Aby zdać sobie sprawę z tego, jak trudnego zadania podjął się Karl Franz niemal tuż po wstąpieniu na tron, musimy uświadomić sobie stan Armii Imperialnej przed objęciem przez niego władzy. Ustępy Codex Imperialis dotyczące wojny nie przewidywały w ogóle istnienia czegoś takiego jak regularna Armia Imperialna, nie istniały też żadne prawa odnośnie wojskowych uprawnień Imperatora w czasie pokoju. Co więcej, Codex nie zawierał definicji wojny, co pozwalało Książętom Elektorom na uchylanie się od obowiązku zmobilizowania i oddania pod sztandar Imperatora przepisowych kontyngentów wojsk. W rezultacie, w czasie potężnego najazdu Zielonoskórych w rok (wiosna AS2503) po koronacji Karla Franza, tylko Hrabia Elektor Nuln Sigmund von Liebowitz powierzył mu swoje wojska. Skutkiem była dewastacja Stirlandu i wielka nierozstrzygnięta bitwa pod Hundfeld, w której zginęło blisko trzy tysiące żołnierzy Imperium. Przyjętą dotąd praktyką było używania przez Imperatora własnych wojsk w charakterze Armii Imperialnej. Imperator był wszak zawsze Księciem-Elektorem, dysponował własnym wojskiem, a jego konieczne z racji sprawowanej władzy powiększenie mógł finansować kradnąc ze skarbca Imperium. Taki był obyczaj i wszyscy oczekiwali od Imperatora zachowania z nim zgodnego. Tymczasem dwudziestoośmioletni wówczas Karl Franz nie miał na to najmniejszej ochoty. Zbyt słaby zaraz po objęciu władzy, aby narzucić swoją wolę, ujrzał w masakrze pod Hundfeld okazję, której nie mógł wypuścić z rąk. W miesiąc po bitwie w wielu karczmach zaroiło się od zmęczonych weteranów, wciąż poobwijanych w bandaże, opowiadających o bitwie i o tym, jaką rzeź sprawiłby orkom najwspanialszy dowódca wszechczasów, gdyby tylko zdradzieccy Elektorowie nie odmówili oddania należnych mu wojsk. Zadziwiające, jak doniosłe mogą być skutki prostego planu, wspartego dobrą historią.
Ludność Imperium od dawna nie miała wysokiej opinii o swych książętach, nie bez racji uważając ich za pysznych i zarozumiałych sobiepanów, gotowych, dla zdobycia większej władzy, bez zważania na interesy Imperium, poderżnąć gardło jeden drugiemu. Gdy do Middenheim dotarły wieści o spustoszeniu Stirlandu, w mieście wybuchły zamieszki. Mieszkańcy domagali się głowy Elektora, zmuszając go do schronienia się w pałacu. Podobne nastroje zapanowały w całym Imperium, umiejętnie podsycane przez akcję propagandową Imperatora wspomaganego przez tajną policję Nuln. W dwa miesiące po powrocie do stolicy, nie trudząc się nawet wzywaniem Elektorów na obrady, Karl Franz wystosował do nich ostre w swoich sformułowaniach żądania zmiany zapisów Codex Imperialis. Warty odnotowania jest fakt, że oprócz imperatorskiego pod proklamacją tą widniały podpisy Książąt-Elektorów Nuln, Stirlandu i Talabecklandu, co świadczyłoby o wcześniejszych i to bardzo starannych przygotowaniach. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że dziwnym przypadkiem armie tych Elektorów, razem ze świetną polową i oblężniczą artylerią Nuln rozłożyły się wtedy obozem pod Altdorfem.
Reakcja Elektorów była łatwa do przewidzenia. Wielki Teogonista wstrzymał się od głosu, Starszy Hisme Mężny poparł - jak zawsze - Imperatora. Najwyższy kapłan Ulryka stanął przy grafie Middenheim przeciwko Imperatorowi. Tylko jeden z pozostałych Elektorów - stary Książę Ostlandu Hals von Tasseninck, gnębiony wyrzutami sumienia staje przy Imperatorze i natychmiast wysyła swego jedynego syna Hergarda z połową ostlandzkiej armii do obozu Imperatora. Reszta odpowiedzi jest ostrożnie lub zdecydowanie odmowna.
Gdy wojsko dowiedziało się o zdradzie Elektorów, przed namiotem Karla Franza, który mając pod bokiem swój pyszny pałac, mieszkał jak prosty żołnierz, zjawiła się niemal cała armia. Mieszkańcy Altdorfu wyszli z miasta, w gniewie chwytając co kto miał ostrego pod ręką. Morze głów otoczyło pagórek z namiotem Imperatora. Wszyscy - żołnierze i mieszczanie błagali Imperatora, aby poprowadził ich przeciw zdradzieckim świniom, orczym kamratom. Wówczas Imperator wygłosił długą i gniewną przemowę, którą zakończył słowami nie piórem, to żelazem przywrócę Lennu Sigmara blask i chwałę! Powszechny entuzjazm, który wybuchł po tych słowach nie wróżył Elektorom nic dobrego.
Następnego dnia głuchy grom budzi Altdorfczyków - to artyleria Nuln ćwiczy strzelanie do proporców dziwnie przypominających barwą sztandary przeciwników Imperatora. Wszyscy podają sobie z ust do ust wieść, armia otrzymała rozkaz wymarszu (bez podanego celu) w ciągu dwóch tygodni. Gdy w tydzień później zjawia się książę Hergard, rozentuzjazmowany tłum porywa go z konia i na rękach niesie przed namiot Imperatora, gdzie Hergard ze łzami w oczach oddaje mu swój miecz.
Wieści o wydarzeniach pod Altdorfem dotarły do Elektorów ciągu kilku dni i wywołały zrozumiałą panikę. O ile ich połączone siły wielokrotnie przewyższały liczebnością armię Imperatora, to ich artylerzyści nie mogli się równać z ogniomistrzami z Nuln. Nie byli też pewni własnych wojsk, które wybuchem entuzjazmu powitałyby przyjście Imperatorowi z pomocą, lecz perspektywa walki przeciw niemu powodowałaby ogólny upadek morale. Niewykluczone, że w ewentualnej bitwie duża część żołnierzy mogłaby przejść na stronę przeciwnika. Do tego dochodziły też masowe już demonstracje ludności, zamieszki w miastach - Imperator nie miałby problemów z werbunkiem oddziałów pomocniczych nawet na terytorium niechętnych mu Elektorów. Dodajmy jeszcze, że Imperator nie stawał przeciw koalicji - antagonizmy i zawiść miedzy Elektorami uniemożliwiały im - nawet w obliczu tak wielkiego zagrożenia - utworzenie wspólnego frontu. Pierwszy załamał się - znów oblężony w swoim pałacu - Elektor Middenheim. Po nim poszli inni. W miesiącu Nachgeheim AS2503, prowadząc ze sobą część swych armii, spotkali się na polach wokół Altdorfu, aby negocjować z Imperatorem jego żądania. I znaleźli go niezwykle ustępliwym. Po kolei wycofywał się ze swoich postulatów, ani razu nie zagroził użyciem siły. Doszło wreszcie do zgody. Do Codex Imperialis wpisano definicję wojny, dodatkowo przyznano Radzie Tronowej prawo do proklamowania stanu wojny, Imperatorowi zaś przyznano pełną władzę nad skarbcem Imperium i podatkami. Elektorzy uważali to za swe zwycięstwo - bądź co bądź Karl Franz zrezygnował ze znacznej części swoich żądań. Swą pomyłkę zrozumieli, gdy Imperator, korzystając ze swej nowo nabytej władzy nad skarbcem, zaproponował ich oddziałom przejście na jego żołd. Pod sztandar Imperium przeszło wówczas blisko siedem tysięcy żołnierzy. W wylewnych słowach dziękując Elektorom za patriotyzm, Karl Franz wyekspediował ich do swych posiadłości, przydając znaczną eskortę, aby przypadkiem nie zmylili drogi. Szybkimi krokami zbliżała się jesień, a z nią deszcze i chłód, uniemożliwiające prowadzenie jakiejkolwiek kampanii tak znacznymi siłami. Część armii rozłożyła się w okolicznych zamkach i twierdzach na leże zimowe, wojska Nuln powróciły do domu, takoż armie Stirlandu, Talabecklandu i Ostlandu. Książę Hergard wszakże, który w krótkim czasie został ulubieńcem Imperatora i sam patrzył w niego jak w gwiazdę, pozostał przy jego boku. Zima nie była jednak dla Karla-Franza czasem odpoczynku. Po przywróceniu Imperium własnej armii, nadszedł czas na reformę administracji.
W czasie długiego rozdarcia Imperium, w czasach Imperatorów i antyimperatorów, władza centralna została mocno ograniczona, niemal do poziomu uczynienia z władzy zwykłego figuranta. Pełną kontrolę nad skarbcem i podatkami sprawowała administracja, teoretycznie tylko podległa Imperatorowi. Tworzyli ją przeważnie młodsi synowie arystokracji, którzy nie mając nadziei na dziedziczenie znaleźli tu bezpieczny punkt zaczepienia. Szalała korupcja i ordynarne złodziejstwo, do tego aparat administracyjny puchł niemal z roku na rok, powiększany o kolejne pasożyty, zaczepiające się tu dzięki znajomościom. Z chwilą przejęcia władzy przez Karla Franza, nowotwór groził już śmiercią żywicielowi - ponad jedna trzecia rocznych wydatków Imperium szła na utrzymanie administracji. Nie bez racji Imperator uważał, że nie będzie rzeczywistym władcą, dopóki nie opanuje finansów Imperium. Przejęcie pełnej kontroli nad skarbcem dało mu taką możliwość. I nie zmarnował jej.
- Imperium za panowania Karla Franza, fragment artykułu
Piotra Nurglitcha Smolańskiego pochodzi z dwumiesięcznika Portal
ciąg dalszy nastąpi...
(a wszystkie wpisy fluffowe opublikowane dotychczas dostępne są w czytelni).