poniedziałek, 5 czerwca 2017

Między Młotem a Kowadłem... - Gervaz z bitewniakowe pogranicza.

Dzień dobry!

Szanowne państwo-draństwo pozwoli, że w imieniu swoim, czyli QC, oraz Maniexa przedstawię wam kolejny wywiad przeprowadzony w ramach cyklu Między Młotem, a Kowadłem!


Listę wszystkich opublikowanych do tej pory wywiadów znajdziecie na blogu DansE MacabrE.

Założeniem serii jest przeprowadzenie wywiadów z blogerami skupionymi wokół założonego przez FireAnta serwisu Wrota - polska sieć blogów bitewnych.


Bohaterem kolejnego odcinka jest Gervaz, który od lipca 2016 roku prowadzi blog bitewniakowe pogranicze.



Kwestionariusz osobowy...

...osoby rozpytywanej.

Wywiad zaczniemy od szybkiego kwestionariusza osobowego:




Nim przejdziemy do wywiadu drodzy czytelnicy zechcą włączyć sobie wybrany przez Gervaza teledysk.


Wywiad...

...czyli między młotem a kowadłem.

Czy pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z grami bitewnymi? Jak zaczęła się Twoja przygoda z figurkami? W którym to było roku?
Gervaz: Dawno temu, w ostatnich klasach podstawówki jarałem się Magią i mieczem, Kryształami czasu i tym podobnymi wydawnictwami. Jako że internet był jeszcze pieśnią przyszłości, trzeba był fizycznego spotkania z drugim człowiekiem, by pokłócić się o zasady i o to, która gra obsysa. W tym celu powstały kluby rpgowe. Jednym z nich był kielecki Avatar. Na jedno ze spotkań ktoś przyniósł ulotkę (w zasadzie broszurkę) Games Workshop. Wreszcie mogłem obejrzeć owe figurki w całej okazałości - na zdjęciach w Fantastyce nie było nic widać... Urzekły mnie te kolorowe i jednocześnie groteskowe ludziki, ustawione w równych rzędach, gotowe do stoczenia krwawej bitwy. Takie rzeczy działają na nastolatków, szczególnie wyposzczonych po mało barwnym dzieciństwie późnego PRL... Nic dziwnego, że zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Niedługo potem kieszonkowe zostało wydane na zamówienie pocztowe pudełka Skavenów i blistera z grupą dowodzenia. Tak to się zaczęło...
Od kiedy prowadzisz bloga i co skłoniło cię do takiej aktywności w sieci?
Gervaz: Bitewniakowe pogranicza to stosunkowo nowe przedsięwzięcie. Pierwszy wpis ukazał się 21 lipca 2016. Sam pomysł narodził się na początku zeszłego roku. W trakcie rozmów z bratem zauważyliśmy, że brakuje w polskim internecie miejsca, w którym regularnie ukazują się teksty dotyczące zarówno gier bitewnych jak i ogólnie figurkowego hobby. I takiego, w którym nie ignoruje się faktu, że współcześnie granica między grami figurkowymi, planszówkami i karciankami ulega coraz większemu zatarciu. Nie tylko zasady się mieszają, ale też sama publiczność. Fani planszówek sięgają po ludziki, bitewniakowcy rozkładają plansze... No i do tego klimat. Brakowało mi niepoprawnych politycznie żartów, humoru jadącego po bandzie. Najbliższy tego ideału był blog Fireanta, ale zamilkł mniej więcej w tym okresie, kiedy ja wystartowałem. A jeśli nie ma takiego bloga, to warto go stworzyć samemu. A przy okazji sprawdzić, jak będzie mi się regularnie pisać - i jak się będzie to czytać innym. Bo gdybym kiedyś chciał zdywersyfikować profil działalności zawodowej, będzie jak znalazł.

Felietony/publicystyka to główne i charakterystyczne elementy twojego bloga, skąd czerpiesz pomysły na teksty?
Gervaz: Tu aż się prosi o cytat z 12 groszy... Ale to z tego powodu, że konkretna i jasna odpowiedź jest trudna, a źródeł pomysłów jest co najmniej kilka. Pierwsze to rozmowy z bratem i znajomymi. Gadamy sobie nie tylko o grach, ale ogólnie o świecie. I nie raz pojawia się zaskakująca konstatacja, która aż się prosi o rozwinięcie. Czasami ktoś wspomni o czymś, co go zaciekawiło. Poza tym zerkam sobie internet zdecydowanie częściej, niż jest mi to niezbędnie potrzebne. A tam (szczególnie na zachodnich stronach grupujących newsy) jest morze inspiracji. Co parę dni zapowiadany jest nowy system figurkowy. Na zachodzie istnieją relatywnie popularne gry, z rozbudowaną linią modeli, praktycznie nieznane w Polsce. Gdybym chciał pisać tylko o tym, miałbym tematów do końca życia. Trzeci źródło inspiracji jest najdziwniejsze. Bierze się ono z powietrza. Nagle przeczytam lub dostrzegę coś, co na pierwszy rzut oka nie jest niczym dziwnym... ale gdyby zatrzymać się dłużej, pod powierzchnią mogą kryć się bardzo ciekawe rzeczy. Tak było choćby z tematem 32 edycji karnawału blogowego.
Dziadu z Lasu, który wskazał cię jako bohatera tego wywiadu przygotował też dla Ciebie pytanie: Ile czasu poświęcasz na wpis, czy piszesz kilka dni czy i czekasz z publikacją czy wrzucasz na żywo?
Gervaz: Zacznijmy od czasu przygotowania. Duże, czwartkowe wpisy wymagają co najmniej kilku godzin posiedzenia przy kompie. Powiedziałbym że przygotowanie tekstu, to co najmniej cztery godziny czytania informacji źródłowych, opracowywania ich w formie pisemnej i dobierania obrazków. W praktyce ten czas rzadko kiedy jest tak krótki... Wciskają się w niego też takie aktywności jak oglądanie filmików na Youtubie i przeglądanie Facebooka. Ale realnie tego czasu zazwyczaj potrzeba więcej. Gdybym chciał przygotowywać te teksty dużo bardziej rzetelnie (z głębszym grzebaniem w źródłach, lepszą korektą) - nie starczyłoby czasu na pracę. Trochę lepiej jest z wywiadami - są one bowiem opracowywane w podobny sposób jak Między młotem a kowadłem. Tylko że to ja zadaję pytania. :) W efekcie przygotowanie takie zamyka się w trzech godzinach. Mniej więcej. Tego typu teksty czekają na publikację do czwartku rano. Chciałem, by blog funkcjonował regularnie. A środa to taki dzień, gdy mam okienko. I jeśli zawaliłem wcześniej, to wtedy mogę nadrobić zaległości.  Mniejsze teksty - jak krótkie informacje o istotnych nowościach ze świata gier figurkowych (albo prezentacje owoców mego wysiłku malarskiego) piszę szybciej, - i wrzucam od razu.

Dlaczego zdecydowałeś się na taką platformę blogową i co uważasz za jej największą zaletę?
Gervaz: W moim przypadku nie można mówić o świadomej decyzji. Nie sprawdziłem przed startem kilku różnych stron i ich możliwości. Po prostu Blogger był podpięty pod konto pocztowe Google, nie przytłaczał ilością opcji do ogarnięcia. Łatwo mi było w nim wystartować. Z mojego punktu widzenia największą jego zaletą jest to, że już umiem się nim posługiwać.
Jak często sprawdzasz licznik odwiedzin? Czy popularność bloga ma dla ciebie znaczenie, jeśli tak to jak promujesz swój blog w sieci?
Gervaz: To jest akurat dla mnie dość ważna sprawa. Sprawdzam codziennie, w dniu publikacji tekstu nawet kilkukrotnie. Wracam też do starszych tekstów i patrzę, czy coś się zmieniło. Dlaczego tak tego pilnuję? Mam ambicję, by szerzyć wiedzę o mniej popularnych grach figurkowych. W tym celu nawiązuję współpracę z ich autorami, dystrybutorami czy po prostu fanami - którzy zgadzają się wziąć udział w wywiadzie. Pytając ich o zgodę, roztaczam perspektywę zwiększenia liczby ludzi, którzy po wywiadzie poznają dany tytuł. Dobrze robi poparcie owych wizji konkretnymi liczbami. I jeszcze jedna spawa. Poszczególne kamienie milowe w całościowej liczbie wyświetleń to okazja do uczczenia sukcesu piwem. Na razie czekam na dobicie do 50.000.

Śledzisz polską blogosferę? Aktywnie komentujesz prace innych twórców, czy ograniczasz się do biernego podglądania?
Gervaz: Zanim zacząłem pisać, śledziłem ją nieregularnie. I głównie skupiłem się raczej na tekstach niż zdjęciach. Ale odkąd sam prowadzę bloga, regularnie patrzę, jak sobie radzą z tym zadaniem inni. I w większym stopniu doceniam, jakim wysiłkiem jest wrzucenie choćby jednego zdjęcia figurki i opisanie go. Stąd zawsze, gdy zobaczę coś fajnego, staram się zostawić po sobie pisemne wyrazy uznania.
Prowadzisz bloga ponad rok, jak oceniasz poziom komentarzy publikowanych przez internautów? Czy zmieniało się to na przestrzeni lat?
Gervaz: W tym temacie nastąpiła istotna zmiana. Pierwsze komentarze były nieliczne i umiarkowanie rozbudowane. Wraz z upływem czasu zaczęło ich być coraz więcej, i stawały się dłuższe; zawierały w sobie coraz więcej przemyśleń, informacji i wniosków. W pewnym momencie przestałem za nimi nadążać. W zasadzie każdy komentarz mnie cieszy; nawet niekoniecznie pochwalny. Jeśli pojawia się krytyka, to znak dla mnie, że mój wpis poruszył czytelnika na tyle, by wcisnąć "komentuj" i wystukać choć kilka słów.

Czy jakiś komentarz szczególnie utkwił ci w pamięci?
Gervaz: Na tyle, by wymienić go tu i teraz, bez grzebania w archiwum? Niestety nie. Treści w internecie żyją krótko. No i pamięć już nie ta. :(
Czy masz jakieś ulubione blogi, które regularnie odwiedzasz? Jeśli tak to które?
Gervaz: Mitologia współczesna - by pomyśleć trochę nad procesem myślenia. Z figurkowych: Wargame News And Terrain, żeby wiedzieć, co w trawie piszczy. A z polskich - Asienieboje - wargaming blog. Dzięki niemu mogę poczytać o mniej znanych grach nie tylko po angielsku.
Jak dużo czasu poświęcasz na hobby? Masz swój warsztat?
Gervaz: W ostatnim okresie (kiedy to wziąłem się za prowadzenie bloga), szeroko rozumiane hobby (malowanie, sklejanie, granie, czytanie zasad) wypełnia niemal cały mój wolny czas. Ucierpiało oglądanie filmów, czytanie książek czy gry komputerowe... Ale nie żałuję, i tak jest zajebiście :) Bez stałego warsztatu byłoby to bardzo utrudnione. Przy konstruowaniu szafy przesuwnej do mieszkania uwzględniłem w projekcie miejsce na dedykowane stanowisko. Dzięki niemu wystarczy odsunąć drzwi, wysunąć szufladowy blat - i już można wrócić do pracy przerwanej poprzedniego dnia.

W twoim warsztacie dominują produkty jednej firmy, czy lubisz eksperymentować i wciąż szukasz nowych rozwiązań?
Gervaz: Do tej pory trzymałem się głównie farbek i chemii od Games Workshop. Jednak kolejne podwyżki (w tym na przykład te dotyczące cen washy) mocno zmotywowały mnie do szukania zamienników. W tej roli wyśmienicie sprawdzają się farbki od Vallejo i Army Painter. Od czasu do czasu wpadnie coś jeszcze z innych firm. Mam jednak w sobie sporo konserwatysty - i jeśli do tej pory byłem z czegoś zadowolony, to nie poświęcam zbyt dużo czasu na szukanie jeszcze lepszego modelu.
Jesteś bardziej modelarzem, kolekcjonerem czy graczem?
Gervaz: Najmniej jest we mnie aspektu kolekcjonerskiego. Umiem rozróżnić klasyczne i rzadko spotykane modele od masówki, ale nie jara mnie polowanie na te pierwsze. Znacznie więcej czasu poświęcam na klejenie i malowanie figurek, ale to nie dlatego, że rozgrywki są dla mnie tylko dodatkiem do modeli. Po prostu tego rodzaju rozrywka ma też (moim zdaniem) dostarczać przyjemności estetycznej. Na pewno chciałbym grać więcej, niż gram obecnie. Przynajmniej z jedną potyczkę na tydzień.

Skąd czerpiesz inspirację? Czy przygotowujesz sobie materiały poglądowe przed malowaniem lub modelowaniem? A może kierujesz się jedynie swoją wyobraźnią?
Gervaz: Jeśli chodzi o figurki historyczne, to przed pomalowaniem staram się obejrzeć trochę grafik i obrazków, by mieć jakieś pojęcie o domniemanym wyglądzie jednostek. W przypadku modeli fantasy podążam za własnym gustem i maluję ludki tak, by mi się podobały. Sęk w tym, że ten "własny gust" wcale nie jest własny, ale raczej powstały w dużej mierze na bazie propozycji wydawców danych figurek. I tak Skaveni są brązowi i brudni, a demony Nurgla maluję na różne odcienie zgniłej zieleni, zgniłego brązu, zgniłej żółci, zgniłej bieli i zgniłej szarości.
Jaką figurkę chciałbyś pomalować jeszcze raz?
Gervaz: Nie za bardzo jestem zadowolony z piechoty szwedzkiej krajowej do Ogniem i Mieczem. To były moje pierwsze figurki w skali 15 mm, nie miałem jeszcze wtedy doświadczenia w ich malowaniu. I nie wiedziałem, czym dokładnie są poszczególne fragmenty. Pomyliłem na przykład prochownice z butelkami. Gdyby więc zaszła taka sytuacja, że pomalowałem już wszystko inne i nie mam żadnych nowych figurek do opracowania, to właśnie ci żołdacy poszli by do zmycia.

Jakiej figurki nie chciałbyś pomalować ponownie?
Gervaz: Zdecydowanie najbardziej traumatycznym doświadczeniem malarskim były upiory z Mantic Games. Nawet bohaterów z Descent 2 malowało mi się przyjemniej. Dlatego - nigdy więcej tych upiorów!
Ile modeli znajduje się w twojej kolekcji, wyprodukowała je jedna firma czy pochodzą z różnych źródeł? Czym kierujesz się podczas wyboru figurki? Produkty której firmy polecasz?
Gervaz: Ile modeli w kolekcji? Jeśli liczyć jako jedną figurkę choćby pojedynczego piechociarza czy konnego do OiM - to na pewno jest ich więcej niż tysiąc. Nie wszystkie zostały jeszcze pomalowane. Oczywiście najwięcej moich ludków narodziło się w fabrykach Games Workshop. Ale niemało jest modeli od Warlord Games, Victrix Ltd i Wargamer. Troszeczkę od Mantic Games. Może te figurki nie są najlepiej wykonane, ale zdecydowanie wolę kupić 10 upiorów za 50 zł, niż wydać na ten cel 450 zł i wzbogacić wiodącego światowego producenta. I do tego spora ilość samoróbek i konwersji. Jak już domyśliliście się, wybierając figurkę, biorę pod uwagę jej cenę. Ale tą sprawdzam tylko wtedy, jeśli w ogóle widzę miejsce danego modelu w mojej armii - i docelowo na stole bitwy. Raczej nie kupuję figurek w celach stricte malarskich i kolekcjonerskich. Na dzień dzisiejszy najbardziej rekomendowałby figurki Victrix Ltd. Cechują się one wyjątkowo dobrym stosunkiem trzech kluczowych, z mojego punktu widzenia, parametrów; jakości wykonania (wystarczająco dobra), ilości figurek w opakowaniu (duża) i ceny (niska w porównaniu do innych producentów). Oczywiście mają też wady - przede wszystkim taką, że przedstawiają wyłącznie historycznych żołnierzy z okresu starożytności i wojen napoleońskich.

Gdzie najczęściej kupujesz modele i akcesoria modelarskie? Masz swój ulubiony sklep internetowy lub portal aukcyjny?
Gervaz: Tam, gdzie są szybko i bezproblemowo dostępne, po możliwie najniższych kosztach. Wolę kupować nowe figurki (możliwość sklejenia ich po swojemu, nie trzeba czyścić) - ale nie oprę się atrakcyjnej ofercie na Allegro czy na forum danej gry. Do tego wolę raczej niestandardowe systemy - a co za tym idzie, nie w każdym sklepie kupię np. piechotę templariuszy z Fireforge. Z tej przyczyny ich wybór jest dość ograniczony. Ponadto lubię kupować rzeczy w sklepach stacjonarnych, szczególnie tych, które aktywnie wspierają hobby.
Jakie jest twoje ulubione uniwersum/system?
Gervaz: Ulubione uniwersum... Zawężę odpowiedź do światów z gier figurkowych. Wielką miłością darzę Warhammera 40.000. Autorom udało się stworzyć (nie)rzeczywistość pełną potęgi, grozy i absurdu. Z najbardziej opresyjnym i jednocześnie niewydolnym organizmem politycznym - Imperium Człowieka. To świat, w którym każda ze stron ma swoje za uszami - i nie istnieje nikt "dobry". A jednocześnie trudno wskazać największego "złego". Niestety sztandarowa gra tego uniwersum rozmieniła na drobne jego potencjał. Dużo lepiej przyswaja mi się książki czy systemy rpg o Warhammerze 40.000. Gdyby tak wznowili Epic... Drugi znakomity świat to druga połowa XVII wieku, Europa środkowa i wschodnia. Czyli uniwersum Ogniem i Mieczem. W tym wypadku autorzy nie musieli nic wymyślać - tylko dokonać odpowiedniej selekcji. I wybrali najlepiej, jak to tylko możliwe. Kilkanaście państw o zupełnie różnych tradycjach wojskowych, systemie politycznym, religiach - i jednocześnie o porównywalnej potędze i potencjale taktycznym. O Sprzecznych interesach i systemie aliansów zmieniających się jak w kalejdoskopie. Znakomita arena do zmagań figurkowych. A do tego z dużą ilością fluffu. :)

Figurka, którą najchętniej dodałbyś do swojej kolekcji, ale którą ciężko zdobyć?
Gervaz: Kartagiński słoń bojowy od firmy Agema Miniatures. Problem z tym zwierzakiem nie polega na tym, że jest wycofany z produkcji, tylko raczej na tym, że nie jest sprowadzany do Polski. A zamówienie indywidualne... Powiem tylko tyle, że chyba wolę poczekać na plastikowego od Victrix Ltd.
W jaką grę chciałbyś zagrać ponownie, ale z różnych powodów nie możesz?
Gervaz: Mam bardzo ciepłe wspomnienia związane z Man O' War
 i bynajmniej nie chodzi tu tylko o zespół. To stara gra o bitwach morskich w Starym Świecie (z WFB). Ależ w niej było klimatu i emocji! A do tego łatwe i szybkie zasady. Niestety - dziś nie ma już tej gry, nie ma już figurek - a Dreadfleet nie dorasta tej grze nawet do zęzy.

W jaką grę nie chciałbyś zagrać ponownie?
Gervaz: Odpowiedź jest bardzo prosta. Warhammer Fantasy Battle. Absolutnie nic nie przemawia za powrotem do tamtej mechaniki. Lepiej już sycić sentyment miłymi wspomnieniami - niż zaznać tego koszmaru na żywo po raz kolejny.
Jak twoi najbliżsi reagują na hobby?
Gervaz: Z tym było różnie. Początkowo rodzice irytowali się, że ich nastoletnia latorośl dłubie przy ludzikach, zamiast uczyć się matematyki czy dorabiać sobie na budowie... I nastawianie to łagodniało tylko w nieznacznym stopniu wraz upływem czasu. Na szczęście żona i syn podchodzą do tego z pełną akceptacją a nawet zainteresowaniem. Kibicują mi w turniejach i malowaniu figurek. No i jest to znakomity sposób na spędzenie czasu z synem... Choć trudno mi z nim wygrać w X-Wing.

Uczestniczysz w wydarzeniach związanych z grami bitewnym? Turnieje, konwenty? Jeśli tak, to jakie wydarzenie polecasz/wspominasz najlepiej?
Gervaz: Uczestniczę na tyle, na ile pozawala czas. Nie każdy weekend dorosłego jest wolny, nawet wtedy, kiedy nie idzie się do pracy. Znakomicie bawiłem się na Szturmie - który akurat wtedy nie był turniejem, ale czymś w rodzaju fabularnej kampanii. Świetnie było być częścią drużyny i wspólnie planować kroki przeciwko wrogom! Pod względem organizacji najlepsze wrażenie zrobiły na mnie mistrzostwa Ogniem i Mieczem w Wilanowie. Już wiem, że będę się na nie regularnie wybierał w przyszłości. Ogólnie planuję zwiększyć swe uczestnictwo w imprezach. To doskonała okazja na pełne zanurzenie w figurkowym klimacie. Wiążę duże nadzieje ze zbliżającym się konwentem Gladius.
Jakie masz plany modelarskie na najbliższą przyszłość?
Gervaz: Dokończyć drugą dywizję do Hail Caesar - czyli oddział Caetrati i dowódcę. W chwili, gdy czytacie te słowa, figurki mogą już być pomalowane. Potem chcę domalować podjazd od Ogniem i Mieczem - posterunek cesarski. W następnej kolejności na farbę czeka reszta szwedzkiej rajtarii i demony Nurgla.

Gdzie widzisz siebie hobbystycznie za 5 lat?
Gervaz: Wersja minimum: maluję i piszę tyle, ile obecnie. Za to więcej gram. Szczególnie w gry, do których obecnie maluję figurki. I ciągle poznaję nowe systemy. Wersja maksimum - jestem poważnie zaangażowany w coś w rodzaju dziennikarstwa nt. gier figurkowych. Wersja realna - we wrześniu urodzi mi się drugie dziecko.
Gdybyś miał taką możliwość - jaką książkę lub film chciałbyś zobaczyć w wydaniu figurkowym?
Gervaz: Przyjmijmy, że system rpg jest książką. W takim układzie nie mogę się doczekać figurkowej wersji Wampir: Mroczne Wieki. Ta gra znacznie lepiej nadaje się na bitewniaka, niż rpg. Być może, gdy wygram w totolotka, zwolnię się z pracy i napiszę do tego zasady, wzorując się na mechanice Frostgrave.
Gdybyś mógł zadać pytanie bohaterowi następnego wywiadu, to o co byś zapytał?
Gervaz: Najchętniej zapytałbym o różnice w hobbym wargamingowym pomiędzy Polską a krajami anglosaskimi.

I który z wyWrotowców powinien być bohaterem następnego wywiadu?
GervazJeśli jeszcze nie wystąpił, to wzywam Bartka Zyndę ze wspomnianego już bloga Asienieboje - wargaming blog.
A może chcesz napisać jeszcze coś od siebie lub odpowiedzieć na pytanie, którego nie zadaliśmy?
Gervaz: Kiedy zadają takie pytanie w robocie, w odpowiedzi albo nie pojawia się nic istotnego, albo wypływają na wierzch bardzo paskudne historie. To chyba dobry moment, by zakończyć rozmowę. ;)
Dziękujemy za wywiad. Życzymy Ci wielu kolejnych sukcesów, udanych projektów i wszystkiego tego czego potrzebujesz!

Zakończenie...

...czyli do następnego razu.

...a szanownemu państwu-draństwu dziękujemy za lekturę.

Jeśli podoba się Wam ten cykl dajcie znać w komentarzach oraz udostępnijcie wpis na portalach społecznościowych.

Ach, zapomniałbym! Który z wyWrotowców zgodnie z życzeniem szanownego państwa-draństwa miałby być bohaterem kolejnego wywiadu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz