Witam Was w sześćdziesiątej piątej odsłonie Figurkowego Karnawału Blogowego.
Gdyby ktoś z szanownego państwa-draństwa czytającego blog DansE MacabrE jeszcze nie wiedział, FKB to inicjatywa którą w polskiej wargamingowej blogosferze 7 września 2014 roku rozpoczął Inkub prowadzący bloga Wojna w miniaturze.
Do tej pory, co można wywnioskować po tytule posta, odbyły się sześćdziesiąt cztery edycje, których podsumowania znajdziecie TUTAJ.
Gospodarzem sześćdziesiątej piątej edycji jestem ja, a post z tematem na styczeń, czyli zakazany owoc znajdziecie na blogu DansE MacabrE.
To tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury.
***
Publikując post z wprowadzeniem w styczniową edycję FKB miałem zamiar opublikować poradnik o budowie drzewek owocowych, który zresztą ukaże się jutro. W międzyczasie jednak miałem przyjemność pomalować oldschoolowe modele Trollobójców dla Morta.
A co mają wspólnego Trollobójcy z zakazanym owocem? Każdy z nich po taki sięgnął, pogromcą trolli w końcu nie zostaje się bez powodu.
A co mają wspólnego Trollobójcy z zakazanym owocem? Każdy z nich po taki sięgnął, pogromcą trolli w końcu nie zostaje się bez powodu.
Jestem Khazadem, mój honor jest mym życiem i bez niego jestem niczym.
Zostanę Pogromcą, będę szukał odkupienia w oczach mych Przodków.
Będę przynosił mym wrogom śmierć, dopóki nie spotkam tego, który odbierze mi życie i mój wstyd!
- Przysięga składana w kaplicy Grimnira
przez krasnoludy wkraczające na drogę Pogromców
Khazadzi są nade wszystko bardzo dumnymi istotami i nie radzą sobie z porażkami czy osobistą stratą. W obliczu osobistej tragedii Krasnolud jest bezradny. Strata kogoś z rodziny, utrata bogactwa, tudzież nie dotrzymanie danej obietnicy może poważnie zachwiać równowagą umysłową Krasnoluda. Młodzi, zakochani Krasnoludowie nie potrafią się również pozbierać po odtrąceniu ich miłości. Bez względu na przyczynę odczuwania uszczerbku na honorze, porzucają łono rodziny i przyjaciół, skazując się na wygnanie.
Pozostawiają za plecami swą rodzinną twierdzę i ruszają możliwie daleko w dzicz, rozpamiętując żałość istnienia. Zrywają z twierdzą wszelkie więzy i rozpaczliwie szukają śmierci w polowaniach na wielkie potwory. Khazadzi tacy noszą miano Pogromców. Są surowymi i małomównymi indywiduami, nie chwalą się swymi czynami i jedynie ich okrutnie poznaczone bliznami ciała są świadectwem potyczek z Trollami, Gigantami, Smokami i innymi potworami.
Pogromcy farbują włosy na jasny pomarańcz i usztywniają je świńskim sadłem, by stercząc budziły strach. Sposób ich życia sprawia, że większość osiąga wyznaczony sobie cel i odnajduje śmierć z rąk którejś z kolejnych bestii napotkanej na swej drodze. Są jednak i tacy, mniej szczęśliwi, którym udaje się przetrwać – to ci najwytrwalsi, najszybsi i najbardziej zdeterminowani. Ów sposób naturalnej selekcji, ‘odsiewa’ tych, którzy nie mają dostatecznie wyjątkowych umiejętności. Można być zatem pewnym, że napotkany Pogromca, będzie kimś skrajnie odpornym, gwałtownym i szalenie wręcz niebezpiecznym.
Pogromcy Trolli są niebywale ciekawą subkulturą krasnoludzkiej społeczności, a wielu z nich dokonało czynów sławnych i niezwykle heroicznych. Młodsi Pogromcy często tworzą grupy, czasem wokół starszego mistrza, co pozwala im na rozwijanie sztuki zabijania potworów, inni podążają za zbrojnymi drużynami Khazadów, by w walce ‘odpokutować’ swe przewiny. I choć szukają śmierci, nie są zdolni by przegrać walkę z rozmysłem. Ruszając do boju, szukają zawsze zwycięstwa.
Wielu Trollobójców osiąga swój cel. Inni są zbyt dobrymi wojownikami, by tak po prostu umrzeć. Owładnięci żądzą śmierci Krasnoludzcy Pogromcy czują się rozczarowani, że Trolle nie stanowią już dla nich wyzwania. Postanawiają więc spróbować swoich sił z silniejszymi przeciwnikami. Szukają okazji do walki z gigantami, które wydają się im najlepszą gwarancją szybkiej i gwałtownej śmierci. W przerwach między walkami, Pogromcy Gigantów pogrążają się w pijaństwie i hulaszczej zabawie. Nadal noszą pomarańczowe czuby i każą sobie tatuować kolejne wzory. Przez to, że nie mogli znaleźć śmierci ich wstyd powiększa się. Popadają w większą depresję, melancholię i zniechęcenie niż Pogromcy Trolli. To sprawia, że są bardziej uzależnieni od alkoholu i narkotyków.
Pogromcy Gigantów wyznaczają sobie na przeciwników jeszcze potężniejsze bestie, aby odnaleźć wybawiającą śmierć. Krasnoludowie, którzy osiągnęły ten stopień w Kulcie Pogromców bardzo rzadko żyją wystarczająco długo aby przejść na kolejny.
Pogromcy, którzy nie odnaleźli śmierci w walce z gigantem stają się Pogromcami Smoków. Smokobójcy tak samo jak Trollobójcy i Pogromcy Gigantów mają ufarbowane na pomarańczowo, wymoszczone tłuszczem włosy. Pozostaje im również zamiłowanie do klejnotów i tatuaży. Do tego wszystkiego dodają jeszcze rytualne blizny, przeważnie robione szponami na korpusie, twarzy i rękach. Zajmują się oni poszukiwaniem smoczych siedlisk, w których jak sądzą odnajdą w końcu spokój.
Khazadzi, którzy przetrwali jako Pogromcy gigantów są przekonani o jednej rzeczy: ich dyshonor był tak wielki, że została im odebrana możliwość śmierci. Co jeszcze bardziej powiększa odczuwanych przez nich wstyd, a to prowadzi do wielu samookaleczeń. Wzór tych okaleczeń jest inny dla każdego Krasnoluda. To rytualne okaleczanie prowadzi do zmian psychicznych, po których Khazadzi stają się Smokobójcami.
Wiedza o tych Pogromcach niemal zniknęła z krasnoludzkich ksiąg. Wiadomo tylko, że kraina na północy zwana Pustkowiami Chaosu przyciąga Smokobójców, tak jak syrena przyciąga żeglarzy. Powiada się, że Pogromcy Smoków potrafią wyczuć gdzie mogą znaleźć prastare gady. Niektórzy Pogromcy lokalizują ukryte gniazda, po czym ścierają gady z powierzchni ziemi lub giną rozszarpani potężnymi pazurami.
Umysł Pogromcy Smoków jest tak spaczony obłędem, że tylko w odległych jego zakamarkach może jako tako rozpoznać innych Khazadów i ewentualnych sprzymierzeńców. Do kompanii w których służą Pogromcy Smoków często przyłączają Trollobójcy, Pogromcy Gigantów i Bukanierzy. Istnieje wówczas większa szansa, że razem odnajdą swój koniec.
Felix wszedł do wewnętrznego sanktuarium Świątyni Grimnira. Jego sława najwyraźniej go wyprzedzała. Kapłani nie stawiali oporu przed wpuszczeniem go. Wydawali się tylko zaskoczeni, że jakiś człowiek pragnie tu wejść. W środku było ciemno i ponuro w porównaniu z wielkim ogniem płonącym jasno w sali wejściowej. Przystosowanie się do mroku zajęło jego oczom kilka chwil.
Niezwykle grube kamienne mury tłumiły wszelkie dźwięki. Powietrze pachniało kadzidłem i duszącym odorem palonych włosów. To wewnętrzne sanktuarium było puste nie licząc kilku starych krasnoludów odzianych w czerwone szaty. Nie mieli ze sobą żadnej broni, a ich brody były długie i spięte klamrami, na których widniał znak dwóch skrzyżowanych toporów. Wydawała się, że nie robili prawie nic poza modleniem się i doglądaniem olbrzymiego ognia, który stale płonął w zagłębieniu przedsionka.
Felix rozejrzał się. Sufit mógł być uznany za niski w porównaniu z ludzkimi świątyniami, ale i tak jego wysokość dziesięciokrotnie przewyższała wzrost Felixa. Wzdłuż ścian spoczywały potężne kamienne sarkofagi. Każdy z nich miał wysokość człowieka i był wyrzeźbiony na podobieństwo krasnoluda leżącego na plecach z bronią przyciśniętą do piersi. Felix wiedział, że były to groby Królów Pogromców. Od wielu pokoleń chowano tutaj królewską rodzinę Karak Kadrin.
Na środku dominował masywny ołtarz, nad którym wznosił się posąg potężnego krasnoludzkiego wojownika z toporem w każdej dłoni. Stopę opierał na karku smoka. Przedstawiona postać przypominała Pogromcę. Miała krótką brodę. Nad jej głową wznosił się wielki grzebień włosów. Przed ołtarzem klęczał krasnolud szepczący ciche modlitwy.
Pogromca podniósł się na nogi i gwałtownie odwrócił się od ołtarza, w sposób nie przypominający człowieka opuszczającego świątynię swego boga, lecz jak wojownik, który otrzymał rozkaz od swego generała i natychmiast rusza, by go wykonać. Przechodząc spojrzał na Felixa. Jego twarz nie okazywała zaskoczenia na widok człowieka w jednym z najświętszych miejsc jego ludu. Patrząc na niego, Felix pomyślał, że ten krasnolud miał najbardziej ponure oczy, jakie dotąd widział. Jego oblicze mogło być wyrzeźbione z granitu, a rysy twarzy przypominały prymitywną masywność, jaką Felix czasami dostrzegał w pradawnych posągach druidycznych. Głowa krasnoluda została niedawno ogolona za wyjątkiem niewielkiego pasa włosów, które wyrosną w grzebień. Broda została przycięta do krótkie szczeciny.
Jeszcze raz zapytywał sam siebie, dlaczego jest tutaj? Co miał nadzieję uzyskać odwiedzając tę świątynię? Może chciał odnaleźć nowe spojrzenie na krasnoludy? Zrozumieć choć trochę osobliwą psychikę, która zmuszała tak wielu z nich, by golić swe głowy i wyruszać na poszukiwanie własnej zagłady. Trudno mu było to zrozumieć i nie mógł wyobrazić siebie, ani innego człowieka robiącego coś podobnego.
A może jednak potrafił to zrobić. Ludzie przez cały czas dokonywali dzieł samozniszczenia. Pili w nadmiarze i wykonywali czyny pełne głupiej brawury. Uzależniali się od wiedźmiego ziela i błędnego korzenia. Przyłączali się do kultów mrocznych bogów Chaosu. Toczyli pojedynki z najdrobniejszych i najbardziej bezsensownych powodów. Felix czasami dostrzegał w sobie samym perwersyjne dążenie do samozniszczenia. Może krasnoludy odczuwały to w większym stopniu i sformalizowały je w typowy krasnoludzki sposób. Może tutaj uda mu się zobaczyć ich boga i zrozumieć, dlaczego tak czynili?
Podszedł do frontu ołtarza i uklęknął u stóp statuy. Posąg prezentował cały geniusz krasnoludzkiej roboty kamieniarskiej. Poziom wyrzeźbienia szczegółów przewyższał cierpliwość i umiejętność dowolnego ludzkiego rzeźbiarza. Borek powiedział mu, że ta statua była tworzona przez pięć generacji mistrzów rzemiosła. Zabrało to niemal tysiąc pięćset lat.
Felix przyglądał się jej uważnie próbując odnaleźć klucz do jakiejś większej tajemnicy, jakby badając ją mógł zrozumieć, co popychała pogromców do ich czynów. Nawet jeśli statua znała odpowiedź na jego pytania, zachowywała uparte milczenie. Felix uśmiechnął się smutno, myśląc że nie ma tu nic poza starymi rzeźbami w kamieniu. Jeśli te mury przenikała esencja milenium poświęceń, jak twierdziły krasnoludy, Felix nie potrafił tego wyczuć. Czego się spodziewał? Był człowiekiem, a krasnoludzcy bogowie okazywali niewiele zainteresowania swojej własnej rasie, zatem dlaczego mieliby zwracać jakąkolwiek uwagę na niego?
A jednak pomyślał, że skoro znajduje się w świętym miejscu, nie zaszkodzi zaryzykować modlitwy. Nie potrafił wymyśli żadnej innej intencji, zatem poprosił, by stary bóg dał Gotrekowi chwalebną śmierć, której szukał i zachował Felixa, by mógł o niej napisać. Przez chwilę, gdy jego dłonie odruchowo wykonały znak młota, Felixowi wydawało się, że coś wyczuwa. To było pogłębienie się ciszy tego miejsca. Jego zmysły wyostrzyły się. Poczuł wrażenie obecności czegoś starożytnego, wielkiego i potężnego. Spojrzał jeszcze raz na pustą twarz Grimnira, ale nic się nie zmieniło. Surowe, puste oczodoły nadal spoglądały na świat bez miłosierdzia lub zrozumienia
Możecie także zostać Patronami DansE MacabrE i wesprzeć projekt za pośrednictwem strony patronite.pl.
A więcej o moim udziale na patronite.pl znajdziecie TUTAJ. |
You can also become Patrons of DansE MacabrE and support the project through the patronite.pl website.
And more about my participation at patronite.pl can be found HERE. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz