wtorek, 23 września 2025

Królestwa Ogrów, cześć 9. Przepastne Trzewia.

Ogry oddają cześć wszystkożernemu bóstwu, którego zwą Przepastne Trzewia. Bóstwo jest również źródłem ich nieustannego strachu, gdyż ongiś o mało nie doprowadziło do zagłady całej ogrzej rasy.

Przed tysiącleciami ogry zamieszkiwały ziemie położone daleko na wschód od Gór Lamentu, rozległe stepy u granic Kitaju. Ich domem były ciągnące się po horyzont urodzajne łąki, na których wypasały się gnu i powolne jaki. Świeżego mięsa było więc w bród.

Nie było potrzeby dzielenia ogrzych ziem na królestwa. Plemiona wiodły życie nomadów, a na ich byt, w równym stopniu do walka, składał się handel. Kitajczycy odkryli przed nimi wielki sekret ognia, a co inteligentniejsze ogry wcielano do Cesarskiej Wielkiej Armii. Coraz większe hordy plemion przemierzały falujące stepy. Populacja ogrów osiągnęła takie rozmiary, że poczęła nękać sąsiedni Kitaj, polując na bezbronne dzieci wieśniaków pracujących na ryżowych polach. Wielu zasmakowało ludzkiego mięsa, a tego Jego Wysokość Cesarz Xen Houng, Niebiański Smok, Dziedzic Cesarskiego Pałacu Wielkiego Kitaju, nie mógł puścić płazem.

Pozostaje do dziś w sferze spekulacji, czy zwołany przez Xen Hounga sabat starożytnych astromantów maczał palce w nadejściu katastrofy, która spadła na ziemie zamieszkałe przez ogry. Dość, że zaraz po tym, jak zaczęły znikać dzieci, a ogryzione kości pojawiły się wśród ryżowych, niebo zapłonęło wielkim światłem. Z każdym dniem jego źródło rosło i było coraz jaśniejsze. W końcu przyćmiło blask Morrslieba i Mannslieba. W ciągu kilku tygodni nad równinami zawisła skrząca, złowróżbna kula, która zmieniła noc w dzień i pogrążyła w szaleńczym strachu zwierzynę zamieszkującą stepy. Gdy kometa zbliżyła się jeszcze bardziej, okazało się, że otacza ją korona zielonego światła, a co dociekliwsi obserwatorzy dostrzegli, że to nowe ciało niebieskie ma ni mniej ni więcej tylko twarz, a dokładnie rzecz ujmując, szeroko rozwartą paszczę.

Pewnej upalnej nocy kometa z potężnym hukiem spadła na ziemie ogrów, a siłę uderzenia dało się odczuć po drugiej stronie globu. Życie wokół miejsce uderzenia zgasło na zawsze. Katastrofa unicestwiła dwie trzecie żyjących tu ogrów, zupełnie jakby wściekły bóg uderzył w stepy swym płomiennym młotem. Upadek komety skąpał ziemie w oszalałym ogniu, który strawił wszystko dookoła. Gdyby ktoś uszedł z życiem i zechciał zajrzeć do ogromnego krateru, przekonałby się, że kometa nie utknęła w skorupie planety, lecz przebiła się głęboko, aż do samego serca świata.

Ale to nie był koniec. Przetrzebione plemiona ogrów miało teraz spotkać coś znacznie gorszego. Oto ich zielona ojczyzna zamieniła się w gorącą pustynię, po której szalały burze piaskowe i złowieszcze moce, zdolne oddzielić ciało od kości. Prócz niedobitków ogrów, katastrofę przeżyły jedynie najwytrzymalsze owady. Szybko nastał głód. Ratunkiem dla przetrzebionych plemion pozostał kanibalizm. Brak pożywienia, susza i strach, że już nigdy nie napełnią ongiś sytych brzuchów, zmusił plemiona do bratobójczej walki o przetrwanie. Ogry znalazły nader proste wyjaśnienie tego co zaszło: oto boska, mściwa istota spadła na nich w swym gniewie i pożarła wszystko co mieli. Wielkie, Przepastne Trzewia, które istniały tylko po to, by jeść. I tak narodził się nienasycony i bezlitosny bóg ogrów.

Po zjedzeniu słabszych współplemieńców, najsilniejsze i najtwardsze ogry zrozumiały, że problem głodu nie został rozwiązany. Nie mogły dłużej szukać pożywienia w Kitaju, gdyż upadek komety zbrukał przygraniczne ziemie i odciął drogę na wschód. Nie było innego wyjścia - większość ocalałych powędrowała na zachód ku łańcuchom potężnych gór, by wśród nich szukać schronienia i ratunku przed wielką suszą. Jednak jedna z najstarszych legend ogrów mówi coś innego. Opowiada o tym, jak Groth Jednopalcy poprowadził swe plemię w głąb niebezpiecznej pustyni, by tam złożyć ofiarę nowemu i potężnemu bóstwu. Obraz, który ujrzeli utrwalono na tysiącach nabrzuszników i sztandarów, a jego opis trafił do ogrzych legend. Ich oczom ujrzały ciągnący się milami krater wielkości ogromnego jeziora. W jego sercu zionął bezdenny otwór o poszarpanych brzegach, przywodzący ogrom na myśl szeregi zębów i fałd dziąseł - otwór przypominający przełyk tak wielki, że mógłby bez trudu połknąć całą ogrzą rasę, a i tak byłoby mu mało. Po dziś dzień okrutne bóstwo przedstawia się w postaci otwartej paszczy mściwych niebios, gotowych do połknięcia całego świata.

Droga, którą ongiś pokonał Groth, pierwszy Prorok Trzewi, jest dziś trasą ogrzych pielgrzymek. Wraca niewielu, gdyż Przepastne Trzewia są ciągle nienasycone. Żarłoczny bóg w specyficzny sposób, stale i podświadomie, oddziałuje na umysł każdego ogra, rozsiewając w ich świadomości niepokój i przyciągając do siebie jednego po drugim. Ogry, które przemierzyły ocean twierdzą, że po drugiej stronie świata istnieją drugie Trzewia. Mają postać olbrzymiego wiru wodnego, który wciąga w głębiny każdy nieostrożny statek. Cywilizowane rasy zaprzeczają tym doniesieniom, gdyż wydaje się niemożliwe, by kometa wypaliła sobie drogę przez jądro planety.

Ogry darzą Przepastne Trzewia ogromnym szacunkiem i czczą je z oddaniem. Gdziekolwiek przebywają, przed przystąpieniem do uczty składają bóstwu ofiary ze świeżego mięsa. W tym celu wykopują szeregi głębokich dołów i wrzucają do nich krwawe ochłapy. Do świętych obrządków należą także walki na śmierć i życie, które toczy się w specjalnie wykopanych, śmierdzących i wypełnionych mięsem po brzegi Trzewiodołach. Przelana w kanibalistycznych rytuałach krew ma służyć zaspokojeniu jego boskości Przepastnych Trzewi. Ich odwieczny głód jest nieskończony, a jego barbarzyńscy synowie, będą jeść, i jeść, i jeść, póki nie pożrą całego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz