czwartek, 1 września 2016

30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 1: Jak zacząłeś grać w gry bitewne lub jak zacząłeś malować modele?


Witam szanowne państwo-draństwo w pierwszym dniu 30-dniowego Wyzwania Figurkowego! Mam nadzieję, że niebawem pod tym postem pojawi się wiele komentarzy z odnośnikami do waszych wpisów, których jestem bardzo ciekaw!

***
Jak być może starsi czytelnicy DansE MacabrE pamiętają o moich początkach opowiadałem już kilka razy udzielając wywiadu Hakostwu oraz Zasadzce czy biorąc udział w 30-dniowym Wyzwaniu WFRP oraz #1 edycji Figurkowego Karnawału Blogowego dlatego mam nadzieję, że nie znudziła was jeszcze ta historia i przeczytacie poniższy wpis.

Zbierając materiały do poniższego wpisu otwierającego 30-dniowe Wyzwanie Figurkowe uświadomiłem sobie, że we wrześniu mija 20 lat mojej przygody z fantastyką na poważnie, która zaczęła się w 1996 roku.

I choć przygoda zaczęła się od figurek do WFB, to przez pierwszą dekadę grałem w Warhammera FRP... a było to tak:

Warhammer Fantasy RolePlay

Przygodę z WFRP rozpocząłem we wrześniu 1996 roku. Miałem wówczas 15 lat i zacząłem naukę w technikum górniczym w Katowicach.

Wcześniej o grach fabularnych miałem bardzo mgliste pojęcie, za to godzinami zagrywałem się w gry planszowe. Z wielu tytułów w które w tamtych latach grałem w pamięć najbardziej zapadły mi dwie gry, obie zostały wydane przez nieistniejące już wydawnictwo Sfera. Pierwszą grą był Magiczny Miecz, który wraz z licznymi dodatkami zapewniał rozrywkę na wiele wieczorów, z kolei rozgrywka w tajemnicze i dość trudne Moce Albionu przypominała miejscami sesję RPG, choć wówczas jeszcze tego nie wiedziałem. Prócz gier planszowych sporo wolnego czasu zajmowała mi lektura książek fantasy i sci-fi, które pochłaniałem w hurtowych ilościach. A uzupełnieniem hobby była regularna lektura  Nowej Fantastyki i nieco bardziej okazjonalne czytanie Magii i Miecza.

Na początku września '96 roku, za odłożone przez wakacje pieniądze postanowiłem kupić któryś z dodatków do Magicznego Miecza. Udałem się więc do jedynego osiedlowego sklepu w którym prócz akcesoriów modelarskich można było nabyć gry planszowe. Podczas rozmowy ze sprzedawcą dowiedziałem się, że w weekend w osiedlowym klubie odbędzie się spotkanie na którym pokazane zostaną gry bitewne i fabularne.

Spotkanie odbyło się, o ile mnie Alzheimer nie myli, w drugą albo trzecią sobotę września. W osiedlowym klubie zobaczyłem wówczas po raz pierwszy figurki do WFB oraz rozegrałem swoją pierwszą przygodę w WFRP prowadzoną według podręcznika wydanego w 1993 roku przez Cytadelę. Wcieliłem się wówczas w krasnoludzkiego najemnika Zauraka. A regularne spotkania w klubie odbywały się co tydzień jeszcze przez niemal pół roku...

Cóż, od tamtego dnia gry planszowe wróciły do pudełek i wylądowały na dnie szafy. Jakiś czas później udało mi się odłożyć pieniądze oraz kupić oficjalny podręcznik do WFRP i przez wiele kolejnych lat wędrować przez ponury świat niebezpiecznych przygód...

Warhammer Fantasy Battle

Jak wspomniałem powyżej To 20 lat temu, przed moją pierwszą sesją w WFRP, po raz pierwszy na żywo zobaczyłem figurki do WFB. Jednak wówczas bitewniak nie wciągnął mnie tak bardzo jak fabularna odmiana Warhammera. Zaczynałem naukę w szkole średniej a figurki do gier bitewnych były po pierwsze piekielnie drogie, a po drugie trudno dostępne, w odróżnieniu na przykład od w miarę tanich plastikowych modeli samolotów, które można było nabyć praktycznie w każdym kiosku Ruch i które sklejałem dziesiątkami, a następnie mniej lub bardziej udolnie malowałem olejnymi farbami. 

W Katowicach jeśli mnie pamięć nie myli był wówczas jeden sklep ONO z artykułami do gier fabularnych i bitewnych, umiejscowiony przy Placu Karola Miarki, jednak wizyty, a każda miała wówczas rangę niezwykłej przygody, kończyły się raczej kupnem dodatków i akcesoriów do WFRP, które były w zasięgu mojego ówczesnego budżetu, a nie drogich modeli do WFB.

Portal.
Tak było przez trzy kolejne lata, regularnie grywałem w WFRP i równie często przyglądałem się bojom w WFB, z zazdrością obserwując przesuwane przez znajomych modele miniaturowych wojowników. W międzyczasie udało mi się zdobyć kilka figurek, w większości tych dołączonych do jednego z numerów MiMa oraz zbudować kilka prostych makiet, głównie jednak z myślą o wykorzystaniu podczas sesji WFRP, a nie gry w bitewniaka. I choć świat figurek kusił mnie bardzo, to w WFB brakowało mi jednego elementu, który pojawił się w 1999 roku wraz z Mordheim i możliwością gry kampanii oraz rozwoju bohaterów. No i się zaczęło, kometa spadła, a Miasto Potępionych otworzyło przede mną wrota, przez które na dobre wkroczyłem w świat gier bitewnych.

W kąt poszły plastikowe modele samolotów i czołgów, a podstawowe umiejętności zdobyte w czasie sklejania modeli redukcyjnych zacząłem rozwijać malując pierwsze figurki i budując makiety zniszczonych przez kataklizm budynków.

W 1999 roku w Polsce zaczął ukazywać się także Portal, drugie obok MiMa czasopismo w którym oprócz materiałów poświęconych RPG co jakiś czas można było przeczytać także artykuły związane z grami bitewnymi. A, że był to świat bez powszechnego dostępu do internetu  to człowiek godzinami wpatrywał się w zdjęcia wydrukowane w papierowych czasopismach, które i wy możecie zobaczyć na dołączonych do niniejszego wpisu obrazach.

Portal.
W kolejnych latach, powoli acz nieustępliwie RPG zaczęło ustępować pola grom bitewnym. Wynikało to z kilku rzeczy, po pierwsze budżet zdolny był udźwignąć nieco większe wydatki, po drugie dostęp do samego hobby wraz z rozwojem internetu stał się dużo łatwiejszy, no i po trzecie pracując na różne zmiany łatwiej było omówić się na grę z bitewniaka, niż zorganizować sesję RPG, która wymaga obecności większej ilości graczy i systematyczności.

Oprócz rozgrywek w Mieście Potępionych grywałem także regularnie w 7ed Warhammera Battla prowadząc do boju niezbyt szczęśliwą hordę Zielonoskórych. Jednak przesuwanie regimentów wojowników i rzucanie garściami kości nie było, aż tak atrakcyjne jak mi się wydawało, gdy przyglądałem się bitwom toczonym przez znajomych. Koniec końców po kilku kolejnych latach w mojej głowie narodził się pomysł połączenia obu gier, czego efektem jest gra Warheim FS, nad którą obecnie pracuję. I od tamtej pory praca nad grą dostarcza mi równie dużo satysfakcji jak sama rozgrywka, wiadomo bowiem najważniejsza jest droga, nie cel!

Dziś ciężko mi wyobrazić sobie inne hobby niż modelarstwo i gry bitewne. Praca, a właściwie służba dostarcza mi wystarczająco dużo adrenaliny, wysiłku i aktywności fizycznej bym musiał ich szukać jeszcze w wolnym czasie. Więc z jednej strony hobby to sposób na wyciszenie się i odreagowanie, a z drugiej jako dziedzina dość wszechstronna hobby zmusza mnie do nieustannego twórczego wysiłku, rozwijania się oraz poszerzania swojej wiedzy i umiejętności.


Ożywieńcy. Pierwsze proste konwersje i pierwsze na poważnie pomalowane modele.
***
Dzięki za uwagę! Więcej informacji na temat 30-dniowego Wyzwania Figurkowego znajdziecie TUTAJ!Zachęcam szanowne państwo-draństwo do aktywnego udziału!

Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz