czwartek, 28 stycznia 2016

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #17: Celebrities! - Heinrich Kemmler.

Witam szanowne państwo-draństwo w siedemnastej odsłonie Figurkowego Karnawału Blogowego

Gdyby ktoś z was czytających Danse Macabre jeszcze nie wiedział, FKB to inicjatywa którą w polskiej wargamingowej blogosferze rozpoczął Inkub prowadzący bloga Wojna w miniaturze.


Do tej pory, co łatwo wywnioskować po tytule posta, odbyło się szesnaście edycji, których podsumowania znajdziecie TUTAJ


Gospodarzem siedemnastej edycji jest Maniex, który na łamach bloga Maniexite opublikował wprowadzenie zawierające temat na styczeń, Celebrities!


To tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury.

***
W postaci, która potykając się brnęła po ustalonym kamieniami górskimi zboczu z trudem można było rozpoznać człowieka. Zaśliniony, o błędnym spojrzeniu, mamrotał do siebie, idąc jak we śnie na sztywnych nogach.
Jego umysł był pusty. Nie widział otaczającego krajobrazu, nie słyszał wiatru, nie czuł zimna ani deszczu. Nie wiedział nic o góralach, którzy widzieli go z daleka i zamykali swe drzwi na zasuwy, strasząc przed snem dzieci opowieściami o Duchu Skał.
Czasami coś sobie przypominał. Nie wszystko, tylko oderwane fragmenty przeszłości. Widział piękne kości tych, którzy byli jego sługami, oczodoły zwracające się ku niemu z miłością i uwielbieniem. Czasami pamiętał chwile, gdy go ścigano, a jego wodniste oczy rozszerzały się, wykręcone próbowały poruszać się szybciej. Prawie zawsze wiedział, że go oszukano, że ścigał go każdy człowiek. Wiedział, że skradziono mu moc i chwałę i płonął z chęci ich odzyskania. Gdyby tylko pamiętał jak i dlaczego…
Gdy szedł wśród górskich szczytów noc była zimna i czysta. Nie wiedział dokąd idzie - nigdy tego nie wiedział - ale prowadziły go nogi, a reszta ciała posłusznie podążała za nimi. Być może, myślał, ciągle jest ścigany - ale nie wiedział tego na pewno. Wiedział tylko tyle, że musi iść.
Bezwiednie pośliznął się i uderzył w głowę. Przez moment ból przywrócił mu ostrość widzenie - stwierdził, że leży u podnóża małego kurhanu. Coś kryjącego się głęboko w jego umyśle powiedziało mu, że podobne miejsca, niegdyś były dla niego przyjazne. Skulił się w ciemnościach, objął kolana rękoma i powoli zaczął się kołysać. Stwierdził, że w jakiś dziwny sposób ten ruch jest przyjemny.
- HEINRICHU KEMMLER…
Rozczochrana, krwawiąca głowa obróciła się gwałtownie, oczy bezskutecznie wypatrywały czegoś w ciemności. Czy tylko wyobraził sobie szepczący głos? 
- HEINRICHU KEMMLER… 
Słowa były znajome, ale nie pojmował ich znaczenia. Głos był miękki, niemal ciepły. Obiecywał przyjaźń. Zaczął czołgać się głębiej w ciemność, w stronę głosu. Gdy tak wlókł się po posadzce, jego umęczone ciało nawiedziło dziwne uczucie, podobne zbliżaniu się do ognia, który ogrzewał, nie wydzielając ciepła. Znów czuł, że powinien sobie coś przypomnieć, ale i tym razem nie wiedział co.
- HEINRICHU KEMMLER…
Gdy w głowie eksplodowało mu tysiąc gwiazd, plecy wygięły się gwałtownie. Odpryski pamięci zalśniły w umyśle, połączyły się w całość.
- Heinrich Kemmler… Ja… jestem Heinrichem Kemmlerem. Usta odzwyczaiły się od mówienia, a słowa przychodziły z trudnością.
Ale zaczął sobie przypominać.
- DOBRZE. BARDZO DOBRZE. OKRADLI CIĘ, HEINRICHU KEMMLER. TWOI WROGOWIE PRÓBOWALI CIĘ ZNISZCZYĆ. ZNAM TWE CIERPIENIE, HEINRICHU KEMMLER. PRZYWRÓCĘ CI MOC.
Jego ciało drgało na posadzce, z ust wyrwał się głuchy jęk. Nagle wszystko sobie przypomniał: zdemaskowanie w Nuln, ucieczkę przez Reikland w góry, mnicha, który go zdradził - wszystko. 
- MOGĘ NA POWRÓT UCZYNIĆ CIĘ SILNYM, HEINRICHU KEMMLER. MOGĘ UMOŻLIWIĆ CI ZEMSTĘ, CHCESZ TEGO?
Obszarpana postać padła na kolana. Oczy były bardziej rozumne, głos spokojniejszy.
- Kim… czym… jesteś?
- JESTEM NARZĘDZIEM ZEMSTY, O KTÓREJ MARZYSZ, HEINRICHU KEMMLER. JESTEM TWYM NAJWIĘKSZYM PRAGNIENIEM, CHCESZ BYĆ POTĘŻNY, CZYŻ NIE? CZY CHCESZ SIĘ ZEMŚCIĆ?
Kemmler skłonił głowę i mocno zacisnął powieki. Z jego gardła wyrwało się pojedyncze słowo.
- Tak!
- A WIĘC POWIEM CI, CO MUSISZ ZROBIĆ.
Gdy stał na szczycie grobowca, wiatr targał mu włosy i poszarpane resztki ubrania. Chociaż nie słyszał już głosu, czuł moc sączącą się z kurhanu w jego nagie, zakrwawione stopy. Zamknął oczy i spróbował przypomnieć sobie słowa, których musiał użyć.
- Neferkhet atruxiel! - powietrze nasyciło się mocą.
- Nekrozon Khyfodian! - podniósł rękę.
- Marbodan Astegan! - z głębi kurhanu dobiegło jakieś szuranie.
- Feniak Lyris - Taibis! - ręka opadła w dół, a z czystego nieba uderzył piorun.
Poczerniała ziemia wydęła się i pękła; podniósł się z niej szkielet, trzymający stary oręż i okryty zardzewiałą zbroją sprzed stuleci. Kiedy stał nieruchomo, oczekując na słowo swego nowego pana, pył osypywał się z jego kości.
- Taibis! - kolejny piorun, kolejny szkielet.
- Taibis!
Po kilku minutach wokół kurhanu stał oddział martwych od wieków wojowników. Szuranie stało się teraz głośniejsze, wznosiło się ponad wycie wichru i grzmoty błyskawic, a grobowiec drżał lekko. Popękany i zniszczony kamień zagradzający wejście rozpadł się na kawałki. Z wnętrza grobu wyszła postać, odziana w dziwną, płytową zbroję, koloru brązu i zieleni. Rycerz wspiął się na szczyt kurhanu i przyklęknął przed tym, który go wezwał. Zdjął hełm, odsłaniając nagą czaszkę. Z wiszącej u pasa pochwy wyciągnął długi, zębaty miecz z nienaturalnie jasnego metalu, po czym rękojeścią naprzód podał swemu odzianemu w łachmany mistrzowi.
Kiedy ten wziął miecz, z dziesiątków martwych ust wydobył się wysoki, przeszywający do szpiku kości jęk. Liczmistrz powrócił.
W ramach #17 edycji Figurkowego Karnawału Blogowego pomalowałem staroedycyjny model Heinricha Kemmlera, znanego również jako Liczmistrz.

Z uwagi na niedawną przeprowadzkę i fakt, że nie przeniosłem jeszcze swojego warsztatu model malowałem w polowych warunkach. Zresztą z uwagi na służbę, przygotowania do turnieju i ogólnie pojęte życie na malowanie mogłem poświęcić tylko jeden wieczór.

Również zdjęcia pozostawiają wiele do życzenie ale na razie nie mam możliwości zrobienia lepszych. Jak ogarnę już warsztat, to uraczę szanowne państwo-draństwo nowymi, lepszymi i ciekawszymi fotografiami. 




***
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że szanowne państwo-draństwo nie znudziło się za bardzo lekturą powyższego wpisu. Zostało jeszcze kilka dni, więc zachęcam was do udziału w #17 edycji Figurkowego Karnawału Blogowego oraz propagowania inicjatywy wśród znajomych. Publikujcie wpisu na swoich blogach lub blogach swoich znajomych, a o wpisach informujcie w komentarzach na łamach bloga Maniexite.






***
Przy okazji niniejszej publikacji pozwoliłem sobie dość bezczelnie umieścić w tekście kilka odnośników do wpisów zamieszczonych między innymi na Danse Macabre w latach przeszłych z nadzieją, że szanowne państwo-draństwo znajdzie trochę czasu by przeczytać to, co wówczas z różnych powodów udostępniłem. Jeśli więc jeszcze tego nie uczyniliście, możecie zrobić mi dobrze i kliknąć na wyróżnione pogrubieniem odnośniki, a jeśli uznacie to za warte waszego zachodu, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza.

I to wszystko na dzisiaj. Jeśli szanownemu państwu-draństwu spodobał się wpis i chcecie mi zrobić dobrze to udostępniajcie post oraz zostawcie po sobie ślad klikając na umieszczone poniżej gwiazdki, kwadraty oraz inne G+1 czy FB lubię to!.

Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz