia czoła śmierci lub coś się kończy. Przyciągają go pola bitew oraz ludzie, którzy pogodzili się z myślą o własnej śmierci. Zjawia się na miejscach egzekucji i otula milczące cmentarze, na których bliscy opłakują i wspominają swoich zmarłych. Najłatwiej wiatr ten można zauważyć o świcie i zmierzchu - porze przemijania nocy i dnia. Shyish najsilniej wieje wiosną i jesienią, w porach zrównania dnia z nocą, oraz zimą i latem podczas najkrótszego i najdłuższego dnia w roku.

Opis
Według Imperialnego Dekretu o Magii, Magistrowie, którzy władają Fioletowym Wiatrem Shyish, zajmują się Taumaturgią Finalizacyjną. Termin ten został nieco sztucznie ukuty na potrzeby dekretu, gdyż powszechna nazwa Fioletowej Magii - nekromancja - była myląca i nieadekwatna.

Magia Ametystu
Prawdą jest, że Magistrowie Kolegium Ametystu posiadają władzę nad zmarłymi oraz mogą sprowadzać na ludzi śmierć. Potrafią kraść wrogom dusze lub wysysać ich siły życiowe, pozostawiając pustą skorupę skóry i kości. Magistrowie Kolegium Ametystu widzą dusze i duchy błąkające się po naszym świecie oraz potrafią w ograniczony sposób komunikować się z nimi. Najpotężniejsi Magistrowie Shyish potrafią kontaktować się ze światem duchów i rozmawiać z duszami zmarłych, a nawet sprawić, by taka dusza przemówiła ustami czarodzieja. Jak sami jednak przyznają, władza nad duszami zmarłych nie dotyczy tych zmarłych, którzy oddali się dobrowolnie we władanie bogów Chaosu lub ich dusze zostały pożarte przez demony.

Uczeni twierdzą, że nadchodzi moment w życiu każdego człowieka, w którym przestaje on rosnąć i dojrzewać, a zaczyna starzeć się i umierać. Gdy taka chwila nadchodzi w życiu Magistrów Shyish, podobnie dokładnie widzą i czują, jak po kawałeczku zabiera ich śmierć, gdyż dane jest im widzieć wszystko, co przemija lub się kończy.

Magistrowie Ametystu często bywają oskarżani o nekromancję. Zarzuty takie są nieprawdziwe, a przynajmniej nie w pełni prawdziwe. Nekromanci sprzeciwiają się śmierci i nienawidzą końca życia (zwłaszcza swojego), podczas gdy Kolegium Ametystu godzi się z nieuchronnością śmierci i nie czyni nic, aby jej zapobiec. Różnica ta jest jednak zbyt subtelna dla skorych do przesądów mieszkańców Imperium, tak więc Kolegium Ametystu cieszy się bardzo złą reputacją wśród społeczeństwa - zwłaszcza, że podobieństwa do sztuki nekromancji są uderzające (chociaż praktykowanie Fioletowej Magii nie zmienia czarodzieja w żywego trupa, tak jak sprawia to zakazana Nekromancja). Słusznie przypuszcza się, że magia Shyish jest w pewnych sferach znacznie słabsza od zaklęć nekromantów, spaczonych i gotowych zniszczyć własne dusze, byle tylko uniknąć śmierci.

Kolegium
Kolegium Ametystu to chyba najbardziej zagadkowe i nieprzystępne bractwo czarodziei w Imperium. Swoją tajemniczością ustępuje tylko Kolegium Cienia, które od dawna dzierży tytuł najtajniejszej organizacji w królestwie. Skrytość Kolegium Ametystu stanowi wodę na młyn wyobraźni prostych ludzi i dodatkowo zwiększa niechęć społeczeństwa do Magistrów Shyish.

Pod względem dyscypliny, ascetyzmu oraz prostoty i surowości życia pozostają wzorem nawet dla Hierofantów Kolegium Światła. Teclis pouczył pierwszych Magistrów Kolegium Ametystu, że Shyish można praktykować tak długo, dopóki nie przekroczy się pewnej delikatnej granicy, za którą czai się ciemność, zło i cierpienie. Kapituła Ametystu (jak nazywają siebie Magistrowie Wiatru Shyish) trzyma w dłoniach władzę nad życiem i śmiercią bliźnich. Magistrowie potrafią skinieniem palca zatrzymać ludzkie serca w taki sposób, aby ofiara umarła z przyczyn wyglądających na naturalne. Mogą też odwlec w nieskończoność moment śmierci konającego lub wyssać z niego resztki życia. Najwięksi Magistrowie Kolegium potrafią ukraść ludziom duszę i zamknąć ją na wieki w swoim laboratorium.

Arcymagowie Shyish stają się ucieleśnieniem badanego przez siebie paradygmatu. Przestają obawiać się śmierci i starzenia. Teclis ostrzegł młodych Magistrów Ametystu, że im lepiej poznają naturę śmierci i im bardziej urosną w magiczną siłę, tym większa zacznie ich ogarniać pokusa, by przedłużyć własne życie. Chociaż manipulowanie magią wyraźnie wydłuża życie czarodzieja, pragnienie poznania zakazanej Nekromancji i odnalezienie Formuły wiecznego życia jest olbrzymie, zwłaszcza dla niedoświadczonych Magistrów. Nic dziwnego, że Kolegium Ametystu z brutalną bezwzględnością eliminuje wszystkich uczniów, którzy choćby przelotnie zainteresowali się magią czarnoksięską. Owi nieszczęśnicy, bez względu na to, czy rzeczywiście poznali jakieś tajniki zakazanych Tradycji, są natychmiast usuwani z Kolegium, a następnie unicestwiani w straszny i bezlitosny sposób.

Warto nadmienić jednak, że proces selekcji kandydatów na uczniów Kolegium Ametystu jest niezwykle staranny. Kandydaci poddawani są szczegółowej indoktrynacji i nieustannemu nadzorowi. W rezultacie, bardzo rzadko dochodzi do zdrad. W ciągu ostatnich dwustu lat, arcymagowie Kolegium Ametystu zaledwie cztery razy łączyli swoje siły, aby wytropić i zniszczyć renegata Kolegium. Poszukiwania prowadzone były, rzecz jasna, w absolutnej tajemnicy Nikt nie podejrzewał istnienia renegatów, nawet łowcy czarownic ani Kolegium Cienia. W każdym z czterech przypadków renegat został schwytany, a następnie zniszczony w absolutnie bezlitosny i okrutny sposób. Dowody przestępstw i winy zdrajcy były pieczołowicie niszczone lub ukrywane. Ciała ofiar znikały, a tajemnicze zgody ewentualnych świadków składano na karb przyczyn naturalnych, wypadków lub zbrodni znanych oprychów, a niezwykłe obumieranie roślin domowych i mchu na ścianach domów tłumaczono nagłą plagą robactwa lub wczesnymi mrozami.

Najkrótsze polowanie na renegata trwało kilka dni, najdłuższe zaś kilka lat. Jednak nikt jeszcze nie zdołał uniknąć gniewu arcymagów Kolegium Ametystu.

Brutalność metod jest jednak podyktowana bardzo realnym zagrożeniem. Magister Shyish, który pozna zakazane sztuki nekromancji, może stać się niezwykle potężnym i groźnym wrogiem Imperium. Jednak największe zagrożenie dla samego Kolegium stwarzają nie tyle sami renegaci, co raczej wszelka nieczystość ducha i myśli Magistrów. O ile większość czarodziei pozostałych Kolegiów charakteryzuje się pewnym ekscentryzmem i jest to, w zależności od Kolegium, fakt uciążliwy bądź zabawny, o tyle ewentualne szaleństwo Magistra Ametystu byłoby zdarzeniem straszliwym.

Mimo braku dowodów, Magister Patriarcha Reiner Starke z Kolegium Cienia podejrzewa, że olbrzymia magiczna bitwa stoczona osiemdziesiąt lat temu w pobliżu Kolegium Płomienia, w wyniku której zniszczona została cała dzielnica Altdorfu, zapoczątkowana została zaklęciami rzucanymi przez oszalałego Magistra Ametystu toczącego walkę z arcymagami własnego Kolegium. Nie wiadomo, czy Starke poszukuje dowodów w tej sprawia, gdyż nigdy publicznie nie wspomniał o swoich podejrzeniach. Dumne jak zawsze Kolegium Płomienia odmawia komentarza w tej sprawia, choć oczywiste jest, że dzielnica nie mogła doszczętnie spłonąć bez wydatnej pomocy Piromantów Kolegium Płomienia. Starke podejrzewa, że Kolegium Shyish jest potężniejsze, a zaklęcia znacznie silniejsze, niż to się wydaje czarodziejom innym Kolegiów. Starke nie zrobi jednak niczego, co mogłoby doprowadzić do rozłamu lub wojny pomiędzy Kolegiami, gdyż Altdorf z pewnością by tego nie przetrwał.

Obowiązki i kontrakty
Podobnie jak inne Kolegia, Kolegium Ametystu ma obowiązek posyłać swoich Magistrów do służy w Armii Imperialnej. Także zamieszkujące okolice Sylvanii bogate rody (lub lokalne władze) często zwracają się o pomoc do Magistrów Shyish, aby zapobiegli poczynaniom czarnoksiężników i wampirów, szczególnie zaś przypadkom praktykowania nekromancji i sanguimancji. Dzięki mocom i nieustannej pracy Czarodziei Ametystu, chłopi mogą spać spokojnie, gdyż ich zmarli przestają powracać nocami do wiosek. Tylko tam, na pograniczach Sylvanii, lęk przed Kolegium Ametystu ustępuje szacunkowi dla ich mocy i podejmowanego wysiłku.

Magistrowie Shyish
Magistrowie Ametystu noszą szaty w kolorze fioletu, chociaż wielu równie chętnie wybiera czerń. Zamiast korzystać z czarodziejskiej laski, często wspierają się na ostrej jak brzytwa kosie. Kosa ta nie jest zwykłym, chłopskim narzędziem rolnym, lecz kunsztownie zdobioną bronią i symbolem rangi Ministra. U pasów Magistrów Shyish często wiszą wyschnięte ludzkie kości, które symbolizują nieuchronne przemijanie żywotów. Widnieją na nich runy i symbole Kolegium, a w szczególności powszechnie rozpoznawane klepsydry i cierniste róże.
Bez względu na to, jak wyglądali kandydaci przed wstąpieniem do terminu Kolegium Ametystu, długie godziny spędzone na nauce oraz bliski kontakt z magicznym Wiatrem Shyish sprawiają, że Magistrowie Ametystu są kościści i bladzi. Regułą jest też, że czarodzieje ametystu golą głowy i całe ciało, tym bardziej upodobniając się do kościotrupów.

Mentalność
Magistrowie Kolegium Ametystu są związani ze śmiercią i wszelkiego rodzaju kresem istnienia. W kręgach uczonych słyną z dość osobliwej postawy, gdyż nigdy nie rozpoczynają nowych badań lub projektów, natomiast uwielbiają je kończyć. Mówi się, że w każdej dyskusji to właśnie Magister Kolegium Ametystu ma ostatnie słowo.

Doświadczeni Magistrowie Shyish są małomówni i zamknięci w sobie, choć rzadko bywają ponurzy lub nieszczęśliwi. Nie oczekują od życia niczego, a zatem życie ich nie rozczarowuje. Magistrowie Ametystu odzywają się rzadko, jednak ich sarkastyczne i wisielcze poczucie humoru zdążyło już przejść do legendy.

Magistrowie Kolegium Ametystu są całkowicie pozbawieni ambicji. Być może właśnie z tego powodu żaden z nich, pomimo potęgi swoich zaklęć, nigdy nie został Najwyższym Patriarchą Kolegiów Magii. Obojętni i opanowani, Magistrowie Ametystu wykazują zawsze żelazną konsekwencję, a w czasie poszukiwań renegatów lub nekromantów absolutny brak współczucia, litości i lęku.

Uczniowie
Magistrowie Ametystu przyjmują do terminu niewielu uczniów. Od kandydatów wymagają przejścia surowych testów i złożenia uroczystych przysiąg.

Uczniowie Kolegium mają obowiązek przekazać bractwu cały swój doczesny dobytek, w tym prawa spadkowe. W rzadkich wypadkach uczniowi pozwala się zachować jakieś osobiste przedmioty, jednak w ogólności Kolegium dba o to, aby wstąpienia do bractwa było dla nowicjusza niczym śmierć - przejściem w zupełnie nowy etap egzystencji. Stare życie musi zostać odrzucone i zapomniane.

Do Kolegium Ametystu trafia wielu nowicjuszy Morra. Nie jest to niczym dziwnym, gdyż od dawna wiadomo, że kapłani boga śmierci są niezwykle wrażliwi na przepływy Fioletowego Wiatru Magii. Zawirowania Shyish towarzyszą wielu kapłańskim rytuałów Morra, choć fakt ten jest z uporem ignorant przez kapłanów pozbawionych daru wiedźmiego wzroku. Kapłani i nowicjusze, którzy przejawiają talent ewidentnie nie pochodzący od boga śmierci, uznawani są za przeklętych, a przynajmniej nie nadających się do wykonywania posługi Morra na tym świecie. Rozczarowani takim traktowaniem, wrażliwi na magię kapłani Morra zazwyczaj słyszą dziwny zew, któremu rzadko potrafią się oprzeć, a który wiedzie ich wprost do Kolegium Ametystu.

Nauka w Kolegium Ametystu jest organizowana przez mentorów, lecz szczegóły terminu uczniowskiego pozostaję nieznane.

Reputacja Kolegium
Obywatele Altdorfu, podobnie jak mieszkańcy całego Imperium, na ogół unikają Magistrów Ametystu. Co prawda, zdarzają się osoby, które są gotowe zaryzykować wszystko, aby choć raz zamienić kilka słów z ukochanym zmarłym lub poznać jego tajemnice, jednak są to wyjątkowe przypadki. Jednak w mniemaniu większości osób Magistrowie Kolegium Ametystu wciąż noszą piętno czarodziei-nekromantów.

Budynki Kolegium
Kolegium Ametystu położone jest w pobliżu rzekomo nawiedzonego cmentarza w Starym Altdorfie, na którym w czasie Czarnej Plagi, w pośpiechu i bez jakichkolwiek obrzędów pochowano tysiące ofiar plagi. Kilka ulic dalej mieści się główna świątynia Morra, a pomiędzy tymi dwoma ponurymi budowlami urzędują grabarze, kamieniarze sprzedający nagrobki, gildie żałobników oraz prawnicy specjalizujący się w sprawach spadkowych. Stoi tu niewiele zamieszkałych domów. Mało kto decyduje się mieszkać w tak odpychającej i przygnębiającej okolicy. Nawet żebracy i opryszkowie unikają ulic Starego Altdorfu. Nieliczni mieszkańcy wydają się odporni na złą sławę tego miejsca, nie są jednak nekromantami (wbrew obiegowej opinii), gdyż żaden nekromanta nie odważyłby się choćby zbliżyć do dzielnicy, w której rezydują dwie najbardziej mu wrogie organizacje - Kult Morra i Kolegium Ametystu.

Budynek Kolegium - z ciemnego kamienia i bogato zdobiony - został wzniesiony w starym stylu, który doskonale podsyca obawy zwykłych ludzi wobec Magistrów Śmierci. Okna i drzwi wieńczą łuki, framugi są wysokie i wąskie, a w niszach umieszczonych w ścianach budynku stoją kamienne posągi. Obrzeży dachy pilnują groteskowe gargulce. Z głównego masywu budowli wznoszą się wysokie wieże, zwieńczone iglicami i zamieszkane przez tysiące nietoperzy. Co noc o zmierzchu, zwierzęta ta opuszczają swoje kryjówki, rozlatując się we wszystkie strony świata. Ich stada przypominają czarny, skórzany płaszcz, który zakrywa niebo i zachodzące słońce. Nietoperze te wydają się jedynymi żywymi istotami zamieszkującymi Kolegium. Niezwykle rzadko widuje się ludzi wchodzących lub opuszczających tereny Kolegium. Znajdą się tacy, którzy przysięgali, że obserwowali Kolegium przez całą dobę i nikt nie stanął w jego otwartych bramach. Nawet w nocy rzadko kiedy w oknach budynku zapalają się światła, choć chodzą słuchy, że pomiędzy wieżami Kolegium przelatują bezgłośnie blade zjawy.

Wejście do Kolegium Ametystu zawsze stoi otworem. Jest to kamienny portal, wsparty na dwóch kolumnach: szarej i czarnej - symbolizujących przejście między życiem a śmiercią. Na zwieńczeniu portalu wyryte są symbole Kolegium - pośrodku widnieje klepsydra, a obu jej stron strzegą wyrzeźbione z ametystu czaszki. Całość dekorują cierniste róże. Na każdej z kolumn widnieje wykuta w kamieniu ozdobna kosa. Same wrota nie są dokładną kopią bram do świątyni Morra, lecz podobieństwo jest uderzające. Odwiedzającym Kolegium gościom mają przypominać o śmierci i nieuchronnym przemijaniu.

Choć większość zdrowych na umyśle ludzi trzyma się z dala od Kolegium Ametystu, często słyszy się o odważnych złodziejach lub ulicznikach, którzy zapuścili się w korytarze budowli. Większość opowieści o tych wyprawach jest bardzo podobna. Budynek wydaje się opuszczony i pachnie zeschniętymi ziołami, lecz nie zgnilizną i zepsuciem jak twierdzą ignoranci. W głąb Kolegium biegnie wiele ciemnych korytarzy o ścianach dekorowanych purpurowymi i fioletowymi draperiami, a na podłogach zalega gruba warstwa kurzu, który pod stopami intruzów unosi się w duszące obłoki. Z korytarzy odchodzi wiele otwartych przedsionków, jednak wszystkie prowadzą do pustych pomieszczeń, w których stare, ciemne meble stoją przykryte grubym całunem pajęczyn. W Kolegium można natknąć się na truchła szczurów, pająków i nietoperzy, lecz nikt nie spotkał tam żywej istoty.

Kolegium Ametystu wygląda tak jakby zostało opuszczone wiele lat temu. Cały budynek pogrążony jest w nienaturalnej ciszy, a gęste i duszne powietrze wydaje się tłumić wszelkie odgłosy. W wielu pokojach znajdują się małe ołtarzyki ku czci Morra i to chyba najbardziej wyprowadza z równowagi intruzów. Im dłużej ktoś przebywa w Kolegium, tym większe nachodzi go uczucie przerażenia, aż w końcu ucieka, zazwyczaj krzycząc ze strachu.
Niektóre opowieści są jednak inne. Podobno niektórzy intruzi podczas swoich wypraw do Kolegium dostrzegali nagle dzierżącego kosę Magistra, odzianego w fioletowe szaty. Ci nieszczęśnicy (lub wybrańcy, w zależności od punktu wiedzenia) tego samego dnia rozpoczynali swój termin w Kolegium Ametystu. Jeśli nie okazali się godni rangi Magistra, ginęli bez śladu.

Oficjalnie zaproszeni goście oraz posłańcy wiedzą, że należy czekać przed bramą Kolegium. Przy wejściu znajduje się stary, mosiężny dzwonek. Na którego głos pojawia się zakapturzony odźwierny. Posłańcy muszą zawierzyć mu listy lub przekazać wiadomość. Goście przybywający ze sprawą do danego Magistra muszą zaczekać, aż do nich wyjdzie. Odźwierny nigdy nie opuszcza terenu budynku. Niecierpliwy przybysz, który przepchnie się obok odźwiernego w głąb budynku, znajdzie się w opisanym powyżej labiryncie opuszczonych korytarzy. Dla osób stojących na zewnątrz, szybko zniknie w cieniach. Natomiast nieporuszony odźwierny pozostanie w progu, cały czas milcząc.

Jedynie członkom Kolegium Ametystu wolno wchodzić na teren uczelni bez zaproszenia Wolno im też przyprowadzać gości. Magistrowie mogą też wedle woli, wchodzić do opuszczonego, widmowego budynku. Właściwe Kolegium na pierwszy rzut oka nie różni się od swego widmowego odpowiednika - puste, ciemne korytarze również zdobią purpurowe i fioletowe draperie. Prawdziwe Kolegium nie jest jednak zakurzone, a zamknięte na klucz drzwi prowadzą do zamieszkałych komnat. Największą różnicą jest oczywiście fakt, że w prawdziwym Kolegium mieszkają magistrowie, chociaż rzadko można ich spotkać na korytarzach. Prywatne komnaty mieszczą się na piętrach, na które prowadzą spiralne klatki schodowe. Wyżej położone są biblioteki, pracownie oraz pokoje kontemplacji. Chociaż w prawdziwym Kolegium również panuje cisza, nie jest aż tak przytłaczająca jak ta, która wyprowadza z równowagi intruzów w widmowych korytarzach, a ołtarzyki ku czci Morra są starannie zadbane, chociaż Magistrowie zaprzeczają, że są wyznawcami boga śmierci.
Wystrój prywatnych komnat Magistrów zależy od ich gustów. Dominują ciemne barwy i symbole Kolegium. W prawie wszystkich komnatach znaleźć również można żywe rośliny lub zwierzęta - w szczególności popularne są kruki, gawrony, szczury, pustułki oraz koty. Obcując z całkowicie zależnym od nich zwierzęciem, Magistrowie Ametystu przypominają sobie, że walczą o prawo wszystkich istot do naturalnego życia i naturalnej śmierci. Świadomość wagi tej misji pomaga im stawiać opór pokusie sięgnięcia po zakazane sztuki nekromancji.

Goście Kolegium przybywają tu zazwyczaj w jednym tylko celu, a mianowicie, aby spotkać się z jednym z Magistrów. Jest ich tak niewielu, że nawet wędrowni czarodzieje posiadają na terenie uczelni swoje prywatne pokoje. Wielu Magistrów Ametystu nigdy nie zatrzymuje się na noc poza budynkiem Kolegium, gdyż przeszkadza im niegościnność uprzedzonej wobec ich osób społeczności Imperium.

Widmowe korytarze Kolegium często służą mniej uczciwym mieszkańcom Altdorfu za miejsce tajnych spotkań. Ze względu na magię tego miejsca nikt nie może ich podsłuchać, oprócz oczywiście Magistrów Ametystu, a oni rzadko przejmują się nie związanymi z magią czynami śmiertelników. Jednak próba wprowadzenia się na stałe do widmowych korytarzy spotka się z bezwzględną reakcją Kolegium, które starannie dba o swój przerażający wizerunek.

Osobistości
Viggo Hexensohn,
Magister Patriarcha Kolegium Ametystu
Po Imperium krąży opowieść, według której Magister Patriarcha Viggo Hexensohn był kiedyś kapłanem Morra, który opuścił swoją świątynię w mieście Waldenhof, stolicy Sylvanii.Jeśli wierzyć tej historii, w Waldenhof Hexensohn był zbyt często świadkiem przerażających wydarzeń - powstających z grobu zmarłych, ożywionych nieczystą potęgą Kamienia Przemian. Pomimo szczerych i nieustannych wysiłków kapłanów Morra, poświęcanie miejsc pochówku nie przynosiło żadnych rezultatów. Z tego powodu Hexensohn porzucił posługę Morra, utraciwszy wiarę we władzę swojego boga nad domeną śmierci, przynajmniej w przeklętej krainie Sylvanii.

Decyzję przypieczętował widok śmierci pogodnego mentora Hexensohna, którego rozszarpały ożywione zwłoki jednego z braci kapłanów, uprzednio wyłożone na katafalk i przygotowywane do ostatniego namaszczenia. W tym momencie Hexensohn utracił wiarę, lecz zyskał coś równie cennego. Jego oczom nagle ukazały się wici czarno-fioletowej energii, kontrolującej ruchy bezmyślnego zombie i zmuszające go do wyszarpywania wnętrzności starego kapłana. Intuicyjnie i bez chwili wahania, Hexensohn zmusił pasma fioletowej energii, aby opuściły zombie i skoncentrowały się w jego dłoni. Pod dotykiem Shyish, Hexensohn doznał magicznego oświecenia, jednak zaraz potem otoczyła go czarna mgła i padł na posadzkę, wymiotując i rzucając się w konwulsjach. Na szczęście, pozbawiony energii magicznej zombie padł bez ruchu. Tego dnia Hexensohn uświadomił sobie, że jego przeznaczenie związane jest z Kolegium Ametystu, a nie z Kultem Morra.

O ile wiadomo, Hexensohn sprawuje urząd Patriarchy od około sześćdziesięciu lat. Nie ujawnił ile dokładnie ma lat, nie sposób też tego poznać po jego twarzy. Podczas swoich sporadycznych podróży Hexensohn ubiera się w czarne szaty, a na wierzch narzuca ciężki płaszcz z kapturem. Bez wątpienia jest najpotężniejszym Magistrem Kolegium Ametystu, jednak nie istnieje sposób, by naocznie przekonać się o rozmiarach jego potęgi, a przynajmniej taki, który nie doprowadziłby do śmierci i cierpienia na szeroką skalę. Hexensohn roztacza wokół siebie namacalną wręcz aurę strachu.

Hexensohn opuszcza Kolegium Ametystu wyłącznie po wtedy, gdy udaje się na naradę na dwór Imperatora. Plotki głoszą, że brał udział w polowaniu na ostatniego renegata Kolegium i osobiście go zniszczył. Jednak te wieści nigdy nie zostały potwierdzone.


cdn.

Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz