Język bretonnski, choć podobny do reikspiela (co sugeruje wspólne, aczkolwiek odległe pochodzenie), różni się do niego w wielu aspektach. Niewątpliwie w obu językach występuje wiele wzajemnych zapożyczeń, lecz bretonnski pozostaje językiem trudniejszym do opanowania, wymaga znajomości niuansów i czasami bardzo istotnych różnic w akcencie lub intonacji, które mogą całkowicie zmienić sens zdania. Powoduje to częste spięcia między Bretonnczykami, a cudzoziemcami, szczególnie kupcami z Imperium, posługującymi się prostacką mową. Często właśnie sposób mówienia staje się przyczyną niewybrednych żartów pod adresem przybyszów z innych krain.
Oba języki są na tyle zbliżone, iż możliwa jest uproszczona komunikacja między osobami posługującymi się tylko jednym z nich, choć należy uważać na możliwość pułapek językowych. Na szczególną uwagę zasługują dwie najważniejsze.
W języku bretonnskim istnieje olbrzymie bogactwo określeń związanych z potrawami i trunkami - jest ich po prostu znacznie więcej niż w reikspielu. Niektóre bretonnskie potrawy nawet nie mają nazwy w języku Imperium. Może to sprawić sporo trudności nie tylko przy zamawianiu, ale także w rozpoznaniu, co znajduje się na talerzu. Wielu podróżnych z Imperium przyjęło zasadę, że nie zamawiają niczego, czego kucharz lub karczmarz nie potrafi nazwać w reikspielu, a niekiedy wolą nawet nie wiedzieć, jak nazwa danej potrawy może brzmieć w ich języku ojczystym.
Po drugie, dość powszechną praktyką jest stosowanie czasu przyszłego w odniesieniu do zdarzeń z przeszłości. Jest to forma używana raczej tylko w codziennych rozmowach i głównie wśród niższych klas, ale zdarza się, że również szlachta posługuje się tą denerwującą i mylną konstrukcją zdania. Większość uczonych i skrybów jej unika, a stosowanie takiej formy w słowie pisanym jest powszechnie uznawane za przejaw braku wykształcenia. Jednak często można usłyszeć, jak właśnie w taki sposób bretonnski karczmarz opisuje zdarzenie z dnia poprzedniego:
Tak, panie, wiem, że czekacie, ale dziewki służebnej mnie nie stało. Wczoraj… Tak, dobrze mówię, będzie to wczoraj. Koń się spłoszy. Łachudra woźnica ciągnie za wodze, ale bydle ani mrugnie, tylko chyżo pobiegnie przez bramę. Ale uważajcie, panie, co się zdarzy! Dziewka wyjdzie chwilę potem z drzwi, a koń wprost na nią! Jej szczęście, że pod kopyta jej nie weźmie. Ręka ani chybi na trzy jej się wygnie, przez miesiąc tacy nie podniesie ani ścierki nie użyje. I co mam z nią począć?
Oczywiście, użycie czasu przyszłego może odnosić się zarówno do przeszłości jak i przyszłości, z zachowaniem takiej samej składni. Ten dziwny sposób mówienia często wprawia cudzoziemców w ogromne zakłopotanie.
Bretonnczycy nie potrafią wymówić th, które zwykle robi się z. Znajdujące się na początku wyrazu h jest przeważnie gubione, podczas gdy r zawsze wymawia się gardłowo.
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).
Możecie także zostać Patronami DansE MacabrE i wesprzeć projekt za pośrednictwem strony patronite.pl.
A więcej o moim udziale na patronite.pl znajdziecie TUTAJ. |
You can also become Patrons of DansE MacabrE and support the project through the patronite.pl website.
And more about my participation at patronite.pl can be found HERE. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz