wtorek, 29 listopada 2016

Imperium, część 28 - Szczuroludzie

Zagrożenie, jakie niesie ze sobą Chaos, jest powszechnie znane, choć wiedza o jego głębszym, bardziej złowieszczym wpływie, na szczęście pozostaje tajemnicą niewielkiej grupy uczonych i znawców magii demonologicznej. Istnieje jednak inne niebezpieczeństwo, które stało się powodem sporów w całym Imperium, zarówno wśród uczonych, jak i zwykłych obywateli. Niektórzy mędrcy twierdzą, że pod całym Starym Światem rozciąga się podziemna kraina, którą władają człekokształtne szczury. Uczeni ci nie zważają na brak dowodów potwierdzających istnienie zorganizowanej rasy, która tak długo potrafiłaby ukryć efekty swoich działań.

Jednak te przypuszczenia są prawdziwe, choć Szczuroludzie próbują zachować swe istnienie w tajemnicy. Zdolność ludzi do oszukiwania samych siebie wystarcza, by rzucić cień wątpliwości na opowieści o wielkich, człekokształtnych szczurach gnieżdżących się w kanałach. Są jednak tacy, którzy znają prawdę. To ludzie którzy widzieli Skavenów i przeżyli spotkanie z przedstawicielami tej plugawej rasy.

W AS1111 Skaveni po raz pierwszy zaatakowali Imperium. Wysłannicy Panów Rozkładu zakradli się do wiosek i miast, po czym zatruli wodę w studniach, zbiornikach wodnych i rzekach. Efektem była wielka epidemia zarazy, która powalała wszystkich bez wyjątku - młodych i starych, słabych i tych pełnych sił.

Czarna Plaga niemal jednocześnie ogarnęła Nuln, Altdorf i Talabheim, w ciągu kilku dni rozprzestrzeniając się po miastach i otaczających je obszarach. Rzeki, zapełnione łodziami z uciekinierami, stały się drogami, po których rozprzestrzeniała się Czarna Plaga. Epidemia dotarła aż do Marienburga i ogarnęła Stirland.

Ci, co przeżyli zarazę i doczekali zimy, zostali zdziesiątkowani przez straszliwy głód. Wtedy Panowie Rozkładu wydali rozkaz ataku. Tysiące Skaveńskich wojowników napadło na bezbronne wsie i miasta. Zabierali wszystko - ludzi, zwierzęta i żywność. A potem znikali bez śladu, jakby zapadali się pod ziemię. W odpowiedzi książęta, próbując powstrzymać rozprzestrzenianie się zarazy, kazali palić wioski do gołej ziemi, często razem z ich mieszkańcami. Nikt nie mógł uciec z osad otoczonych kordonami kuszników i łuczników. Największe miasta zamknęły bramy, broniąc się przed zarażonymi ludźmi. Skaveni wiedzieli jednak, że pomimo olbrzymich strat, Imperium wciąż posiadało znaczne siły wojskowe. Gdyby teraz się ujawniły, musiałyby zmierzyć się z całą potęgą połączonych armii wszystkich prowincji.

W AS1115 Imperator Borys Nieudolny zmarł na zarazę. Był jedną z ostatnich ofiar plagi. Niemal trzy czwarte ludności Imperium padło ofiarą Czarnej Plagi.


Korzystając z zamieszania w Imperium, Skaveni zaczęli ponownie zbierać siły. Przekupywali chciwych ludzkich sprzymierzeńców, którzy przekazywali im informacje i wykonywali tajne misje na rzecz Szczuroludzi. W AS2320 szpiedzy Skavenów, wspierani przez omamionych kłamstwem żeglarzy i przekupionych dokerów, zaatakowali port w Marienburgu. Zatopili wiele statków za pomocą dzbanów wypełnionych łatwopalną substancją. W AS 2387 Skaveni wdarli się na zamek Siegfried w Sylvanii, podkopując mury i atakując od środka zaskoczony garnizon. Kiedy ich sojusznik książę Karoten z Waldenhof, odmówił żądanej zapłaty, Skaveni zaatakowali Waldenhof i porwały wszystkie dzieci z miasta.


W ostatnich latach, Skaveni pod przywództwem Szarego Proroka Thanquola, rozpoczęli działania w Nuln. Szef magistratu hrabiny Emmanuelle, Fritz von Halstadt, został zdemaskowany jako przywódca przemytniczej szajki działającej w miejskich kanałach. Thanqol zamierzał wywołać wojnę domową w Nuln. Jego plany zostały pokrzyżowane tylko dzięki działaniom Gotreka Gurnissona i Felixa Jagera, którzy przypadkowo znaleźli się w mieście w tym czasie.

Skaveni, tak jak Chaos, który je stworzył, stanowią ukryte i nieuchwytne, lecz jednocześnie śmiertelnie zagrożenie dla całego Imperium. Szczuroludzie są sprytni i cierpliwi, a gdy potrzeba fanatycznie zajadli. Są niczym zaraza, niedostrzegalna ale śmiertelnie groźna. Działają podstępnie i w ukryciu, korzystając z gęstej sieci podziemnych korytarzy i przejść zwanych Podmrokiem. Nikt nie wie, jak daleko w głąb ziemi sięgają ich kanały i jaskinie. W wielkich miastach niebezpieczeństwo może się czaić w każdym zaułku i za każdą kratą ściekową.
Wykładowcy i studenci ciągle kłócą o pochodzenie Szczuroludzi, znanych także jako Skaveni. Niektórzy twierdzą, że Szczuroludzie są jedną z licznych odmian Zwierzoludzi; inni uważają ich za kompletnie rasę, która wyewoluowała ze szczurów. Najwięksi sceptycy całkowicie negują ich istnienie. Stwierdzenie czegokolwiek o tej rasie jest niezmiernie trudne: Są istotami podziemnymi, które pojawiają się na powierzchni tylko podczas ich brutalnych i niezrozumiałych wojen. Być może największą wskazówką, do zrozumienia ich pochodzenia jest tileańska legenda o Zagładzie Kavzaru. Poniższy przekład zapisany jest symbolicznie w 13 epizodach. Konkretne zakończenie nie jest opisane - pozostają jedynie domysły.
Pewnego razu, dawno, dawno temu ludzie i Krasnoludowie żyli razem pod dachami wielkiego miasta. Niektórzy z nich mówili, że było to najstarsze i największe miasto świata - stworzone jeszcze przed pojawieniem się obu ras; zbudowane przez mądrzejsze i starsze ręce u zarania dziejów. Gród leżał zarówno na powierzchni, jak i pod ziemią. Krasnoludy sprawowały władze w ogromnych kamiennych salach pod fundamentami miasta. Długobrodzi wydobywali cenne kruszce podczas, gdy ludzie zbierali obfite plony z okolicznych pól. Słońce świeciło, mieszkańcy uśmiechali się i każdy był szczęśliwy. Któregoś dnia ludzie z miasta zdecydowali, że powinni oddać bogom cześć za ich przychylność. Powstały plany świątyni, jakiej świat jeszcze nie widział. Na głównym placu miała stanąć kolosalna bazylika zakończona wieżą, która sięgałaby do samego serca niebios. Po wielu przygotowaniach, z pomocą Długobrodych, rozpoczęto budowę. 
Tygodnie stawały się miesiącami, a miesiące latami, a budowa ciągle trwała. Ludzie starzeli się, a ich synowie kontynuowali pracę w letnim słońcu i zimowym śniegu. Dopiero po paru pokoleniach dzieło zaczęło nabierać ostatecznych kształtów. Wieża urosła tak wysoko, że układanie kamienia stawało się coraz trudniejszym zadaniem. Wyzwanie było coraz większe, a i zapał powoli wygasał. Wtedy spośród ludzi wyłonił się jeden mężczyzna, oferując pomoc w tym wielkim przedsięwzięciu. Prosił tylko o nocleg w zamian za ukończenie budowy w jedną noc. Mieszkańcy i budowniczowie szybko podjęli decyzję: Co mamy do stracenia? Mężczyzna dodał jeszcze, że do wieży dobuduje własny element dziękczynny dla bogów. Ludzie bez zastanowienia zgodzili się i została zawarta. O wschodzie mężczyzna wszedł do nieskończonej świątyni i poprosił mieszkańców, aby powrócili o północy. Chmury przepływały pod księżycami, zakrywając świątynie całunem ciemności. W całym mieście ludzie obserwowali i czekali, podczas gdy godziny przemijały. Niedługo przed północą zgromadzili się na placu przed świątynią. Wiatr wiał, odkrywając wieżę z chmur. Wyrastała niczym ogromna biała iglica, solidna trwała. Na jej samym czubku wisiał ogromny rogaty dzwon, świecąc się w zimnym blasku księżyców. Dziękczynny element od przybysza był na miejscu, ale samego przybysza nie było widać. 
Ludzie radowali się, że w końcu praca ich praojców została ukończona. Tłoczyli się u wejścia świątyni. Wtedy wybiła północ. Dzwon zaczął uderzać, raz.. dwa... trzy. Powoli fale dźwięku rozchodziły się po mieście. Cztery... pięć... sześć razy dzwon uderzył niczym głaz rzucony przez olbrzyma o ziemię. Siedem... osiem... dziewięć, uderzenia przeradzały się w hałas, zwiększając swoją moc z każdą chwilą; ludzie uciekali ze świątyni. Dziesięć... jedenaście... dwanaście... trzynaście! Przy trzynastym uderzeniu piorun z nieba rozjaśnił noc i echo grzmotu. Wysoko, czarne koło Morrslieba nagle zabłysło i wszyscy ucichli. Mieszkańcy wrócili do swych łózek, przestraszeni i zdziwienie tym co zobaczyli. Następnego ranka wstali, lecz za oknami napotkali ciemność. Czarne chmury zawisły nad miastem. Przyniosły deszcz, którego żaden z ludzi nigdy nie widział. Czarne niczym popiół krople, spadały na ulice; wkrótce wszystko mieniło się dziwnymi odcieniami czerni. 
Z początku część ludzi nie martwiła się. Czekali, aż deszcze ustąpią, a oni będą mogli powrócić do swych zajęć. Ale deszcz nie ustał. Wiatr wiał coraz silniej, a iglica wieży przyciągała pioruny. Dni stawały się tygodniami, a ulewa ciągle trwała. Każdej nocy dzwon uderzał trzynaście razy, i następnego ranka ciemności ogarniały miasto. Przestraszeni ludzie wznosili modły do bóstw. Wydawało się, że czarne chmury zawisły nad miastem na zawsze. Ludzie poszli wtedy do Krasnoludów i błagali o pomoc. Długobrodzi pozostali jednak niewzruszeni - czymże był dla nich deszcz na powierzchni. W ich podziemnych salach wszystko było ciepłe i suche. 
Mieszkańcy powrócili do domów, a groza zamieszkała w ich sercach. Posłańcy wyruszyli do odległych zakątków grodu w poszukiwaniu pomocy, ale żaden nie wrócił. Inni chcieli składać ofiary w świątyni. Jej wrota pozostawały jednak zamknięte. Deszcz wzbierał na sile. Grad spadał z nieba, niszcząc ostatnie plony. Uderzenia dzwonu wybijały mieszkańcom śmierć. Grad zmienił się w kamienie. Ciskane przez niebiosa głazy, niszczyły domy i ulice. Ludzie umierali bez wyraźnego powodu, a nieliczne z noworodków były powykręcane w dziwne kształty. Hordy gryzoni atakowały spichlerze i wkrótce ludzie zaczęli głodować. 
Starsi miasta ponownie odwiedzili Khazadów i zażądali pomocy. Chcieli, aby mieszkańcy zeszli pod ziemię; chcieli bezpieczeństwa i pokarmu. Rozgniewani Krasnoludowie obwieści;i, że dolne poziomy ich miasta zostały zalane i zamieszkane przez szczury. Schronienia i jedzenia wystarczało ledwo dla współbraci. Starszych miasta wypędzono z podziemi i mocno zamknięto za nimi wrota. 
Tymczasem w zrujnowanym mieście każdy dzień był gorszy od poprzedniego. Ludzie wołali o pomstę do nieba; wymawiali imiona zapomnianych demonów w nadziei o zbawienie. Modlitwy nie poskutkowały. Szczury powróciły - tym razem większe i silniejsze. Ich kudłate sylwetki można było spotkać wszędzie, gdzie było pożywienie. Dzwon nieustannie wybijał trzynaście uderzeń. Ludzie stali się teraz ofiarami. Każda noc był zmaganiem i ucieczką przed krwiożerczymi gryzoniami. Zmęczeni nieustanną pogonią ludzie podnieśli broń (jaką mieli) i podeszli pod bramy Khazadów. Grozili, że jeśli nie zostaną wpuszczeni do środka wyważą wrota i wybiją ich doszczętnie. Żadna odpowiedź nie nadeszła. Rozzłoszczeni ludzie wdarli się do środka. Zastali tylko puste sale - dom ich dumnych sąsiadów. W sali tronowej odnaleźli kości z resztkami ubrania; odarte ze wszystkiego. W świetle swych pochodnie dostrzegli jeszcze jedną rzecz… Setki błyszczących oczu, które zbliżały się do nich. 
Ludzie bronili się, ale przeciw niezliczonym zastępom wroga mało co mogło im pomóc. Fala gryzoni zalała ich. Żółte zęby wgryzały się w skórę i kości. Masa ciemnego futra stłumiła krzyki umierających.
-
przetłumaczone z tileańskiej legendy Zagłada Kavzaru znanej również jako Klątwa Trzynastu.
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).

Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz