Reputacja Skavenów jako tchórzy doprowadziła wielu do przekonania, że są zbyt niecierpliwe albo zbyt głupie, by zrealizować jakiekolwiek długofalowe plany. Być może jest to prawda w przypadku pojedynczych szczuroludzi, ale siła naporu kulturowego, bezustanne walki wewnętrzne i sabotaże oraz powolne gromadzenie sił każą w rasie jako całość dostrzegać zarówno oznaki cierpliwości, jak i sprytu. Jeden wódz może obmyślić plan i zacząć gromadzić wojowników, którzy go wypełnią. Inny wódz może usłyszeć o tym planie i zacząć go naśladować. Gdy przeminą dekady od śmierci tych pierwszych dwóch, którzy pozabijaliby się o to, kto ma poprowadzić atak, nowy wódz podejmie ich dzieło. Tak rozwijał się plan ponownego podboju ludzkości, który zaczął się kształtować jakieś 500 lat przed tym, gdy zadane zostało pierwsze uderzenie - a przez cały ten czas ludzkość nie miała pojęcia o zagrożeniu, jakie narastało pod jej stopami.
W istocie ludzie w tamtych czasach byli jeszcze mniej świadomi groźby Skavenów, niż są obecnie. Mierzyli się tylko z Zielonoskórymi w krasnoludzkich wojnach, a mrukliwi wojownicy nie uważali za konieczne, aby szczegółowo opisywać szczuroludzi. Po rozproszeniu armii goblinoidów nie było czego się bać. Wobec braku zewnętrznego wroga, ludzkość stała się swoim własnym przeciwnikiem. Już kilka stuleci po koronacji Sigmara Imperium toczyła korupcja, lenistwo i podziały. Ci nieliczni, którzy nadal powątpiewają w przewrotny spryt i inteligencję szczuroludzi, powinni zwrócić uwagę na następujący fakt. Nawet jeśli Skaveny nie uczyniły nic, by podsycać proces rozkładu społeczeństwa ludzi, skoordynowały swój układany od stuleci plan i zaatakowały dokładnie w momencie, gdy Imperium było najsłabsze. Pod koniec pierwszego tysiąclecia Imperator Borys Nieudolny zasiadał na tronie wyłącznie dlatego, że okazał się najbardziej przekupnym, a pod jego rządami Imperium załamało się i rozgorzała otwarta wojna domowa.
Pierwsze ruchy Skavenów były niewidoczne. Zarazy występowały w Starym Świecie tak powszechnie, że niewielu ludzi było w stanie zrozumieć, iż coś takiego może stać się narzędziem wojny. Czarna Plaga, nazwana tak ze względu na wykwitające się na ciele zarażonego czarne plamy, pojawiła się najpierw w południowych prowincjach, co doprowadziło do powszechnego przekonania, że rozsiewali ją tileańscy kupcy. Komunikacja w tamtych czasach była ograniczona, więc dopiero gdy zaraza zdziesiątkowała populację Nuln i Talabheim, poznano prawdziwą skalę epidemii. Wówczas wybuchła panika. Plaga rozszerzała się i działała szybko, zabijając ofiary w ciągu kilku dni, a nawet godzin po wystąpieniu pierwszych objawów. Nie pomagał żaden znany lek, a z powodu tempa rozprzestrzeniania się zarazy nie było dość czasu, by ją zbadać. Uważano, że choroby nie da się zatrzymać i pomóc mogą jedynie bogowie. Cierpieli zarówno biedacy, jak i szlachta, a w AS1115 ogłoszono, że sam Imperator Borys Nieudolny padł ofiarą choroby, chociaż naprawdę został zabity przez skrytobójcę z klanu Eshin. Do tego czasu populacja Imperium została zredukowana do połowy liczebności poprzedniego pokolenia.
Wówczas szczuroludzie uderzyli zbrojnie. Wypadli ze swych nor, zalewając ulice każdego miasta i osady Imperium. Tych niewielu ludzi oszczędzonych przez plagę nie miało czasu, by się przygotować, ani dość siły woli, by stanąć naprzeciw Skavenom. Wielu postrzegało szczuroludzi jako ostateczny znak zagłady i niszczycieli zesłanych, by pochłonąć ocalałe szczątki ludzkości. Korzystając z tego strachu, Skaveny w ciągu kilku godzin zajmowały całe miasta. Ludzie zbyt starzy lub za młodzi, by pracować, byli zarzynani na miejscu, a ci, którzy mieli dość siły, by stać i unieść kilof, zostali zabrani jako niewolnicy do sztolni. W ciągu kolejnego roku jedna trzecia zdziesiątkowanej przez plagi ludności Imperium została wymordowana lub zniewolona i tylko trzy miasta oparły się skaveńskim najeźdźcom: Altdorf, Middenheim i Talabheim. Jednak wobec braku Imperatora na tronie, szczuroludzie uznali się za zwycięzców, a niewielu pozostało ludzi dość śmiałych, by się sprzeciwić. Wydawało się, że nadszedł koniec Lenna Sigmara. Lecz raz jeszcze los się odmienił i nastąpiły dwa wydarzenia, które powstrzymały ostateczny upadek.
W AS1116 Skaveny maszerowały na wschód, by zająć ostatnie wolne terytoria Imperium, ale gdy wkroczyły do Sylvanii, napotkały wroga, którego nie mogły tak łatwo pokonać. Nowy koszmar, który wyruszył w świat. Pięć lat wcześniej, właśnie wtedy gdy rozpoczęła się zaraza, dostrzeżono ognisty głaz, spadający na ziemię Sylvanii. Podobnie jak w przypadku meteoru, który później spadł na miasto Mordheim, było jasne, że głaz częściowo lub w całości składał się z Upiorytu. W latach zamieszania wywołanego przez zarazę nikt nie wyruszył, by zbadać zniszczenia poczynione przez kamień z nieba, ale gdy siły Skavenów przekroczyły granice Sylvanii, jeż czekał na nie legion nieumarłych.
Wobec wroga niewrażliwego zarówno na zarazę, jak i na strach, oraz niemal równie liczebnego jak same Skaveny, szczuroludzie nie mogli wykorzystać żadnej ze swych tradycyjnych przewag taktycznych. Niewielki oddział, który wysłano do Sylvanii, został szybko wyeliminowany przez nieumarłych oraz ich generała i nekromantę van Hela. Skaveny odpowiedziały w jedyny znany sobie sposób: posyłając fala za falą klanbraci do prowincji, by zmiażdżyć wroga. Wojna między bluźnierczymi rasami toczyła się przez pięć lat i żadna ze stron nie mogła osiągnąć zwycięstwa. Jednakże zmagania ściągnęły armie szczuroludzi z pozostałych terenów Imperium, a także wyczerpały ich siły, na szczęście dla ludzi podobnie stało się także z żołnierzami nieumarłych legionów. Imperium miało szansę przeprowadzić kontrnatarcie, jednak zniszczenia były tak wielkie, że nie znalazł się nikt dość śmiały, by uwierzyć w możliwość powodzenia takiego planu, nie mówiąc o tym, że byłby zdolny przekonać innych, aby poszli za nim.
Nikt, prócz jednego człowieka.
Gdy nadeszła zaraza, Książę-Elektor Mandred von Grotkaas, władca Middenheim, rozkazał zniszczyć wielkie, kamienne wiadukty prowadzące do miasta, nie dopuszczając do przedostania się zarazy za mury. Zdecydowane działanie oszczędziło ludność miasta, a armia zachowała siły. Gdy zaatakowali szczuroludzie, przekonali się, że Middenheim pozostało ostatnim bastionem potęgi Imperium, rozpoczęli więc oblężenie, jednocześnie spaczinżynierowie drążyli tunele w górze, na której wznosiło się miasto. Ale Mandred nie ugiął się w obliczu nowego zagrożenia. Rozkazał, by zatopiono niższe poziomy miasta, a jego wielka odwaga i charyzma natchnęły ludzi, by walczyli zaciekle i bez wytchnienia, odpierając nieustanne ataki Skavenów. Miasto utrzymywało się przez wiele miesięcy, a gdy rozpoczęła się batalia w Sylvanii, większość sił szczuroludzi zajęła się wewnętrznymi zmaganiami lub odeszła.
Świadom, że to jedyna szansa dla Imperium, Mandred zebrał pozostałych w mieście żołnierzy i rycerzy zakonnych, po czym ruszył przeciwko armii Skavenów, przełamując oblężenie. Po latach nękania zastraszonych i ustępujących im liczebnością przeciwników Skaveny okazały się nieprzygotowane i niechętne do stawiania oporu opancerzonym rycerzom. Wykorzystując zdobytą przewagę, armia Mandreda wyruszyła na południe uwalniając Altdorf. Armia rosła w siłę, więc wódz rozpoczął wielką kampanię przeciwko wszystkim szczuroludziom w Imperium. W ciągu następnych pięciu lat Skaveny stopniowo wikłały się w wewnętrzne walki i zostały zepchnięte pod ziemię. To była klęska, ale dla Skavenów zaledwie tymczasowa. Bowiem teraz dogłębnie poznały swojego wroga, jego ziemie i siły, przewagi i słabości. Było tylko kwestią czasu, kiedy miały ponownie zaatakować.
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).
Możecie także zostać Patronami DansE MacabrE i wesprzeć projekt za pośrednictwem strony patronite.pl. A więcej o moim udziale na patronite.pl znajdziecie TUTAJ. | You can also become Patrons of DansE MacabrE and support the project through the patronite.pl website. And more about my participation at patronite.pl can be found HERE. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz