Rano z jakichś przyczyn przeciwnik nie zaatakował. Przyczyny stały się wkrótce jasne - z odgłosów i dymów nad zamkiem wynikało, że w środku toczą się walki. Dziesięciu nie było monolitem. Słońce grzało niemiłosiernie i znad pola wstawał mglisty opar parującej wody. Kapłani ogłosili wspólną mszę dziękczynną do wszystkich bogów. Kiedy żołnierze zbierali się wokół zaimprowizowanego ołtarza, z lasu dobiegł chrapliwy odgłos rogu. Regimenty zaczęły się formować, artylerzyści pośpiesznie odwracali działa, trąbki i werble brzmiały w całym obozie. Wtedy to, z lasu wyłonił się długi wąż idących równą marszową kolumną Khazadów. Topory i młoty błyszczały w słońcu, ciężka piechota z wielkimi toporami odchodziła już w bok, ponownie huknął róg, Imperator wydał rozkaz i z obozu, dźwiękiem dziesiątek fanfar, odpowiedziała mu Imperialna pobudka. Dziwny i nieznany był sztandar Krasnoludów, lecz gdy nieoczekiwani sprzymierzeńcy zbliżyli się, żołnierze, uczestniczący w kampanii w AS2504, rozpoznali ich przywódczynię, Hildegardę Mertezun. Jej żołnierze wyekwipowani byli w większości w skórznie z elementami kolczymi, odsłonięte przez kilty nogi chronione były stalowymi nakolannikami i nagolenikami, ciężka piechota miała jeszcze metalowe napierśniki. Wszyscy Krasnoludowie mieli brody zarzucone na plecy, upięte na prawym ramieniu, wszyscy mieli szpiczaste hełmy z wielkimi nosalami. Zbliżywszy się, bez rozkazu rozwinęli liniowy szyk, ich przywódczyni zaś ruszyła w kierunku siedzącego na swoim Ignifaxusie Imperatora. Ten zeskoczył natychmiast. Hildegarda powiedziała coś do niego wesoło i nagle wyciągnęła z pętli przy pasie młot, skoczyła ku Imperatorowi. Jego świta krzyknęła jak jeden mąż, syknęły wyciągane z pochew miecze, lecz Karl Franz jednym rozkazem osadził ich na miejscu i wyciągając miecz, skoczył ku Krasnoludce. Walczyli dobre pięć minut, oboje sprawiając wrażenie, jakby mieli szczery zamiar nawzajem się pozabijać, ciosy szczerbiły tarcze, raz trafiona butem Imperatora Hildegarda wylądowała w błocie, jednak zerwawszy się natychmiast, znów natarła. W pewnej chwili jednak oboje schowali broń i rzucili się ku sobie, aby objąć się serdecznie. Zagrzmiały fanfary, zarówno Krasnoludowie, jak i ludzie, łamiąc szyk skoczyli ku sobie i wymieszali się, poklepując się po plecach, ściskając i gadając jak najęci. Godzinę później odbyło się uroczyste nabożeństwo. Zdarzył się cud, ewidentny cud i wszyscy połączyli się w dziękczynieniu swoim bogom, wrócił nastrój z początku kampanii. Po południu odgłosy walki na zamku przycichły i z otaczającego Okrągłą Górę oparu wyłoniły się szyki przeciwnika. Jakieś mniejsze. Jakieś mniej groźne. Oddziały Imperialne i Krasnoludzkie stanęły na pozycjach, sprawnie rozwinęły flanki i środek, artylerzyści znów obrócili działa na przygotowanych już stanowiskach, moździerze oblężnicze plunęły ogniem.
- Imperium za panowania Karla Franza, fragment artykułu
Piotra Nurglitcha Smolańskiego pochodzi z dwumiesięcznika Portal
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz